Reklama
aplikuj.pl

Recenzja filmu Hubie ratuje Halloween – zemsta Sandlera za brak nominacji do Oscara

Netflix, Hubie ratuje Halloween, Hubie ratuje Halloween recenzja, Adam Sandler

Pod koniec ubiegłego roku Adam Sandler odgrażał się, że jeśli za rolę w Nieoszlifowanych diamentach nie dostanie nominacji do Oscara to wróci z tak złym filmem jak to tylko możliwe. I cóż, nominacji nie było, więc słowa dotrzymał. Jego najnowszy film, Hubie kontra Halloween to koszmar rodem z lat 90., w którym głupota jest aż przerażająca. Zamiast ratować Halloween, Sandler mógł uratować widzów przed tą męczarnią.

Komediowy koszmar

Fabuła jest prosta. Hubie DuBois, w którego wciela się Adam Sandler, to mieszkający z mamą małomiasteczkowy głupek, który ponad wszystko w świecie kocha Halloween. Wszyscy się z niego śmieją, a on niestrudzenie stoi na straży porządku, a w ten najważniejszy dla niego dzień w roku dba, by zabawa była dobra i bezpieczna. I tak też jest tym razem. Uzbrojony w termos, w którym znajdziemy parasol, rakietnicę, wyrzutnię linki i Bóg jeden wie co jeszcze przemierza ulice Salem. Tymczasem do domu obok wprowadza się podejrzany typek (Steve Buscemi), a ze szpitala psychiatrycznego spektakularnie ucieka Rob Schneider. Tak, ta trójca znana ze starych komedii Sandlera znów jest razem.

Potem mamy niby ponadnaturalne zagrożenie w postaci sąsiada wilkołaka terroryzującego Salem. Mamy też tego szaleńca, który uciekł ze szpitala i przemierza ulice miasteczka w masce świni. Do tego dodajmy dwójkę nastolatków bawiących się w detektywów, którzy jako jedyni spośród wszystkich mieszkańców Salem są mili dla Hubiego i matkę jednego z nich, która nie wiedzieć czemu pała do głównego bohatera uczuciem. A przy tym scenariusz Hubie ratuje Halloween jest tak dziurawy i niespójny, że brak skupienia narracji przyprawia o ból głowy.

Recenzja Hubie kontra Halloween to ciągłe pytanie „dlaczego?”

W ostatnich latach Adam Sandler naprawdę zaczął pokazywać, że umie grać. Zwłaszcza w Nieoszlifowanych diamentach, w których swoje atuty potrafił przekuć w wyśmienity popis. Tymczasem w Hubie ratuje Halloween wraca do tych mrocznych czasów i swoich najgorszych komediowych umiejętności. Niezgrabna ekspozycja i żarty, które powodują tylko zażenowanie to wierzchołek góry lodowej. Do tego dodajmy jeszcze kulawy akcent, wadę wymowy i dziwny grymas twarzy. Tak, ten film naprawdę jest tak bardzo zły i nieśmieszny. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że wina właściwie leży po stronie scenariusza, który wraz z Sandlerem napisał Tim Herlihy.

Sama fabuła ma w sobie zamysł, który mógłby przerodzić się w przyjemną komedię, o której co prawda szybko byśmy zapomnieli, ale która dostarczyłaby nam trochę radości. Bohaterowie są w gruncie rzeczy przyjemni, a Hubie po pozbyciu się akcentu i czerstwych żartów byłby fajnym bohaterem. Jest zaangażowany w życie swojego miasta, troszczy się o wszystkich i nie ma w nim ani grama złości czy agresji.

Hubie niby ratuje Halloween, ale zadaje cios fanom Sandllera

Tak się jednak nie stało. I pamiętając ubiegłoroczne groźby Sandlera mam nadzieję, że to wszystko zrobione było specjalnie. Nie było nominacji? Jest więc koszmarnie słaby i głupi film. Liczę na to, bo inaczej byłby to ogromny krok w tył, a przecież dopiero od niedawna wiele osób zaczęło widzieć w nim aktora, który może zagrać nie tylko w durnowatych komedyjkach. Owszem, Sandler ma na swoim koncie także te całkiem dobre filmy, ale nie od dziś wiadomo, że błędy bardziej zapadają w pamięć.

Adam Sandler jest tutaj jak ten podstarzały magik, który na strychu znajduje pudełko z akcesoriami do czarowania i wydaje mu się, że wyciąganie chusteczek z rękawa będzie zabawne. Tymczasem jedyne co robi, to wyjmuje zdechłego i śmierdzącego królika z kapelusza na widok którego najlepiej uciekać.  Dla mnie seans tego filmu był jak droga przez mękę. Być może, gdybym była pod wpływem oglądałoby się to zupełnie inaczej. Ale chyba nie taki jest sens tworzenia filmów, prawda? Jednak muszę powiedzieć, że przy tym wszystkim Hubie ratuje Halloween miał naprawdę świetne plakaty.

Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News