Chyba każdy z nas zna mniej lub bardziej przekoloryzowane realia, jakie to panują w Chinach pod wieloma kątami. Jednym z nich jest cenzura, która ma być nieodzownym elementem wyszukiwarki Dragonfly.
Ta powstaje we współpracy istnego giganta – Google z rządem w Chinach. Nic w tym dziwnego, bowiem tamtejszy rynek wymaga od producentów niemało, aby spełnić wszystkie wymogi prawne. Tym ma sprostać właśnie Dragonfly, czyli wyszukiwarka autorstwa Google, która będzie cenzurowana w ogromnym stopniu. Jak? Dosyć prosto. Nikt nie będzie w stanie odnaleźć odnośników do stron, które skupiają się na demokracji, religii, praw człowieka, poruszających kwestię procesów i jeszcze większego zbioru „zakazanych” tematów na terenie Chin. Wystarczy rzucić przykładem blokady Wikipedii, aby uświadomić skalę problemu.
Czytaj też: Kryptowaluty, bronie i niesprecyzowana zawartość nie w Google Play
Dragonfly autorstwa Google jest raczej zrozumiały, ponieważ tamtejszy rynek jest nadal jednym z największych na świecie. Dodatkowo wymogi stawiane każdemu produktowi są na tyle duże, że konkurencja jest naprawdę znikoma. Kłóci się to wprawdzie ze słowami współzałożyciela Google, według których cenzura jest okropna, a Internet powinien być bardziej otwarty. Jak to się mówi – cel uświęca środki, a o nim i tak nie wiedziało wielu pracowników firmy. Według źródła, które dokopało się do dokumentacji, powiązanych z projektem było zaledwie kilka setek osób.
Źródło: TechSpot