W 2020 roku prawo europejskie wymusi na producentach dwukołowych pojazdów spalinowych nowe normy emisji (EURO V 2020), które po raz pierwszy uwzględniło limity cząstek stałych. To jednak swoją drogą, bo tak się składa, że wymuszona na firmie Yamaha zmiana w motocyklu R1 sprawiła, że producent postanowił zmodernizować go w znacznym stopniu w wariancie na 2020 rok. Cena nieznana, ale premiera R1 na rynku odbędzie się we wrześniu.
Czytaj też: Chwyćcie fotele, bo ta platforma elektrycznych samochodów REE jest rewolucyjna
Oczywiście jestem pewny, że model R1 z pewnością znacie, bo nie bez powodu jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych modeli motocykli, który jest już z nami od prawie 22 lat, jako flagowiec od Yamaha. Ba, model z klasy superbike. Oczywiście wspomniana wyżej norma nie sprawiła, że firma postanowiła wymieniać wiele z elementów w nowym R1. Tak naprawdę zapewne „zainspirowała się” nowym prawem do stworzenia nowej generacji YZF-R1, bo od ostatniego sporego ulepszenia minęło całe pięć lat.
Tak więc nowy R1 dostanie nowy silnik zgodny z normą EURO V, zawieszenie, ulepszoną elektronikę i nieco lepsze parametry aerodynamiczne, dzięki ulepszonej budowie. Jednak szczerze? Tutaj trudno doszukać się zmian. Trzeba tak naprawdę nieźle się przypatrzeć obecnej i nadchodzącej R1, żeby zauważyć dodatkowe elementy, rozciągające się od przedniej osłony na wewnętrznych krawędziach reflektorów do wlotu powietrza. Ponadto możemy zauważyć nieco dłuższe elementy boczne z dopasowanym kolorystycznie panelem na dole zbiornika i czarnym plastikiem. Innymi słowy, jeśli podoba się Wam obecny R1, to nowego również pokochacie przez zachowany, agresywny wręcz design superbike. Zwłaszcza że w cyferkach wydajność aerodynamiczna wzrosła o 5%.
Silnik Yamaha R1 2020
„Nowy silnik” w nowej R1 zachowuje wcześniejszą konstrukcję silnika w stylu R4, która przekłada się tradycyjnie na cztery cylindry ustawione w jednej linii. Został również zachowany poprzeczny wał korbowy, który podobno zapewnia doskonałą równowagę pierwotną i wtórną. Nadal mamy do czynienia z pojemnością 998 cm3, która wykręca szczytową moc przy 13000 obrotach na minutę. Yamaha dodała jednak nowe popychacze dźwigniowe i mechanizm krzywkowy, które wspólnie przekładają się na wyższą wydajność. Ciągle jednak mowa o starych 197 koniach mechanicznych.
Chociaż wygląda na to, że Yamaha starała się głównie o tę modernizację, która sprawiła, że jej silniki spełnią nowe normy emisji spalin, to zmiany są znacznie większe. Głowica cylindrów i wloty zostały przeprojektowane, a nowe 10-otworowe wtryskiwacze Bosch zostały przeniesione powyżej 45-milimetrowych korpusów przepustnicy. Rozpylają się szerzej w zmniejszoną objętość wlotu w celu zwiększenia wydajności i stabilności spalania.
O spaliny dbają z kolei cztery katalizatory – dwa przed komorą wydechową i dwa za nią. Z kolei wał korbowy uzyskuje teraz więcej oleju dzięki większym otworom smarowania, a lepszy układ przeniesienia pomaga zmniejszyć straty mocy poprzez szersze koło zębate drugiego biegu i grubsze płyty na łańcuchu. Po stronie elektronicznej postarano się o ulepszenie przepustnicy, nowe ustawienie zarządzania silnikiem oraz drobne modyfikacje ustawień systemu sterowania uruchamianiem. Imponująca, bo 125 liczba odświeżeń na sekundę systemu zwiększyła z kolei szybkość reakcji systemu (np. ABS).
Ulepszenia podwozia
Pod tym kątem to raczej ewolucja, bo zachowane 43-milimetrowe otrzymały nowe zawory wewnętrzne, mniej agresywne sprężyny i zmieniony poziom oleju w widelcu, co zapewnia lepszą informację zwrotną od kierowcy na temat zmian na nawierzchni. Amortyzator układu kierowniczego został lekko zmodyfikowany, a ten sam amortyzator tylny jest dostarczany z nowymi ustawieniami. Monoblokowe hamulce japońskiego Advics otrzymały z kolei nowe podkładki o wyższym współczynniku tarcia, a w kwestii opon postawiono na najnowsze Bridgestone Battlax RS11.
Czytaj też: Wsadzenie silnika F1 do samochodu drogowego jest trudne
Źródło: New Atlas