Keanu Reeves powraca do roli legendarnego zabójcy w filmie John Wick 3. Czy po poprzednich, bardzo udanych, częściach i ta spełniła oczekiwania? Przyznam się szczerze, że wszystkie filmy obejrzałam ciągiem. Najpierw dwa w domu (na szczęście oba są na Netflixie), a potem poszłam do kina. Dzięki temu miałam pewną ciągłość fabularną, a także porównanie na świeżo. Jak więc wypada John Wick 3? Zapraszam do lektury recenzji.
Akcja filmu John Wick 3 rozpoczyna się w tym samym momencie, w którym kończy się poprzednia część.
Tytułowy bohater za godzinę zostanie ekskomunikowany przez Wysoką Radę, a co za tym idzie, rozpocznie się walka o jego głowę. 14 milionów dolarów to niemałe pieniądze. Oczywiście w tym kontekście bardzo ważne są również, a może i przede wszystkim, zasady, którymi rządzi się Rada. Oglądając po kolei wszystkie części zauważyłam jak płynnie rozwijany jest ten świat. Jak stopniowo zostajemy w niego wprowadzeni, od tajemniczych monet, aż po wewnętrzne struktury organizacji trzymającej za łby cały przestępczy świat. Dowiadujemy się jak ważny jest to element kreowanego uniwersum i dlaczego filmowe postacie zachowują się tak, a nie inaczej. W kinie akcji mamy zwykle mafijnych bossów, którzy rządzą jakimś tam kawałkiem miasta, ewentualnie stanu/kraju. W tym wypadku dostajemy Radę, której zasięg jest globalny i nie dotyczy tylko przestępców. To, w jaki sposób jest ona nam prezentowana pokazuje, że nadmierna ekspozycja nie jest potrzebna. Ba! Im jej więcej, tym gorzej. Gdy możemy poznawać coś stopniowo jesteśmy bardziej zaciekawieni, skupieni, oczekujemy kolejnej części filmu, by wiedzieć więcej. John Wick robi to bardzo dobrze.
Zresztą, nie tylko to, ale o tym napiszę trochę później.
Wracając do samej fabuły. John ucieka zdając sobie sprawę, że zegar tyka i lada chwila setki, a może i tysiące, osób będzie chciało go zabić. Ekskomunika nakładana przez radę silnie nawiązuje do średniowiecznych kościelnych tradycji. Osoba, którą w tamtych czasach ekskomunikowano nie stawała się oczywiście obiektem polowania, ale odmawiano jej wszelkiej pomocy pod groźbą kary. Tak właśnie jest w przypadku Johna. Pokazuje to jak wielką siłą jest Rada, skoro ludzie we własnych domach boją się pomagać, bo czeka ich za to nieprzyjemnością, a może i utrata zycia. Główny bohater wie, że jeśli chce pomocy, musi powołać się na obietnice z przeszłości, bo za piękne oczy nikt mu jej nie udzieli. A takie powoływanie sprawia, że bezpowrotnie pali za sobą mosty. Film wprowadza nam kilku nowych bohaterów, nowe lokacje, a tym samym otwiera furtki do kontynuacji. Zresztą, robi to samo zakończenie.
Czytaj też: Recenzja filmu Smętarz dla zwierzaków
Świetnie dobrana obsada jest ogromnym plusem całej serii John Wick.
Keanu Reeves ze swoją ograniczoną mimiką i skąpymi wypowiedziami prezentuje się wręcz wyśmienicie. Do tego Ian McShane i Laurence Fishburne, którzy w scenach z ich udziałem kradną uwagę widza. W tej części wprowadzono także nowych graczy, takich jak Sędzia(Asia Kate Dillon), Sofia (Halle Berry) czy też szefowa białoruskiej mafii (Anjelica Huston). Te trzy aktorki grają naprawdę bardzo dobrze, ich postacie są charyzmatyczne i wyraziste, czasem nawet komiksowe. Nie znaczy to jednak, że są przerysowane. Niestety, w przypadku, gdy film zawiera wiele mocno zarysowanych postaci tracą one swój wydźwięk. Poza tym nie pozwala nam na odpowiednie odebranie i wczucie się w niektóre wątki. Wiemy, że większość z pokazanych nam rzeczy jest w jakiś sposób istotna, nie ma jednak czasu na to, by dobrze to zaakcentować.
