Wyobrażacie sobie rozsianie po dużym obszarze tysięcy czujników, korzystając wyłącznie z… wiatru. Wydaje się niemożliwe? No cóż, w dobie postępującej miniaturyzacji oraz rozwoju technologii, nic nie jest niemożliwe i tak oto widzimy, jak dziś mniszki lekarskie zainspirowały maleńkie czujniki.
Naukowcy opracowali maleńkie czujniki, które mogą rozsiać się po okolicy i monitorować środowisko
Cała rewolucyjność dzieła naukowców z Washington University sprowadza się do lekkości i kompaktowości tych nowych czujników wzorowanych na mniszki lekarskie. Dzięki tym cechom mogą zostać po prostu rozrzucone na wysokości i dać się ponieść wiatru, a następnie czerpać energię ze słońca, aby działać i… zbierać m.in. informacje o temperaturze czy wilgotności, czyli po prostu monitorować środowisko. Wszystko to bez żadnej ingerencji człowieka, który odpowiadałby tylko za analizę zebranych danych.
W praktyce te maleńkie czujniki o wadze ~30 miligramów składałyby się z malutkich paneli słonecznych i kondensatora oraz nawet czterech czujników. Te dostarczałyby informacje do stacji w odległości do 60 metrów, choć zapewne znalazłyby się sposoby zrobienia z niektórych mniszków właśnie węzłów komunikacyjnych.
Czytaj też: Jak fotoreceptory bzygów zwiększyły skuteczność systemów detekcji dronów?
Pewne jest, że naukowcy na tej wersji nie przystaną i w rzeczywistości mają już kilka pomysłów na to, jak ulepszyć ten wstępny projekt, aby uniknąć problemu rozpraszania odpadów elektronicznych wśród rozważań.