Krzem w kamizelkach kuloodpornych, roboty z artyleriami, ochrona przeciw hipersonicznym pociskom, stan myśliwców F-35 i sens za kształtem okrętów Zumwalt.
Kamizelka kuloodporna prosto z labolatorium
Naukowcy z Texas A&M University wymyślili, jak stworzyć kamizelkę kuloodporną z węglika boru zdolną do powstrzymywania pocisków o dużej prędkości. Dodanie krzemu do mieszanki poprawia zdolność węglika boru do wytrzymywania uderzeń przez szybko poruszające się pociski, czy odłamki.
Węglik boru jest często stosowany w kamizelkach kuloodpornych, ponieważ ma bardzo wysoką twardość, co czyni go trudnym do zniszczenia, a jednocześnie jest stosunkowo lekki.
Problemem jest to, że znacznie się osłabia, kiedy uderza go obiekt poruszający się z prędkością 900 metrów na sekundę. Rozwiązanie? Krzem. Proste? Niezbyt, bo dopiero teraz naukowcy na to wpadli.
Czy dziwaczny kształt okrętów Zumwalt ma sens?
Chociaż okręty Zumwalt amerykańskiej Marynarki Wojennej mają więcej problemów, niż sukcesów, to przynajmniej ich kształt jest na swój sposób nowatorski.
USS Zumwalt, a więc pierwszy na świecie okręt wojenny typu stealth, nie będzie gotowy na jakiekolwiek działania wojenne do drugiej połowy 2021 roku. Niszczyciel Marynarki Wojennej USA o długości 183 metrów spóźnia się już o całe sześć lat i kosztował już całe 7,8 miliarda dolarów.
Został z kolei zwodowany w 2011 roku w Bath Iron Works w Maine, a oddany do użytku w Marynarce Wojennej USA po pięciu latach. Ten niszczyciel o wadze 16000 ton został zaprojektowany tak, by cechować się sygnaturą radarową nie o wielkości ogromnego okrętu, a małej łodzi rybackiej (stąd typ 'stealth’).
Kształt niszczyciela Zumwalt jest jednak dziwaczny, ale dzięki temu jest ponoć bardziej stabilny na wzburzonym morzu w porównaniu do innych okrętów. Potwierdziła to podróż po wzburzonym morzu podczas ostatniej wizyty na Alasce, podczas której warunki pogodowe normalnie sprawiłyby, że podróż stałaby się nieprzyjemna. Nie na pokładzie USS Zumwalt, który ponoć podwyższa komfort drogi „o połowę”.
W przeciwieństwie do jakichkolwiek innych statków Zumwalt używa tak zwanego kadłuba „tumblehome”. Ten rozszerza się ku dołowi, a na dziobie przy tafli wody jest dłuższy niż na głównym pokładzie. Rezultatem jest statek, który wygląda jak nóż przecinający wodę, co dodatkowo podwyższa jego prędkość po wzburzonych wodach.
Holowanie artyleryjskiej amunicji jest nudne i niebezpieczne. Dlatego w grę wejdą roboty
Armia USA chce całkowicie wyeliminować udział żołnierzy w przewożeniu tego niebezpiecznego ładunku. Wszystko za sprawą robotów w ramach projektu/programu Field Artillery Autonomous Resupply, które sprowadzają się do konwojów autonomicznych ciężarówek.
Te łączyłyby bazy zaopatrzeniowe z oddziałami na froncie, korzystając albo z pełnej autonomiczności (raczej wątpliwe przez warunki na wojnie), albo sterowania z nadzorem ludzkim. Według serwisu Army.mil w projekcie bierze udział sześć firm, a najbardziej obiecujące rozwiązania otrzymają z czasem 150000$ na rozwój technologii.
Stan myśliwców F-35 jest koszmarny, ale do zrozumienia
Na stan dzisiejszy myśliwce F-35 Joint Strike Fighter wciąż mają aż 13 poważnych wad, które dotykają nawet broni. Ba, samo oprogramowanie silnika odrzutowego ma prawie 900 błędów!
Co jednak najciekawsze, te problemy dręczą nie kilka, a prawie 500 egzemplarzy F-35, które obecnie są na służbie. Dowiedzieliśmy się o tym z raportu z Pentagonu, który wspomina o 13 lukach „kategorii pierwszej”, które producent musi rozwiązać oraz 873 wadach oprogramowania.
Wśród tych problemów zdecydowanie największe dotyczy wbudowanego, czterolufowego działa 25 mm w wariancie F-35A, które jest niecelne. Wynika to ponoć z błędów wyrównania nosa praktycznie wszystkich myśliwców, a idąc dalej – niektóre z obudów działa pękają same z siebie. Warto przypomnieć, że zarezerwowany specjalnie dla Sił Powietrznych USA myśliwiec F-35A jest jedyną wersją z działem wewnętrznym.
Dlaczego F-35 ma tyle problemów dziesięć lat po rozpoczęciu produkcji? Wszystko sprowadza się do tego, że rząd USA i producent Lockheed Martin wcześnie podjęli decyzję o zastosowaniu koncepcji zwanej „współbieżnością” w kwestii programu F-35.
Ta koncepcja wymagała wczesnej produkcji sprzętów, zanim projekt zostałby przybity, a błędy rozwiązane. Wszystko po to, aby myśliwiec mógł wcześniej dostać się w ręce pilotów, którzy na bieżąco go sprawdzają. Ma to poniekąd sens, bo kiedy już dojdzie się do perfekcji, starsze modele zostaną doprowadzone do najnowszego standardu. Pytanie, czy te najstarsze będą opłacalne pod tym kątem?
DARPA szuka rozwiązania na walkę z wrogimi pociskami hipersonicznymi
Według Defense & Security Monitor DARPA przyznała ostatnio firmie Northrop Grumman 13 milionów dolarów w ramach programu przeciw hipersonicznej broni o nazwie Glide Breaker. Kontrakt przewiduje:
[…] badania, rozwój i demonstrację technologii, która jest kluczowa dla umożliwienia zaawansowanego przechwytywacza zdolnego do manewrowania zagrożeniami naddźwiękowymi w górnej atmosferze.
Według raportu DARPA chce rozpocząć testy Glide Breaker jeszcze w tym roku. To ważne, bo broń hipersoniczna jest zaprojektowana do poruszania się w atmosferze z prędkością większą niż Mach 5, czyli nieco ponad 1,6 km/s.
Nazwa Glide Breaker nie jest przypadkiem, ponieważ uderza właśnie w „hipersoniczną broń szybującą”, czyli taką, która nie opuszcza atmosfery, jak hipersoniczne pociski balistyczne, a wlatuje tak wysoko, że szybka zmiana kierunku (do celu, w Ziemię) rozpędza ją do tak ogromnych prędkości.
Najważniejsze w hipersonicznych pociskach szybujących jest to, że z łatwością omijają systemy obrony rakietowej. To z kolei ma zmienić program Glide Breaker, ale nie mamy pojęcia jak dokładnie.