Na łamach Astronomy and Astrophysics ukazała się analiza poświęcona badaniom związanym z gęstością i strukturą materii we Wszechświecie.
Podstawową metodą szacowania gęstości i stuktury materii jest tzw. mikrofalowe promieniowanie tła. Powstało ono krótko po Wielkim Wybuchu i istnieje do dziś. Zespół badawczy zebrany w ramach Kilo-Degree Survey określił wspomniane parametry na podstawie metody soczewkowania grawitacyjnego. Wiąże się ona z faktem, że obiekty o dużej masie odbijają światło galaktyk, przez co jest ono zniekształcone z perspektywy teleskopu znajdującego się w pobliżu Ziemi.
Czytaj też: Cząstka, która może wyjaśnić trzy tajemnice związane ze Wszechświatem
Na podstawie tego, jak duże są zniekształcenia, badacze są w stanie ocenić masę obiektów, które je powodują. Kluczowa jest jednak znajomość kilku innych czynników: są to odległości pomiędzy źródłem światła, zakrzywiającym je obiektem oraz obserwatorem. W tym miejscu przydatne okazuje się przesunięcie ku czerwieni.
Aby określić odległości, kosmolodzy wykonują zdjęcia galaktyk o różnych długościach fal, np. w zakresie niebieskim, zielonym i czerwonym. Później określają jasność galaktyk na poszczególnych zdjęciach. Problem w tym, że dotychczasowe analizy sugerowały, jakoby mikrofalowe promieniowanie tła dostarczało innych danych aniżeli te uzyskane w związku z techniką soczewkowania grawitacyjnego.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News
Trwa debata nad przyczynami takiego stanu rzeczy. Naukowcy nie wiedzą bowiem, czy rozbieżności są efektem błędów w Standardowym Modelu Kosmologicznym czy może jest to pokłosie niepoprawnych obliczeń bądź obserwacji.