Disney idzie za ciosem i wprowadza do kin kolejną aktorską wersję swojej klasycznej animacji. Była Piękna i Bestia, był Dumbo, a przed Królem Lwem dostajemy Aladyna. Czy te nowe oblicza ukochanych przez miliony osób bajek są nam w ogóle potrzebne? Cóż, to kwestia bardzo sporna. Skupmy się więc na tym, jak Aladyn się prezentuje. Zapraszam do lektury recenzji.
Podobnie jak w przypadku poprzednich aktorskich wersji fabuła nie uległa zmianie.
Cała opowieść przebiega praktycznie tak samo. Mamy Aladyna (Mena Massoud), ubogiego chłopaka, który wraz z małpką Abu stara się przeżyć na ulicach Agrabahu. Wiadomo, zajmuje się głównie drobnymi kradzieżami, uciekaniem przed władzami i, jak to w musicalach bywa, śpiewaniem piosenek. Na bajecznie kolorowej, tętniącej ulicy miasta poznaje księżniczkę Dżasminę (Naomi Scott), córkę sułtana, która podając się za służącą księżniczki stara się choć trochę poznać miasto, . Oczywiście między młodymi szybko coś iskrzy. W międzyczasie zły wezyr Dżafar (Marwan Kenzari) stara się pozyskać lampę z Dżinem, by w końcu przestać służyć i samemu objąć władzę. Pożądany obiekt jest ukryty w jaskini, a zdobyć go może tylko „nieoszlifowany diament”, którym okazuje się nasz Aladyn.
I tak jak w bajce to nasz główny bohater staje się najpierw panem Dżina (Will Smith) i jego pierwszym życzeniem jest bycie księciem, bo dowiedziawszy się kim naprawdę jest wybranka jego serca tak właśnie chce ją zdobyć. Historia biegnie naprawdę klasycznym torem, bez znaczących zmian fabularnych. Aladyn biegnie utartym przez animację szlakiem, a całość uzupełniają nieco odświeżone piosenki. Oczywiście dodano tu parę elementów, trochę wzbogacono postacie, kilka z nich również dodano, ale nie jest to nic wielkiego. Podobnie jak w poprzednich wersjach aktorskich główna kobieca postać przestała mieć za zadanie tylko być kobietą. Mamy wprowadzony tutaj element tej silnej damskiej osobowości, którą cechowała się Bella, a nawet Milly Farrier w Dumbo. Dżasmina jest księżniczką z aspiracjami do rządzenia swoim krajem. Może nie jest to poprowadzone bardzo sprawnie (zresztą jak w poprzednich przypadkach), ale przynajmniej rozumiem jej motywacje. Dziewczyna chce rządzić, bo lepiej zna swój kraj niż obcy książę.
Bohaterowie w końcu stali się nieco bardziej realni.
Disney tworzy nowe wersje bajek w bardzo zachowawczy i bezpieczny sposób. To nie są produkcje, w których nad scenariuszem jakoś bardzo się wysilano. Nie trzeba było wymyślać całości, więc dodano trochę drobnych wątków, które w ogólnym rozrachunku niezbyt wiele wnoszą do fabuły. Postacie uczyniono jednak bardziej realnymi, gdzieś tam dowiadujemy się co stało się z rodzicami Aladyna i matką Dżasminy. Widzimy Dżina, który zakochuje się w służącej księżniczki. Sam Sułtan przestał być tylko pociesznym grubaskiem, choć i tak jego rola nadal jest mało znacząca. Dżafar jak był zły tak zły pozostał.
Muszę nadmienić, że zamienienie postaci animowanych na żywych aktorów wcale nie sprawiło, że ci bohaterowie stali się wielowymiarowi. Wydaje mi się, że chciano coś z tym zrobić, ale w ogólnym rozrachunku to nie wyszło. Dialogi mające wprowadzić trochę życia wyszły sztucznie i niezręcznie, a nawet dodanie głębszych motywacji Dżasminie nie sprawiło, że przestała być przede wszystkim księżniczką i ukochaną Aladyna.
Czytaj też: Recenzja filmu John Wick 3
A jak to wyszło aktorsko? W końcu baliśmy się tego nieszczęsnego, niebieskiego, Willa Smitha.
Ano aktorsko to wcale nie jest źle. Will daje sobie świetnie radę, nawet w piosenkach, choć słychać, że tam dużo pracowano efektami. W klasycznej wersji Dżina bywa, że wygląda nieco sztucznie i przesadnie, ale z drugiej strony to chyba taka postać. Niebieski ziomek wychodzący z magicznej lampy raczej nigdy nie będzie wyglądał realistycznie. Najlepiej oglądało mi się go w zwykłej ludzkiej formie, gdzie mógł pobyć takim typowym Willem Smithem, gdzie żartował i uroczo starał się poderwać Dalię, służącą Dżasminy. Zresztą, Naomi Scott jako księżniczka dawała bardzo radę. Aktorka potrafiła bardzo dobrze odegrać uczucia targające swoją postacią, a między nią, a Meną Massoud jako Aladynem widać było chemię. Poza tym przepięknie prezentowała się w tych bajecznie kolorowych strojach. Nie wyglądała na przebraną, co często się zdarza w filmach kostiumowych.
