Reklama
aplikuj.pl

Pandemia grypy? Za rok będziemy mieli problem

pandemia

Środki mające na celu dystansowanie społeczne wprowadzone w związku z pandemią koronawirusa spowodują gwałtowny wzrost liczby zakażeń wirusem grypy.

Takie ustalenia płyną z artykułu opublikowanego na łamach PNAS. Jego autorzy przekonują, że mniej osób zostało w ostatnich miesiącach wystawionych na kontakt z wirusami sezonowymi, przez co ich układy odpornościowe uległy rozregulowaniu.

Czytaj też: SI wykryje koronawirusa. Wystarczy, że posłucha kaszlu chorego
Czytaj też: Odporność na koronawirusa? Autorzy tego badania mają świetne wieści
Czytaj też: Rosyjski lekarz celowo zakaził się koronawirusem. Chciał sprawdzić możliwość reinfekcji

Na całym świecie, zarówno na półkuli południowej jak i północnej, odnotowano znaczący spadek zachorowań na grypę. Jest to oczywiście pokłosie wprowadzonych obostrzeń, które wydają się jednym z najskuteczniejszych sposobów na ograniczanie transmisji SARS-CoV-2. Tego typu działania będą jednak miały długofalowe, być może nieznane jeszcze, konsekwencje.

Za rok może czekać nas prawdziwa pandemia grypy. Będzie to efekt osłabionej odporności

Eksperci mówią wręcz o nadciągającym efekcie domina, który zauważymy w przyszłorocznym sezonie grypowym. Choroby układu oddechowego są najbardziej powszechne w najzimniejszych miesiącach roku, dlatego naukowcy spodziewają się, że zima 2021/22 będzie niezwykle problematyczna. I choć śmiertelność grypy nie jest szczególnie wysoka, to w przypadku większych fal szpitale są znacząco przeciążone. Nie dotyczy to tylko Polski, lecz nawet krajów z lepiej rozwiniętą infrastrukturą.

Czytaj też: Jak długo zakażamy koronawirusem? Oto prawdziwa rekordzistka
Czytaj też: Duńska mutacja koronawirusa wykryta u co najmniej 214 osób
Czytaj też: Rosyjska szczepionka na koronawirusa równie skuteczna co ta od Pfizera?