Historia medycyny jest żywa jak sam człowiek. Czasami wymaga ofiar, a czasami niestandardowego podejścia do pacjenta. Niektóre ze starożytnych niezwykłych praktyk medycznych są stosowane do dziś.
Przeszczep mikrobioty kałowej
Ponad tysiąc lat temu w Chinach, starożytny badacz i uzdrowiciel o nazwisku Ge Hong leczył biegunkę „żółtą zupą”, która działała! Była ona zrobiona z ludzkich odchodów, a metoda ta dotarła później na Zachód, gdzie jest obecnie znana pod nazwą przeszczepu mikrobioty kałowej. Zabieg znany także jako tzw. transfer flory jelitowej albo przeszczep kału, jest metodą, którą po raz pierwszy zastosowano w 1958 r.
Obecnie terapia ta jest stosowana w zwalczaniu uporczywych zakażeń Clostridium difficile, które prowadzą do niekontrolowanej biegunki i bólów brzucha na tyle poważnych, że wpływają na jakość życia i powodują śmiertelne powikłania. Problemem współczesnych antybiotyków jest ich niezdolność do rozróżniania zdrowych i szkodliwych bakterii, co powoduje, że zwalczając infekcję, eliminują obie. Dzięki przeszczepowi kału, pacjent otrzymuje zdrową dawkę dobrych bakterii jelitowych i buduje silniejszą obronę przed C. difficile. Terapia jest podawana bezpośrednio do jelita grubego poprzez kolonoskopię, lewatywę lub zażywana w postaci bezpiecznej, sterylnej tabletki.
Larwoterapia
Muchy i otwarte rany nie są uznawane za parę idealną, chyba, że muchy występują w postaci żywych, odkażonych larw. Jakkolwiek odrażająco to brzmi, larwy leczyły zainfekowane rany już w Starym Testamencie, o czym można przeczytać w Księdze Hioba. W czasie amerykańskiej wojny secesyjnej, lekarze stosowali larwoterapię do oczyszczania i dezynfekcji ran żołnierzy. Prosta mechanika i zdolność do promowania szybkiego gojenia, sprawia, że korzyści płynące z larw są przydatne nie tylko na polu bitwy.
Larwoterapia i związane z nią opatrunki biologiczne są stosowane do leczenia trudno gojących się ran. Dlaczego Owady mogą rozpuścić do 25 mikrogramów tkanki martwiczej w ciągu 24 godzin – w tym bakterie zakaźne, które się w niej zagnieździły. Są to również organizmy samoograniczające się, które atakują tylko martwe ciało, pomijając zdrowe tkanki. Chociaż praktyka ta jest prawie tak stara jak czas, terapia larwami została zatwierdzona przez FDA dopiero w 2004 roku jako jednorazowy wyrób medyczny, który musi być przechowywany w sterylnych warunkach i usuwany jako odpad niebezpieczny biologicznie.
Hirudoterapia
Obok larw, pijawki są kolejnymi organizmami wykorzystywanymi w medycynie od najdawniejszych czasów. Zwierzęta te należą do typu pierścienic, ale pod wieloma względami są jedyne w swoim rodzaju. Dzięki przyssawkom na obu końcach ciała i zębom, które gładko wtapiają się w skórę, pijawki stanowią doskonałą terapię w przypadku schorzeń takich jak zatory żylne, w których krew gromadzi się w określonych rejonach ciała, gdy żyły nie są w stanie pompować krwi z powrotem do serca.
W 2004 roku FDA zatwierdziła stosowanie pijawek do celów medycznych, szczególnie po operacjach takich jak przyszycie kończyny czy rekonstrukcja piersi. Pijawki są w stanie wydobyć znaczną ilość krwi w ciągu zaledwie 45 minut. Organizmy te nie tylko usuwają zatory, ale również zwiększają natlenienie wokół dotkniętego obszaru, a także zapobiegają zakrzepom krwi dzięki swojej rozrzedzającej krew ślinie.
Terapia elektrowstrząsowa
Terapia elektrowstrząsowa stała się niemal domowym sposobem leczenia chorób psychicznych w latach 40. i 50. ubiegłego wieku. Jej historia sięga czasów starożytnych, kiedy to węgorze elektryczne były stosowane jako leki przeciwdepresyjne i przeciwbólowe. Pod koniec lat 30. XX wieku włoscy psychiatrzy odkryli moc wstrząsów wywołanych prądem. Choć sam pomysł porażania mózgu był przerażający, został on opracowany jako alternatywa dla metrazolu.
Z czasem terapia elektrowstrząsowa straciła popularność jako lek na zaburzenia psychiczne, głównie dlatego, że była podawana w dużych dawkach bez znieczulenia, co prowadziło do poważnych skutków ubocznych, takich jak utrata pamięci i łamliwość kości. Pomimo piętna związanego z procedurą, jest ona nadal wykonywana dzisiaj, ale tylko wtedy, gdy inne opcje zawiodły. Ta kontrowersyjna niegdyś terapia jest również znacznie bezpieczniejsza dzisiaj, a jej skuteczność sięga 80-85%. Podczas gdy efekty uboczne nadal mogą wystąpić, terapia elektrowstrząsowa jest obecnie prowadzona w wysoce kontrolowanych warunkach, zaprojektowanych tak, aby zapewnić jak najwięcej korzyści przy jak najmniejszym potencjalnym ryzyku.
Lobotomia
Lekarze wprowadzili lobotomię w latach 30. XX wieku jako metodę psychochirurgiczną, polegającą na usunięciu pewnych nerwów mózgowych. Psychiatrzy uważali, że nerwy te powodują depresję, lęki i inne formy niestabilności emocjonalnej. Chirurdzy wykonywali zabieg za pomocą ostrego narzędzia przypominającego szpikulec do lodu, wprowadzanego do oczodołu uspokojonego pacjenta i przesuwanego tam i z powrotem w kierunku płatów czołowych mózgu.
W latach 40. ubiegłego wieku szpitale psychiatryczne w USA były wypełnione po brzegi, a lobotomia służyła do leczenia pacjentów ze schizofrenii, zaburzeń dwubiegunowych i psychoz. Pomimo okropnej natury lobotomii, pierwszy na świecie lobotomista i twórca procedury, portugalski neurolog Egas Moniz, otrzymał w 1949 roku Nagrodę Nobla za swój wynalazek. Procedura osiągnęła szczyt popularności pod koniec półwiecza. W tym czasie specjaliści wprowadzili już pierwsze partie skutecznych leków psychiatrycznych, a lobotomia stopniowo popadała w niełaskę. Co ciekawe, lekarze praktykują ją do dziś, choć niezwykle rzadko, używając bardziej wyrafinowanych narzędzi. Jest to jedynie ostateczność dla pacjentów, którzy nie zareagowali na wszystkie inne rodzaje leczenia.