Wbrew temu co może się wydawać, strzelanki pierwszoosobowe są już dość wiekową gałęzią rozrywki elektronicznej. Wiekowe stają się także funkcjonujące w tej konwencji marki, które od lat skutecznie kontynuują przyjęte przez siebie założenia i mechaniki rozgrywki, tak charakterystyczne dla poszczególnych tytułów. Sprawy nie inaczej mają się w przypadku serii gier Battlefield
– tytuł rozwijany z większym naciskiem na rozgrywkę wieloosobową w dużej skali. Z wszechobecną destrukcją i bogatą gamą pojazdów; będący zdecydowanie najbliżej symulacji dużej skali prawdziwego pola walki.
Stojąc przed obliczem wysokiego rozwinięcia i „kompletności” poprzednich odsłon serii; gdzie mieliśmy już i duże mapy, i różnorakie pojazdy, i wszechobecną destrukcję otoczenia – maksymalnie „dopompowaną” wizualnymi wodotryskami najwyższej jakości; bardzo łatwo stanąć przed kilkoma pytaniami – Czego jeszcze brakuje i co więcej można dodać do serii, żeby Battlefield V wniósł do niej powiew świeżości, a nie stał się rokrocznym odgrzewaniem tego samego z innym numerem przy nazwie? I czy twórcom z DICE udało się to dodać?
Battlefield V – Opowieści wojenne to dobry dodatek do wieloosobowego rdzenia rozgrywki
W trybie dla pojedynczego gracza znowu mamy do czynienia z Opowieściami wojennymi – serią kilku niepowiązanych ze sobą epizodów, zabierających nas w różne miejsca i etapy globalnego konfliktu. Od zasypanej śniegami Norwegii – gdzie jako młoda komandoska wesprzemy tamtejszy ruch oporu; przez tereny Prowansji – prowadząc do zwycięstwa oddział czarnoskórych tyralierów, walczących za kraj, którego wcześniej nawet nie widzieli na oczy; aż do samych Niemiec – by w epizodzie Ostatni Tygrys, zasiąść za sterami najniebezpieczniejszej maszyny II Wojny Światowej.
Singlowe tryby rozgrywki już dawno przestały być traktowane jako ważny element serii gier od DICE i nie inaczej jest w Battlefield V. Widać, że Opowieści wojenne to jedynie wprowadzenie do właściwej rozgrywki wieloosobowej; poziomy są krótkie, niezbyt rozbudowane i wystarczą niespełna 3-4 godziny by ukończyć je w całości. Także sztuczna inteligencja napotykanych wrogów pozostawia wiele do życzenia – nie czyniąc z nich niczego więcej ponad ruchome tarcze strzeleckie, umożliwiające sprawne posuwanie rozgrywki do przodu.
Epizody inspirowane są tymi mniej popularnymi historiami z przebiegu II Wojny Światowej
O wiele lepiej ma się kwestia samej historii fabularnej. Zawarte w Battlefield V Opowieści wojenne inspirowane są tymi mniej znanymi historiami II Wojny Światowej; dotychczas ignorowanymi i pomijanymi w grach komputerowych, oraz w popkulturze ogółem. Czuć tu powiew świeżości. Nawet mimo tego, że IIWŚ w grach została przewałkowana już na wszystkie możliwe sposoby. Szczególne wrażenie robi dodany do Battlefield V 4 grudnia, epizod Ostatni Tygrys. Kierując dowódcą niemieckiego czołgu prowadzimy do przodu śmiercionośną maszynę, wraz ze znajdującą się w niej załogą; złożoną z wymęczonych wojną, starych pancerniaków. To wszystko w chwili, gdy niemiecka machina wojenna sypie się w posadach, wśród wojsk panuje chaos, a między żołnierzami kryje się posępne zwątpienie.
