Reklama
aplikuj.pl

Recenzja 6. odcinka finałowego sezonu Gry o Tron – zakończenie serialu

Recenzja 1. odcinka finałowego sezonu Gry o Tron

W końcu nadszedł ten moment. Zakończenie Gry o Tron. Dziewięć lat w Westeros to naprawdę sporo. Z różnych powodów oczekiwaliśmy tego ostatniego epizodu. Jedni pragnęli poznać zakończenie, kto zasiądzie na tym Żelaznym Tronie, kto wygra tytułową grę. A ci, których każdy kolejny sezon zawodził coraz bardziej, chcieli po prostu, by to w końcu się skończyło. Nie ważne do której grupy się zaliczamy, jedno jest pewne. Jesteśmy już na końcu tej drogi, więc zapraszam do lektury recenzji 6. odcinka finałowego sezonu Gry o Tron.

Tekst zawiera spoilery zdradzające fabułę 6. odcinka 8. sezonu Gry o Tron „The Iron Throne”.

Gra w końcu dobiegła końca.

Dziewięć lat to kawał czasu. Mogliśmy obserwować jak na ekranie nasi ulubieni bohaterowie dorastają, przezywają wzloty, upadki, giną, zabijają, zdradzają i knują. Podczas, gdy około 5 pierwszych sezonów bardzo satysfakcjonowało fanów, to każdy kolejny znacząco obniżał poziom. Aż do finału, kiedy twórcy porzucili logikę i zaczęli biegać na skróty. Przede wszystkim jednak, widać jak z każdą kolejną odsłoną spadało emocjonalne zaangażowanie, zwłaszcza DeDeków, w całą produkcję. Gdzieś tam fenomenalne CGI przestało służyć wzbudzaniu zachwytów, a zaczęło pełnić rolę nieudolnie naklejanych łatek na coraz bardziej dziurawą fabułę. Gra o Tron wzbudzała w nas tak wielkie emocje właśnie dlatego, że widzieliśmy pasję włożoną w to, by ten serial był jak najlepszy pod każdym względem. Fabuła, scenografie, obsada, muzyka, dźwięk, zdjęcia, reżyseria i wiele, wiele innych czynników, które złożyły się na największe przedsięwzięcie serialowe w historii. Niestety, na przestrzeni lat pewne elementy powoli się wykruszały. Na koniec dostaliśmy piękne jajko Faberge. Szkoda, że puste w środku.

Recenzja 6. odcinka finałowego sezonu Gry o Tron – zakończenie serialu

Jakoś ciężko mi się myśli o tym ostatnim odcinku. Z jednej strony przestałam angażować się tak bardzo w oglądanie gdzieś w trakcie 6. sezonu, więc nie oczekiwałam cudów. Z drugiej jednak… no wiecie, to Gra o Tron! Zwłaszcza, że w dużej mierze służyła jako substytut tych dwóch ostatnich części Pieśni Lodu i Ognia. Gra o Tron to coś wielkiego, coś z rozmachem, COŚ! Jak szukanie skarbu, który na końcu okazał się skrzynią wypełnioną bezwartościowymi, ale ładnymi bibelotami. Niby fajnie, że coś się znalazło, ale obiecywano nam i liczyliśmy na coś o niebo lepszego. Zabrakło klimatu i ładunku emocjonalnego, jakim cechowały się pierwsze sezony.

Czytaj też: Recenzja 5. odcinka finałowego sezonu Gry o Tron

Zamknięcie wątków, śmierci postaci.

Mam mieszane uczucia co do zakończenia. Z jednej strony ono naprawdę nie jest złe. Śmierci Daenerys się spodziewaliśmy, tak samo jak tego, że zrobi to Jon. Taka była już jej rola, umrzeć u stóp wymarzonego Tronu. Niestety jak spojrzymy na to, co działo się w tym 6. odcinku to nie było tego wiele. Spodziewałam się, że będzie to bardziej poruszające, a jedyne co mogę powiedzieć to „aha”. Moment, w którym Jon przebija serce Dany, a potem płacze nad jej ciałem, czy nawet scena z Drogonem, to powinno wywołać jakieś uczucia. Nie wywołało. Jedynie, gdy na końcu Snow dotyka Ducha, było fajnym i wyczekiwanym momentem.

Recenzja 6. odcinka finałowego sezonu Gry o Tron – zakończenie serialu

Jeśli chodzi o zamknięcie pozostałych wątków. Wybór Brana na króla nie jest wyborem z kosmosu, można to umotywować, można to rozumieć. Jedynie fakt, że wszyscy lordowie się na to zgodzili był dla mnie nielogiczny. Bran został przedstawiony przez Tyriona jako Trójoka Wrona, która wie wszystko, jako chłopiec, który nie mogąc chodzić zaczął latać. I wszystkim to wystarczyło. Halo?! Nikt nawet się nie zapytał, o co chodzi. Fajne i dla odmiany rozsądne było zachowanie Sansy, która w odpowiednim momencie wywalczyła dla Północy niezależność. Choć nie lubiłam tej postaci, to jej zakończenie było bardzo satysfakcjonujące. Poza tym dowiedzieliśmy się, że Bronn w końcu dostał swój wymarzony zamek, Podrick tytuł rycerski, a Brienne została prawdopodobnie dowódcą Gwardii Królewskiej i napisała miłe słowa o Jamie’em.

Jon w końcu znalazł odpowiednie miejsce dla siebie.

