Dwuosobowe gry karciane „pojedynkowe” mają pewną brzydką tendencję: umierają, kiedy naprawdę się w nie wciągnę. Tak było z moim nieodżałowanym sieciowym M&M: Duel of Champions, tak jest również z opisywanym dzisiaj Warhammerem Inwazja. To był pierwszy tytuł, jaki kupiłem (podstawka + kilka małych dodatków, używane) i bawiłem się świetnie. Niestety, dalsza rozbudowa gry trwała całe wieki – Szturm udało mi się zakupić dopiero po kilku latach, Kataklizmu nadal nie posiadam. Rodzi się pytanie – czy w ogóle było warto zainwestować w ten tytuł?
Zawartość
Pierwszą rzeczą jaką warto zrobić po otwarciu pudełka to wywalenie wkładki, w przeciwnym wypadku zabraknie nam miejsca jeśli zdecydujemy się na jakąkolwiek rozbudowę gry. W środku znajdziemy dosyć długą instrukcję, znaczniki, plansze stolic oraz cały zestaw kart.
Do instrukcji nie mogę się przyczepić. Zasady tłumaczy w poprawny sposób, choć oczywiście w trakcie gry mogą się pojawić wątpliwości. W takim wypadku warto jest posiłkować się FAQ. Gorzej niestety z jej układem – czasem musimy się nieźle naszukać interesującego nas fragmentu.
Znaczniki beczek oraz czaszek są naprawdę świetne – wyglądają bardzo dobrze, dodatkowo są grube, więc szybko się nie zniszczą. Nieco mniej podobają mi się znaczniki podpalenia, ale nie są tragiczne.
Karty są standardowej jakości, czyli mogłyby być nieco grubsze. Grafiki? Jak to w karciankach – część kart wygląda fenomenalnie, część jest po prostu brzydka lub średnia. Ogólne wrażenie jest jednak pozytywne, choć nie są to najpiękniejsze karty, jakie w życiu widziałem (DoC [*]). Nie do końca za to podobają mi się rewersy – w porównaniu do reszty komponentów wydają się trochę… nijakie.
Zasady
Wybieramy jedną z 4 (z dodatkiem 6) nacji i wykładamy na stół jej stolicę złożoną z trzech stref: Misji (dobieranie kart) Pola Bitwy (atak stref przeciwnika) oraz Królestwa (pozyskiwanie zasobów). Po przygotowaniu swojej talii (składającej się z minimum 50 kart) zaczynamy właściwą rozgrywkę. Ta składa się z kilku faz.
- Początek tury – możemy w tym czasie wykonywać wszelkie akcje z kart.
- Faza królestwa – odnawiamy swoją pulę zasobów i ponownie mamy możliwość wykorzystania akcji.
- Faza misji – dobieranie kart i wykonywanie akcji
- Faza stolicy – zagrywanie z ręki kart Jednostek, Wsparcia oraz Misji do odpowiednich stref.
- Faza Pola Bitwy – atak dowolnej strefy przeciwnika jednostkami znajdującymi się na Polu Bitwy. Broniący może bronić się.
- Koniec tury – kolejny gracz staje się aktywnym graczem.
Gra kończy się, jeśli płoną 2 strefy Stolicy gracza (czyli zadano im ponad 15 obrażeń) lub gracz nie ma już więcej kart w talii.
Wrażenia
Zawsze miałem problem ze znalezieniem odpowiadającej mi mechanicznie karcianki. Większość grających już znajomych zwykle polecała mi Magic: The Gathering. Z całym szacunkiem dla tej gry – uważam część z rozwiązań za archaiczne i raczej do tego tytułu (tudzież jego klona czy to w wersji fizycznej czy sieciowej) nie zasiądę. Dlatego też byłem wręcz zachwycony pierwszymi partiami w Warhammera Inwazja. Obecnie zachwyt nieco ostygł (zwłaszcza po pierwszych rozgrywkach w Podbój), ale nadal jestem z niej bardziej niż zadowolony.
Przede wszystkim podoba mi się sposób zarządzania zasobami i dociągiem kart. Musimy zastanowić się jakimi kartami rozbudować daną strefę, ile oraz jakie karty poświęcić na „rozszerzenie”. Wszystko to działa bardzo dobrze.
Warhammer Inwazja nie jest może najtrudniejszą karcianką, ale daję naprawdę spore możliwości taktyczne. Talie każdej nacji można zbudować na kilka sposobów (o ile mamy odpowiednie dodatki oczywiście, ale o tym później). Możemy również skorzystać z kart neutralnych. Mamy możliwość zawiązania sojuszu z inną frakcją, aby zniwelować minusy naszej a wykorzystać silne strony sojusznika. Osobiście nigdy nie lubiłem „mieszać” frakcji, ale zdaję sobie sprawę, że niektóre kombinacje mogą dawać naprawdę wiele. Odwrócić sytuację mogą także chociażby karty Misji, do których przydzielamy jednostki. Jest nad czym myśleć!
Najtrudniejszy do ocenienia jest balans. Z prostej przyczyny – nie grałem w Warhammera Inwazja turniejowo (właściwie w momencie zakupu przeze mnie używki gra już umierała), a jedynie w niewielkim gronie nieprzekraczającym 10 znajomych. Prawdopodobnie turniejowy gracz mógłby zmieść mnie z powierzchni Ziemi bez większego problemu. Wydaje się jednak, że Zestaw Podstawowy jest całkiem nieźle zbalansowany. Osobiście wydaje mi się, że Imperium lekko odstaje, jednak nie w jakiś drastyczny sposób. I tu zaczyna pojawiać się problem z Warhammerem Inwazją.
Po kilku partiach stwierdziłem, że warto wyrównać szansę i dokupiłem jeden z dodatków skupiających się na Imperium. Poprawiło to ich sytuację, ale nadal wydawali się słabsi od Krasnoludów i Orków. Wtedy kupiłem kolejny mały dodatek. „O, Chaos jest teraz cienki”. Kolejny. „Ciekawe jak te Elfy?”. Szturm na Ulthuan. Marsz Potępionych… urok grania w LCG – wpadasz w sidła systemu i kupujesz kolejne dodatki, z tym że w pewnym momencie dostrzegasz, że cały balans poszedł na ryby. Niestety w Inwazji jest to bardzo widoczne. Obecnie moje talie wyglądają „w miarę ok” pod względem balansu, więc raczej nie pokuszę się o kolejny dodatek.
Klimat gry również trzyma poziom. Sam rozpoznaję sporą większość jednostek, mimo że wielkim fanem świata Warhammera nie jestem. Całość jest utrzymana w nieco złowrogo-ponurym stylu, co niewątpliwie ma swój urok.
Czas trwania gry i podsumowanie
Czas trwania rozgrywki? Wszystko zależy od talii i układu kart. Najszybciej skończyłem w około 7 minut (trafiłem bardzo ładną rękę Orkami), najdłuższa trwała nieco 40 minut.
Czy poleciłbym zakup Warhammera Inwazja? Tak, z jednym małym zastrzeżeniem: nie nastawiaj się na granie turniejowe. Sam Zestaw Podstawowy spokojnie wystarczy na wiele partii. Jeśli jednak ktoś chce rozbudować talie, to proponuję zakup od razu całego cyklu dodatków – w ten sposób choć częściowo unikniemy problemów z balansem. Inwazja ma proste zasady, nie będąc przy tym prostacka, co jest chyba największym plusem tej gry. Niestety, gra już umarła i nie będzie więcej dodruków Zestawu Podstawowego oraz dodatków.
Egzemplarz własny