Metro Exodus na nowej generację konsol, czyli PlayStation 5, Xbox Series X oraz Xbox Series S zaoferuje doskonałą jakość obrazu. Jako były fan growej serii, dalej jestem zawiedziony.
Postapokalipsa TOP 1
Jestem fanem głównej książkowej serii Metro autorstwa Dmitrija Głuchowskiego. Wykreowany przez niego postapokaliptyczny świat jest po prostu idealny, doskonale wpisując się w to, co lubię w postapo. Biorąc pod uwagę jeszcze fakt, że w moim rankingu „miłości do settingów” tego typu klimaty są na pierwszym miejscu (potem sci-fi, długa przerwa, fantasy), to mniej więcej możecie już sobie wyobrazić, jak uwielbiam dzieło Rosjanina. To jest ten poziom zachwytu, że gdy zdarzy mi się jechać metrem w innym kraju, to aż mnie korci, żeby może na chwilę padło zasilanie. No w skrócie – to się powinno leczyć.
Skłamałbym jednak, gdybym powiedział, że to np. opis książki przekonał mnie lata temu do zakupu Metro 2033. To bowiem gra ukraińskiego 4A Games (z siedzibą na Malcie #podatki) była pierwszym kontaktem z tym uniwersum. Cyfrowy świat już wtedy uświadomił mi, że istnieje uniwersum, które ciężko będzie przebić. Do tego wokół gry była wtedy taka lekka mgiełka tajemniczości – nie każdy bowiem posiadał PC zdolny do odpalenia tej produkcji i niektórzy nazywali pierwsze, cyfrowe Metro nowym Crysisem. Cóż, do dziś pamiętam, że nie mogłem używać dynamitu w grze, bo jego wybuch zamieniał klatkarz w prezentację PowerPointa. Ale jaka to była świetna produkcja! Choć gra miała dwa zakończenia (jedno kanonicze dla cyfrowej wersji Metra), to jednak nie trzeba było się jakoś specjalnie namęczyć, aby otrzymać to, na którym nam zależało najbardziej.
Potem przyszło Metro Last Light i choć w tytuł grało mi się niemalże tak samo dobrze, jak w pierwszą część, to jednak zakończenie mnie rozczarowało. Trafiło mi się niekanoniczne, tak niesatysfakcjonujące, że nawet nie czułem radości. Sprawdziłem wtedy, co trzeba było zrobić inaczej i aż mi się zachciało śmiać. Mieszanka podejmowania głupich decyzji połączona z takimi rzeczami jak „nie zabij akurat jednej ważnej postaci (która nawet nie wiesz, że jest ważna) w lokacji wypełnionej wrogami”. OK… uznałem, że raz przegięli, ale pewnie drugi raz nie popełnią tego błędu.
Przy okazji, warto dodać, że wydarzenia książkowego Metro oraz growego trochę się różnią. „Trochę” to może nawet za mało powiedziane, bo o ile jeszcze pierwsza gra w miarę trzyma się książki, to już Metro Exodus i Metro 2035, choć dążą do finału o podobnym zabarwieniu – różnią się diametralnie. W książce nawet nie ma słynnego pociągu z gry.
Czytaj też: Nowy zwiastun Ratchet and Clank: Rift Apart ujawnia drugą grywalną postać!
Metro Exodus na PS5 i XSX
No, to skoro poruszyliśmy już temat Metro Exodus, to pozwólcie, że przedstawię Wam nowe informacje na temat gry. Tak, nowe, choć tytuł wyszedł na początku 2019 roku. Musicie wiedzieć, że wkrótce ukaże się jego wersja przeznaczona na konsole nowej generacji. Exodus zadziała na PS5 i Xbox Series X w 4K i 60fps, a do tego obsłuży ray-tracing. BARDZO dobrą informacją jest to, że gra ma ładować się błyskawicznie na SSD konsol. Sam grałem na zwykłym PS4 i mógłbym prysznic wziąć w czasie, jak ładował się nowy etap. Oprócz tego nowe-stare Metro otrzyma tekstury 4K czy wsparcie dla niskiego input-laga pada od Xboxa oraz wykorzystanie adaptacyjnych triggerów DualSense z PS5. Na Xbox Series S otrzymamy te same usprawnienia, jednakże rozdzielczość wyniesie 1080p.
Metro Exodus, czyli wychodzę z siebie
Z tajwańskiej firmy wyciekła również klasyfikacja wiekowa Metro Exodus, co może oznaczać, że premiera jest tuż za rogiem. Ale kompletnie się nie cieszę. Dlaczego? Bo 4A Games w przypadku Metro Exodus ponownie wykonało ten sam numer, co w przypadku Last Light. Gdzieś w połowie gry, będąc znużony brakiem „metrowych” klimatów, zastanawiając się, czy nie porzucić gry, sprawdziłem, czy przynajmniej będę miał dobre, kanoniczne zakończenie. Gdzie tam. Okazało się, że np. jeden ogromny etap gry na kilka godzin musimy ukończyć bez zabijania kogokolwiek, a do tego pozostając najlepiej niewykrytym. Naprawdę? Znowu w przypadku ewentualnej kontynuacji gry, będę słuchał na jej początku historii z poprzedniej części, która nie zgadza się z tym, co dokonałem?
Czytaj też: Twórcy Dying Light 2 odpowiedzieli na pytania, ale już pojawiło się nowe dot. tytułu gry
Żebyśmy się źle nie zrozumieli. Nie mam nic przeciwko tego typu zagrywkom, które powodują, że otrzymuje takie, a nie inne zakończenie. Problem jednak w tym, że twórcy cyfrowego Metra wymagają od nas stanięcia na głowie, aby zobaczyć zakończenie, które jest tym oficjalnym. Zakończenie, którego większość osób i tak nie zobaczy, a uzyskane przez graczy, będzie się dramatycznie różnić od tego, od którego zaczną deweloperzy swoją opowieść w kolejnej grze.
Przecież można by zamiast takiego kombinowania z zupełnie innym zakończeniem, przygotować jakąś dodatkową scenkę dla tych, którzy się wykazali „bardziej” i pokazać ją po zakończeniu, które jest dla wszystkich. 4K/60fps i ray-tracing nie przekonają mnie do spróbowania zdobycia kanonicznego zakończenia. Nawet nie chce mi się czekać na kolejne odsłony cyfrowego Metro, bo pewnie znowu okaże się, że po drodze nie podniosłem jakiegoś pluszowego misia i dlatego nie będę wiedział, jak naprawdę kończy się gra.