Pisałam o tym stopniowym wprowadzaniu pewnych elementów. Na przestrzeni trzech filmów zostało to rozegrane naprawdę dobrze, choć teraz przesadzono z ujawnianiem. W porównaniu z poprzednimi częściami dostajemy informacji zbyt wiele, przez co niepotrzebnie skomplikowano prostą fabułę będącą atutem zarówno jedynki jak i dwójki. John Wick 3 rozbudowuje świat, wprowadza zagrywki czysto polityczne, obrazuje nam wewnętrzną hierarchię Wysokiej Rady i jej prawa. To wszystko sprawia, że wartka akcja, za którą pokochaliśmy poprzednie filmy gdzieś umyka. Wprowadzenie tylu nowych postaci nie przełożyło się na fabułę. Interakcje między nimi służą popchnięciu bohatera dalej, ale nie wywołują takich emocji, jak wcześniej. W pewnym momencie czułam, że pojawiają się przede wszystkim po to, by otworzyć drogę kolejnym filmom, a może i serialom rozszerzającym uniwersum. To samo w sobie nie jest niczym złym, ale robienie tego na siłę już tak.
Najważniejsza jest akcja, bo to dla świetnie zagranych i wyreżyserowanych scen walk idziemy na film John Wick 3.
Taka jest prawda. Taneczna płynność, kaskaderskie popisy i zaskakujący realizm, to co urzekło nas wcześniej dostajemy i teraz. Wyczyny Keanu Reevesa robią ogromne wrażenie, zwłaszcza, że w niewielu tylko momentach zastępowali go kaskaderzy. I to widać, zwłaszcza, gdy widzimy na jego twarzy autentyczne cierpienie. Jednak sama choreografia walk, na którą nawiasem mówiąc nie mogłam się napatrzeć, to nie wszystko. Trzeba to wszystko jeszcze umieć nakręcić. Chad Stahelski potrafi. Długie ujęcia, bez cięć pozwalają krwawym i brutalnym sceną dobrze wybrzmieć i wzbudzić odpowiednie emocje. Sceny nagrywano jednym ciągiem, co oznacza, że albo było idealnie albo kręcono je do skutku. A patrząc na niektóre, dość długie, walki można przypuszczać, że wiele osób wyszło z planu nieźle poobijanym. Skutkuje to jednak niezwykłą wiarygodnością, zwłaszcza w przypadku Reevesa.
Gdy John Wick wychodzi zwycięsko z kolejnej potyczki, oczywiście poobijany i zmęczony, to możemy przypuszczać, że aktor nie gra, tylko naprawdę jest zmęczony po właśnie skończonej sekwencji.
John Wick 3 pod względem technicznym jest naprawdę spójny. Wszystkie elementy znakomicie się dopełniają. Udźwiękowienie, ścieżka dźwiękowa i zdjęcia, dzięki nim tak dobrze ten film się ogląda. Twórcy wprowadzają nas do tego klimatycznego, mrocznego świata pełnego tajemnic, które chcemy odkrywać. Dają do zrozumienia, że tam jest dużo, dużo więcej. Osobiście trochę żałuję, że zagłębiłam się w to tak późno. Jednak z drugiej strony, obejrzenie tych filmów jednym ciągiem pozwoliło mi lepiej wczuć się w ten klimat.
Szykuje się nam kolejne rozbudowane, bardzo wyraziste uniwersum, którego rozwój będę śledzić.
Mamy ostatnio tendencję do budowania filmowych światów. Wielu twórców chce stworzyć coś na miarę MCU, ale po drodze tracą to, co czyniło ich filmy fajnymi. Trzecia część Johna Wicka jasno pokazuje, że i Stahelski dąży do czegoś dużo, dużo większego. On jednak ma wizję i potrafi ją zrealizować. Ma świetnie napisanych bohaterów, sceny i choreografię walki, która wyróżnia Johna Wicka na tle innych akcyjniaków. Jeśli ten świat będzie poszerzany przez produkcje na podobnym poziomie, co te trzy części, będę na nie czekać. Bo zdecydowanie jest na co czekać.
Mimo drobnych wad John Wick 3 bardzo mi się podobał i bawiłam się świetnie. Nie tylko dzięki porządnie zrobionej nawalance, bo, szczerze mówiąc, do mnie bardziej przemówił klimat i estetyka filmu. Zwłaszcza, że to wszystko tak dobrze ze sobą współgra.
Czytaj też: The Rain – recenzja drugiego sezonu
Zdjęcia i trailer: johnwick.movie