Jon od początku był tym, który jako jeden z niewielu nie pragnął władzy. Od pamiętnej sceny z Ygritte w jaskini ciągle mieliśmy przeświadczenie, że on wolałby zostać za Murem. Z dzikimi, wolnymi ludźmi. I takie zakończenie dostał. Za zabicie Dany Szary Robak i Nieskalani żądali jego głowy i nie zgadzali się na jego wypuszczenie pod groźbą wojny. Nowy król, Bran Kaleki, wynegocjował Snowowi bilet w jedną stronę na Mur, jako członek Nocnej Straży. Widzimy na końcu jak spotyka się z Tormundem i Duchem, a potem wspólnie prowadzą dzikich daleko na Północ. Delikatny cień uśmiechu na jego twarzy pokazuje, że to właśnie jego miejsce. I mimo wszystko mi to pasuje, bo od dawna tam właśnie go widziałam. Poza tym w kadrze mignęła nam zielona roślinka, która zapewne oznaczała, że wraz ze śmiercią Nocnego Króla teren za Murem przestanie być taki dziki i nieprzyjazny. Być może ponownie się zazieleni, a Jon stworzy tam, wraz z Wolnymi Ludźmi, wspaniałe miejsce do życia.

Recenzja 6. odcinka finałowego sezonu Gry o Tron – zakończenie serialu

Starano się nam pokazać, że i Arya odnalazła swoje powołanie. Niestety chyba nigdy nie wybaczę zmarnowania tej postaci. Starkówna przez tak długi czas zdobywała swoje mordercze umiejętności tylko po to, by na końcu wsiąść na statek i popłynąć bogowie wiedzą gdzie. Stała się takim Krzysztofem Kolumbem Westeros, choć wcześniej nic nie wskazywało na to, by miała takie aspiracje. Fajnie, że wyzbyła się zemsty, ale jej przemiana nadeszła tak szybko, że to aż głupie. Wolałabym, żeby zginęła podczas masakry w Królewskiej Przystani, albo odjechała na tym białym rumaku w siną dal. A tak popłynęła w siną dal, zapewne tam, gdzie wcześniej uciekła logika Gry o Tron.

Jest wiele rzeczy, do których możemy się przyczepić.

Przede wszystkim rażą w oczy cudownie rozmnożeni Nieskalani i Dothrakowie. Szary Robak wspomina o tysiącach, tylko skąd się wzięli? Nie podobało mi się też spalenie Żelaznego Tronu przez Drogona. Ogólnie samo spalenie/zniszczenie było czymś, czego można by oczekiwać, zwłaszcza w kontekście ostatnich wydarzeń. Symbol niegdysiejszej władzy stał się symbolem mordu, rzezi i wielkiego okrucieństwa. Jednak fakt, że zrobił to smok jakoś mi przeszkadza. To tak bardzo przerysowane i patetyczne, że aż kłuło w oczy. Również tak wyczekiwany uścisk Jona i Ducha był trochę od czapy. Wcześniej nie mogli tego zrobić, bo za mało pieniędzy, a teraz się znalazły. Mam wrażenie, że był to po prostu chwyt pod publikę. Skuteczny, ale zdecydowanie wolelibyśmy, by wcześniej  w tym sezonie Jon okazywał swojemu wilkorowi jakieś uczucia.

Recenzja 6. odcinka finałowego sezonu Gry o Tron – zakończenie serialu

Jednak najbardziej mam żal o to, że ten odcinek był przeraźliwie nudny. Po prostu, znudził mnie, pod koniec czekałam aż się skończy, by móc zająć się czymś innym. Nie do końca chodzi o to, że był przegadany. Dwa pierwsze też takie były, a jednak podobały mi się dużo bardziej. Głównie ze względu na to, że wywoływały we mnie różne emocje. A teraz jedyne co czułam, to zmęczenie.

Gra o Tron, pomimo tak kiepskiego zakończenia, nadal pozostaje ogromnym widowiskiem.

Pod względem technicznym serial nieprzerwanie piął się w górę. Mogliśmy przyczepić się do zbyt ciemnego trzeciego odcinka tego sezonu, jednak do samej walki, scenografii i tym podobnych rzeczy już nie. Bezsprzecznie raczej długo nie zobaczymy czegoś tak wielkiego. Myślę, że dorównać, a może i przegonić go może dopiero serial Amazona osadzony w uniwersum Władcy Pierścieni. Mimo oczekiwania na Wiedźmina Netflixa raczej nie sądzę, by technicznie zdołał przegonić GoT. Pod tym względem HBO naprawdę wysoko postawiło poprzeczkę. Szkoda, że w ostatnim czasie twórcy woleli szaleć z efektami niż skupić się na najważniejszym elemencie – fabule. Bo to ona jest sercem produkcji.

Recenzja 6. odcinka finałowego sezonu Gry o Tron – zakończenie serialu

Zanim zaczął się 8. sezon planowałam, że niedługo po jego zakończeniu obejrzę sobie cały serial. Teraz wiem, że niesmak jaki pozostał mi po tych sześciu odcinkach na długo odrzuci mnie od Gry o Tron. Jestem zawiedziona brakiem logiki, niszczeniem charakterów postaci, marnowaniem wątku i kompletnym brakiem emocji. Smutno mi, że tak dobry serial został w ten sposób skrzywdzony. A także przez to, że raczej nie dowiemy się zakończenia anegdoty Tyriona o burdelu, ośle i plastrze miodu.

Czytaj też: Recenzja filmu John Wick 3

Zdjęcia: HBO