Reklama
aplikuj.pl

The Rain – recenzja drugiego sezonu

Przelotne odpady fabuły

Trudno wyobrazić sobie bardziej realnego wroga niż… złą pogodę. W serialu The Rain nie chodzi jednak o zepsuty weekend. Zabójczy wirus przenoszący się wraz z deszczem zabija ludzi w kilka minut.

Wybrańcy mogli schronić się podczas kataklizmu w bunkrach Apollona. Ale i ich zasoby końcu musiały się wyczerpać, a bezpieczne schronienie po kilku latach trzeba było zastąpić niebezpieczną tułaczką. W świecie u szczytu technologicznego rozwoju niespodziewanie najlepszą z super mocy stała się odporność na deszcz. Jeśli nawet nie zarazisz się bezpośrednio przez kontakt z deszczem, zarazić mogą cię inne osoby.

Czytaj też: Recenzja filmu Smętarz dla zwierzaków

W pierwszym sezonie duńskiego serialu poznajemy Simone i Rasmusa, rodzeństwo pozostawione w bunkrze przez rodziców. Dopiero po 6 latach, u progu dorosłości, ich oczom ukazuje się skala katastrofy, którą przyniosło płaczące niebo. Zmuszeni kończącymi się zasobami, rozpoczynają tułaczkę w poszukiwaniu jedzenia i miejsc osłoniętych od deszczu. Dołączają w tym celu to grupy ocalałych młodych ludzi.

Serial o deszczu? No jasne, że w Skandynawii

Rok temu The Rain poznałem jako serial stosunkowo lekki jak na kino postapokaliptyczne. Bardziej rozrywkowy, niż niosący górnolotne przesłania. Zarazem jednak The Rain okazał się przyjemnie klimatyczny. Polubiłem te wszystkie skandynawskie krajobrazy, wymyślne budowle, charakterystyczny, nieco mroczny color grading i nostalgiczne tło muzyczne, przełamywane odgłosami deszczu i wieszczącymi niebezpieczeństwo grzmotami. Całościowo dało to łagodną ocenę 3/5, z nadzieją na ciekawe rozwinięcie w 2. sezonie.

The Rain - sezon 2

The Rain sezon 2. – deszcz to za mało [uwaga spoilery!]

Drugi sezon The Rain to mix zabaw w Wielkiego Brata i naukowców z serialu Helix oraz, niestety, coraz bardziej nieudolne poszukiwanie powiązań fabularnych. Z odcinka na odcinek poziom infantylności zatrważająco rośnie, depcząc resztki nadziei na wykorzystanie choć ułamka potencjału, jaki miał w sobie pomysł na ten tytuł.

Rozumiem, że w The Rain do czynienia mamy z dziećmi, które 6 lat wcześniej zostały odcięte od edukacji, to nawet jednak nie zostało przez twórców w żaden sposób podkreślone. Co chwila obserwujemy dziecięce decyzje, słuchamy niezbyt inteligentnych dialogów, by już po chwili nasi niedokształceni bohaterowie zabrali się za sekwencjonowanie genów… To absurdalna niekonsekwencja.

Dynamiczny początek sezonu, podczas którego ujawniają się niesamowite zdolności Rasmusa, szybko przekształca się w niekończące się dłużyzny. Chyba jedyną postacią, która podejmuje jeszcze w miarę racjonalne decyzje jest Martin. Martin, dla przypomnienia, pełni tutaj rolę rycerza na białym koniu, który co chwila ratuje z opresji Simone, siostrę zainfekowanego Rasmusa. Sztampowe to mocno, pod koniec też nieco okadzone oparami absurdu, ale chociaż w miarę poprawnie odegrane. Jest nasz heros, są akcje „zabili go i uciekł” i jeszcze jakoś trzyma się to kupy.

Czytaj też: Recenzja filmu Iron Sky: Inwazja

Bogobojna Lea, blondwłosa ofiara gwałtu z pierwszego sezonu tym razem ciągnie wszędzie za sobą Jeana. Pasują do siebie, o ile dopasowaniem można nazwać lekko opóźnione umysłowo postacie. A szkoda, bo przecież aż prosiło się o to, by Lea pod presją bieżących przeżyć przekształciła się w postać silną i dominującą.  By raz na zawsze chce rozprawić się ze swoją przeszłością. Zamiast tego mamy powtórkę z rozrywki i podobnie jak w 1. sezonie męczennicze stawanie się w obronie kogo się tylko da.

Mamy też Sarę, nową postać, która pojawia się niby z przypadku. Sarah jest immunologicznym przeciwieństwem Rasmusa – podatnym na wszelkiego rodzaju infekcje. A że przeciwne bieguny lubią się przyciągać, szybko pojawia się bliskość, którą obciąża wielkie brzemię – para nie może się dotknąć. Nic nie szkodzi, że wszędzie walają się – o zgrozo – „zarodniki wirusa”, przenoszone drogą powietrzną i kropelkową. To dotknięcie dłoni miałoby zabić Sarę.

Wymęczone 2/5

Kocham Science-Fiction, a niedosyt dostępnych tytułów sprawia, że poziom tolerancji na wpadki twórców jest u mnie większy niż w przypadku innych gatunków. Mam jednak wrażenie, że od The Rain i tak wymagałem zbyt wiele. Informację o tym, że 6. odcinek był ostatnim przyjąłem z ulgą. Jeśli zabiorę się za oglądanie sezonu 3. (a na ten się zanosi), prawdopodobnie będę na wielkim głodzie S-F.

Jeśli jesteście mimo wszystko zdeterminowani, 2. sezon The Rain będzie dostępny w serwisie Netflix od piątku 17 maja.