Rafał Kociniewski (Okiem Powermilka)
Metro 2033
O Jezusie miłosierny… W tej grze absolutnie nic nie mogłem zrobić. Ledwo zdobyłem stację i już ktoś mi zabiera. Atakuje kogoś i przegrywam, to mam karę. Wyskakuje zagrożenie, którego nie mogę pokonać, to mam karę. Nie mogę zebrać surowców, bo nie mam stacji. Nie mogę ich zdobyć, bo nie mam dostatecznej siły. Nie mogę jej zwiększyć, bo nie mam surowców. W połowie gry podziękowałem za rozgrywkę i jeszcze tego samego wieczora wystawiłem na sprzedaż.
Morpheus
Nie dość, że gra jest koszmarnie brzydka (chyba ślepy dobierał kolory, a lepsze rysunki widziałem u małych dzieci) i byle jak wydana (no bo jak nazwać cięcie żetonów w taki sposób, że połowa rysunku jest ucięta), to w jeszcze nie ma żadnej decyzyjności. Przesuwa się pionek, rzuca się kostkami, każdy wie co ma wybrać. Wybiera się jedną akcję spośród dwóch: przy czym jeżeli mam surowce, to wiadome, że zrobię akcję z budynku, a jak nie – to zbiory.
Statki, Łupy, Kościotrupy
Rzadko kiedy kończę partię w połowie z własnej woli, ale obcowanie z tym tytułem to pierwszy taki przypadek. W tej grze w żaden sposób nie masz wpływu na to, co się dzieje. Ot, rzucamy kośćmi na środek i jak się komuś fajnie ułożyły, ma więcej surowców i więcej zrobi. Jak komuś ułoży się gorzej to nic nie uzyska. Chcę popłynąć gdzieś, by mieć zasięg i ustrzelić : ktoś jest bliżej i sięga, więc zabiera mi to sprzed nosa. Przypominam, że wydał to Portal Games, a nie siostrzane wydawnictwo 2Pionki. Dlatego też tłumaczenie, że to gra familijna nie ma racji bytu, bo Portal wydaje gry dla zaawansowanych graczy, a nie rodzinne (przecież powstała po to wspomniana linia). Poza tym naprawdę ktoś chce grać z dzieckiem tytuł, w którym malec nic nie może zrobić?
Piotr Piechowiak (Granie W Chmurach)
Monopoly
Klasyka. Zagrałem kilka lat temu, po 30 minutach odpuściliśmy ponieważ miałem wrażenie że gramy już 3 godziny. Minimalna ilość decyzji i ciągle przerzucanie banknotów z miejsca na miejsce .
Wojna (klasyczna gra karciana)
Jedyną gra która daje 0 decyzji. Wyciągamy kartę i patrzymy co się dzieje. Dodatkowo czas rozgrywki waha się między 5 minut a 5 godzin. Koszmar I definicja starego typu gier planszowych /karcianych.
Intrigue
Najgorsza gra w jaka kiedykolwiek grałem. Grą negocjacyjna w której nie musimy spełnić naszych obietnic. Nie mamy również mechanizmu który zapobiega „oszukiwaniu”. To nie jest gra, to jest siedzenie przy stole i decydowanie kto ma wygrać. Koszmar i prawdziwe Piekło!
Kamil Lazarowicz (Kostki zostały rzucone!)
Grand Austria Hotel
Gra na której zawiodłem się sromotnie. W dwie osoby ujdzie ale powyżej jest już tylko gorzej. Długie oczekiwanie na turę wpisane w mechanikę. Długodystansowe planowanie jest niweczone przez losowość z kostek. Krótka kołderka w grach mi nie przeszkadza, ale tutaj gra karze Cię sromotnie za niespełnianie celów co w połączeniu ze wspomnianą wcześniej losowością sprawia że zamiast się dobrze bawić gram w stresie. Na koniec dodam, że pracując w hotelu oczekiwałem czegokolwiek z hotelem wspólnego a dostałem grę o prowadzeniu restauracji… Pierwsza gra którą sprzedałem tak szybko i kompletnie nie zrozumiałem wysokiej oceny na bgg.
Arek Lewandowski (Kostkarnia)
Osadnicy z Catanu (bez dodatków)
Będzie dość przewrotnie gdyż gra sama w sobie nie jest zła, jednak po niezliczonej liczbie partii mam już dość. Nie zasiądę do tej gry, choćby mnie wołami ciągnęli, a setki nadobnych hurys przyzywały do stołu melodyjnym głosem. Ani jednej partii więcej. To troszkę tak, jak z potrawą która się przejadła i na samą myśl o niej zbiera na wymioty.
Mistfall
Tytuł trafia do topki głównie z powodu niespełnionych oczekiwań. Na Mistfalla byłem niebotycznie wręcz napalony. Grafika na froncie pudełka przywodziła na myśl komputerowe Icewind Dale, toteż czekałem na mega wydarzenie w moim planszówkowym życiu. Pierwszy odrzut to tragiczna instrukcja, przez którą przejść nie sposób. Druga, to właśnie wielki zawód jeśli chodzi o samą rozgrywkę. Instrukcja została poprawiona, a gra ma swoje grono odbiorców, toteż powinniście dać jej szansę po przeczytaniu kilku recenzji. Ja brałem w ciemno i zostałem brutalnie potraktowany nagłym obuchem w twarz po którym przez długi czas nie mogłem się pozbierać. Jedyna myśl jaka tkwi mi w głowie po dziś dzień to „Gdzie moje planszowe Icewind Dale?”
Eye for an Eye
Nie mam pojęcia jak Asmodee wypuściło na świat takie bluźnierstwo. Z założenia ma to być gra imprezowa, jednak z zabawą ma niewiele wspólnego. No chyba, że bawi Was wykonywanie idiotycznych zadań (np. naśladowanie małpy przez 30 sekund) i robienie z siebie debila. Niech zginie w odmętach zapomnienia.