Naukowcy odkryli, że niektóre gatunki wielorybów są w stanie – pomimo swojego rozmiaru – zakraść się do swoich ofiar. Oczywiście w jasnym celu.
Niedawne badania z Uniwersytetu Stanforda wykazały, że humbak, który waży około 30 ton, jest w stanie nie tylko się skradać w oceanicznych odmętach, ale też „oszukiwać” swoje potencjalne ofiary. Wszystko po to, aby zbliżyć się na tyle, żeby jednym kłapnięciem paszczy zgarnąć pokaźną ławicę głównie niewielkich ryb pokroju sardeli.
Chociaż wydaje się to paradoksem, że jedne z największych stworzeń, jakie kiedykolwiek żyły na Ziemi, żywią się bardzo małymi stworzeniami morskimi, ale tak już jest w przypadku wielorybów, a nawet olbrzymiego płetwala błękitnego.
W ramach tego „polowania” wieloryb po zbliżeniu się do ławicy otwiera paszcze, a wtedy jego jama ustna rozszerza się jak żywy spadochron, aby w krótkiej chwili przyjąć objętość wody większą niż jego własne ciało, a tym samym znajdujące się w niej rybki.
Po udanej akcji zaciska swój „substytut” zębów i wypycha pożartą wodę, zostawiając dla siebie obiad. Jak jednak udaje się mu zakraść do ofiar?
Wykorzystując kombinację danych wideo z nadajników dołączonych do wielorybów u wybrzeży Zatoki Monterey i Południowej Kalifornii wraz z modelami komputerowymi, naukowcy mogli uzyskać wgląd w praktyki polowań na walenie. W szczególności modelowali, w jaki sposób sardele uciekają przed wirtualnymi wielorybami w oparciu o ich czas reakcji, gdy wieloryb otwiera pysk.
Wynik? Okazało się, że reakcja po stronie ofiar następuje dopiero po otwarciu pyska przez wieloryba, a wtedy jest już zwyczajnie za późno.