Tu postacie są zarysowane dobrze, a zakończenie jest mocne. W iście propagandowym stylu przemy stalowym gigantem do przodu, masakrujemy alianckie siły pancerne i przedzieramy się przez ruiny niemieckiego miasta. Mimo satysfakcjonującego niszczenia kolejnych dziesiątek Shermanów, koniec jest bliski i z góry skazany na porażkę. Ostatni tygrys jest tym bardziej ciekawy, że gry komputerowe niezbyt często pozwalają zasiąść nam po niemieckiej stronie globalnego konfliktu. Zdarza się, że możemy poprowadzić niemiecką armią w różnorakich strategiach czasu rzeczywistego; sam jednak nie pamiętam, kiedy miałem okazję grać jako Niemiec w pierwszoosobowej strzelance.
Rozgrywka wieloosobowa jest lepsza niż kiedykolwiek
Tryb multiplayer jest najmocniejszą stroną gry Battlefield V i solidnym powodem by wydać na nią pieniądze. Mamy w nim wszystkie cechy wcześniejszych odsłon wieloosobowych starć na wirtualnym polu bitwy. Jest osiem zróżnicowanych wielkościowo map – od starć piechoty, bardziej kameralnych i zwartych, do tych wielkoformatowych, pełnych pojazdów, na otwartym terenie. Są satysfakcjonujące pojazdy – ciężkie czołgi i myśliwce. Są także dobrze znane klasy postaci. Nie obyło się jednak bez kilku zmian, nieco przebudowujących sposób rozgrywki wieloosobowej.
Większy nacisk położono na kooperację członków czteroosobowych zespołów, z jakich składają się poszczególne drużyny. Po odrodzeniu, grę rozpoczynamy z dość ograniczonym zapasem amunicji; toteż niezbędne staje się jej ostrożne lokowanie w żołnierzach nieprzyjaciela, bez zbędnego marnowania. Konieczne jest także pozyskiwanie amunicji z zabitych wrogów, czy od członków zespołu – jeśli grają odpowiednią klasą postaci. W kryzysowej sytuacji możemy udać się także do specjalnego punktu, który uzupełni nam braki w amunicji.
Battlefield V – kooperacja jest kluczem do sukcesu
Poza amunicją, w razie potrzeby, członkowie zespołu (medycy) mogą podrzucić nam także apteczki; niezbędne do odzyskania pełnego zdrowia, po przyjęciu wielu wrogich trafień. Jeśli z nimi nie zdążymy i zostaniemy zabici przez siły nieprzyjaciela, kolejną deską ratunku może być reanimacja – w Battlefield V reanimować może każda klasa postaci (tylko w obrębie 4 osobowego zespołu); jednak medycy robią to dużo szybciej i mają możliwość podnoszenia wszystkich członków drużyny. W Battlefield V można w pojedynkę wyjść na pole walki i zebrać kilka fragów, jednak to kooperacja z innymi graczam czyni rozgrywkę satysfakcjonującą.
Ciekawym rozwiązaniem jest także możliwość budowania umocnień na zajętych wcześniej strefach. Postawione przez inżynierów ściany potrafią nieco zmienić sposób walk i utrudnić przeciwnikowi odbijanie punktów. Jak wszystko, nie są jednak niezniszczalne. Przy użyciu odpowiednie sprzętu można się ich sprawnie pozbyć, wysadzając w powietrze lub rozjeżdżając. Mimo wszystko, to ciekawe urozmaicenie. Móc zmieniać kształt stref i lokacji; zaskakiwać wroga nie tylko poprzez destrukcję.
Battlefield V – najlepsza odsłona serii
Battlefield V to solidna gra wieloosobowa, z Opowieściami wojennymi będącymi dobrym fabularnym wprowadzeniem do rozgrywki. Wszystko spina świetna oprawa audiowizualna, pełna potęgujących chaos wodotrysków, tak charakterystycznych dla gier od DICE. Gra łączy elementy znane z poprzednich odsłon serii z kilkoma nowymi rozwiązaniami, dzięki czemu wprowadza jakość rozgrywki wieloosobowej na jeszcze wyższy poziom. Gra ma być wspierana przez DICE przez dwa lata, toteż dostanie jeszcze masę nowej treści i usprawnień. Stając w obliczu powyższego, jako zapalony fan serii, mogę polecić każdemu grę Battlefield V. Brać śmiało, to najlepsza odsłona serii.