Power Rangers: Battle for the Grid rozczarowuje. Aż robi się smutno.
Power Rangers są z nami już od 1993 roku. Polacy mogli pierwszy odcinek serialu obejrzeć w 1997 roku, a fani tej produkcji są do dziś liczną grupą. Niedawno Power Rangersi zaliczyli występ na ekranach kinowych, a teraz mieli bawić nas w grze wideo. Bijatyka Power Rangers: Battle for the Grid wydawała się być świetną propozycją dla dużych i małych, którzy mogli razem bawić się w tej nowej „bezpiecznej” bijatyce.
Czytaj też: Cosplayerzy aresztowani w Kuala Lumpur
Przyznam, że gdy dowiedziałem się o pojawieniu się takowej gry to od razu przypomniałem sobie swoje ulubione serie i liczyłem na to, że kiedyś ten tytuł zakupie, aby powalczyć kultowymi postaciami. Problem jednak z tym, że… Nie będę miał takiej możliwości.
Okazuje się, że twórcy gry choć korzystają z licencji w skład, której wchodzi ponad 140 wojowników, którzy pojawili się w 26 sezonach serialu wykorzystali w grze… dziewięciu z nich.
Już nawet pomijając to, że nie skorzystano z tak ogromnej liczby postacii – ten wynik jest po prostu słaby jak na standardy gry „bijatyki”. Co ciekawe, mobilne Power Rangers: Legacy Wars, które dostępne jest tylko na iOS i Androidzie oferuje o wiele więcej bohaterów.
Tytuł miał według zapowiedzi posiadać tryb fabularny jednak ten wyparował z finalnej wersji gry. Zamiast tego otrzymujemy prosty „arcade”, w którym w kółko walczymy tymi samymi postaciami. Autorzy gry słyszą niezadowolenie graczy i poinformowali o tym, że wkrótce udzielą informacji o postaciach, trybie fabularnym i DLC. Mogli sobie chociaż odpuścić to ostatnie…
Czytaj też: Nie zgadniecie, która gra ma znów problem – Anthem z błędami po ostatniej aktualizacji
Źródło: kotaku.com