Jedna z najbardziej zagadkowych baz wojskowych USA została ponownie otwarta z powodu pandemii COVID-19. Oto Cheyenne Mountain Complex, podziemny obiekt wykuty w granitowej skale, który został zaprojektowany do radzenia sobie z atakiem nuklearnym na USA i Kanadę.
Ironią jest, że jednak pierwszym prawdziwym kryzysem i testem dla tej placówki będzie nie atak, a trwająca pandemia. Baza powstała i działa w formie zastępczej dla bazy NORAD, a jej personel żyje w izolacji, aby zapobiec zarażeniu wirusem.
Baza w Cheyenne Mountain została zbudowana w latach 60. XX wieku jako siedziba dowództwa obrony lotniczej w Ameryce Północnej. NORAD to wspólne amerykańsko-kanadyjskie dowództwo wojskowe, którego zadaniem jest pilnowanie przestrzeni powietrznej i kosmicznej, czy śledzenie obiektów zbliżających się do Ameryki Północnej.
Dowództwo zostało pierwotnie powołane do śledzenia bombowców radzieckich, a następnie pocisków balistycznych. Po osławionym 11 września powierzono mu również misję obrony ojczyzny, monitorując komercyjną przestrzeń powietrzną pod kątem oznak porwania, jak podaje Popular Mechanics.
Czytaj też: Broniący Trumpa myśliwiec przeprowadził awaryjne lądowanie
Baza ta została zaprojektowana tak, aby przetrwać atak nuklearny i kontynuować misję wczesnego ostrzegania. Obiekt jest wykuty w litym granicie, a wejście jest chronione 25-tonowymi stalowymi drzwiami. Budynki zbudowane wewnątrz siedzą na gigantycznych stalowych sprężynach, które pochłaniają wstrząs wybuchu jądrowego. W szczytowym momencie 1800 żołnierzy USA i kanadyjskiego personelu wojskowego zarządzało placówką, a akademiki, kafeterie, jedzenie, woda i prąd sprawiły, że obiekt był samowystarczalny w nagłych wypadkach.
Pod koniec marca, według The Washington Post, NORAD zdecydował, że pandemia jest idealnym momentem na to, aby zabezpieczyć swoją główną placówkę właśnie obiektem Cheyenne Mountain.