Właśnie tak kończy się ignorowanie antycovidowców. Podczas protestów w Holandii spłonął punkt testów na COVID-19.
Ponad 130 zatrzymań i punkt testów na COVID-19 w ogniu
W zamieszkach, które miały miejsce w Amsterdamie i Eindhoven zatrzymanych zostało ponad 130 osób. Demonstranci atakowali Policję m.in. kamieniami. W ruch poszły armatki wodne. W demonstracjach brali również udział restauratorzy protestujący przeciwko rządowym obostrzeniom.
Czytaj też: Idealna szczepionka na COVID-19, czyli jaka?
Protestujący zdemolowali jeden z dworców w Eindhoven. Z kolei grupa młodych osób podpaliła punkt testów na COVID-19 w Urk. To już druga niedziela protestów z rzędu. 17 stycznia zatrzymano 143 osoby.
W Holandii obowiązuje godzina policyjna. Już pierwszej nocy jej obowiązywania zatrzymano 25 osób.
Czytaj też: Na szczepienia przeciw COVID-19 zarejestrujemy się przez SMS
Protestujący przedsiębiorcy wybierają złych sprzymierzeńców
W pełni rozumiem protestujących przedsiębiorców. Jak również tych, którzy otwierają swoje biznesy pomimo obostrzeń. Ale ze względu na to, z jakimi osobami zaczynają protestować, bardzo łatwo jest ich zdyskredytować. Bratanie się z antyszczepionkowcami i szeroko pojętymi antysystemowcami, którzy bardzo chętnie podpinają się pod wszelkie akcje protestacyjne (rolnicy, GMO, 5G – co za różnica?) powoduje, że nikt nie traktuje ich poważnie.
Czytaj też: Pieniądze, dla każdego kto zachoruje na COVID-19. Zaskakujący pomysł Brytyjczyków
Warto tu choćby podkreślić, że akcję otwierania lokali w Polsce wspierają osoby, które jeszcze kilka miesięcy temu jawnie namawiały do podpalania nadajników sieci komórkowych w Polsce. Jak choćby społeczny asystent posła Grzegorza Brauna.
Protesty w Holandii powinny być przestrogą. Dla rządzących, że dalsze dokręcanie śruby przedsiębiorcom może się źle skończyć, a dla protestujących, że powinni uważać z kim zawierają swoje sojusze.