Mena Massoud w roli Aladyna jest poprawny. Nie jest bardzo źle, nie jest bardzo dobrze. Ogląda się go bez większych uniesień, ale też bez zażenowania. Z wyglądu pasuje idealnie, jednak aktorsko to nie szczyt marzeń. Aladyn dobrze współgra z innymi postaciami, a jego interakcje z małpką wypadają wiarygodnie. No i całkiem fajnie śpiewa. Po samym filmie nie oczekiwałam dużo więcej. Co do postaci Dżafara, Marwan Kenzari, po prostu jest tym złym. Nie jest to rola zbyt ekspresyjna, a sam aktor nie wprowadza do niej efektu „wow”. Jest tak, jak można było oczekiwać.
Wiele osób pokochało bajki Disneya przede wszystkim za wspaniałe piosenki.
Tak jak uwielbiam Aladyna z oryginalnym dubbingiem, zwłaszcza za Robina Williamsa w roli Dżina, tak piosenki wolę w polskiej wersji językowej. To są melodie mojego dzieciństwa, więc skusiłam się na seans z dubbingiem. Wiadomo, jak to jest, w filmach dialogi w innej wersji językowej zawsze wychodzą sztucznie, ale w tym wypadku piosenki dużo mi zrekompensowały. Oryginały przesłuchałam parę razy na Spotify, więc mogę powiedzieć, że w obu przypadkach mi się podobają. Jednak w polskich nie ma takiej potrzeby poprawiania głosów, gdyż aktorzy dobierani są ze względu na swoje umiejętności wokalne. I to mi pasuje.
Klasyczne piosenki zostały odświeżone, Arabska noc wydłużona, dodano piosenkę Dżasminy. Ale mamy tutaj sytuację taką samą, jak w przypadku Pięknej i Bestii. Żaden utwór nie jest w stanie przebić oryginału, czy to po angielsku czy po polsku. Sztandarowy „A Whole New World” wyszedł naprawdę blado w porównaniu z tym z animacji.
Szkoda, że w filmie Guy’a Ritchie’ego było tak mało Guy’a Ritchie’ego.
Technicznie niewiele można zarzucić Aladynowi. To film ogólnie bardzo poprawny. Niestety nie do końca jest to coś, co można odebrać pozytywnie. Pokazuje to raczej bezsens tworzenia nowej wersji czegoś, co tak wiele osób uwielbia. Nie jest to film w żadnym aspekcie innowacyjny i wprowadzający coś nowego do kina. Widać również, że reżyserujący Aladyna Guy Ritchie nie miał tak wielkiego pola do popisu jaki powinien mieć dlatego brakowało tu charakterystycznych dla niego elementów. Oczywiście gdzieś tam je przemycił, ale jak dla mnie było tego zdecydowanie zbyt mało. Jest zapobiegawczo i poprawnie. Niestety.
Jedyne co mogę w jakiś sposób wyróżnić, to scenografia. Agrabah jest miastem kolorowym, tętniącym zżyciem. Twórcy nie patyczkują się i jak coś ma być z przepychem to takie jest. Wjazd księcia Aliego to istna parada karnawałowa na ogromną skalę. Pałac sułtana ocieka złotem i drogimi kamieniami, a księżniczka Dżasmina w strojach oficjalnych po prostu zachwyca. Jest w tym wszystkim wiele z przepychu charakteryzującego produkcje Bollywood, ale mi to kompletnie nie przeszkadzało. To wszystko pasuje do Aladyna i sprawia, że film jest zdecydowanie bardziej przyjemny dla oka.
Aladyna oglądało się przyjemnie, ale to film na jeden raz.
Ciężko mi powiedzieć, czy polecam wybrać się na Aladyna. Bo jeśli znacie bajkę to raczej nie jest to konieczne, a jeśli nigdy jej nie widzieliście to najpierw nadróbcie oryginał. Potem możecie wybrać się do kina. Tylko bez większych oczekiwań. Film zawiera wiele niezręcznych momentów i głupich dialogów, ale jednocześnie muzycznie i wizualnie jest całkiem dobry. Nie straciłam czasu w kinie, ale wiem, że zarówno jeśli chodzi o piosenki, jak i całą historię, będę wolała obejrzeć znów animację niż ten film. Podobnie jest w przypadku Pięknej i Bestii, a także Dumbo. Raz – okej, więcej nie ma potrzeby.
Czekam, aż Disney stworzy coś nowego, świeżego, co nie będzie odnowieniem klasyka. Rozumiem, że chce wprowadzić w ten świat nowe pokolenia, ale przecież ich bajki się nie zestarzały. Nadal są tak dobre jak były kiedyś. Nie widzę więc potrzeby robienia wersji aktorskich. Niestety oni widzą, więc myślę, że w kolejnych latach doczekamy się następnych filmów. I może nawet któryś z nich będzie naprawdę dobry. Aladyn na razie jest poprawny.
Czytaj też: Recenzja 6. odcinka finałowego sezonu Gry o Tron – zakończenie serialu
Zdjęcia i zwiastun: Disney