W życiu każdego chłopca pojawia się moment, w którym jest zachwycony koleją. Niech rzuci kamieniem ten, kto nie miał kolejki elektrycznej. Sam nie różnie się od milionów facetów na tym świecie. Lubię ciuchcie. Dziecięca fascynacja wprawdzie długo nie przeżyła, jednak w późniejszym okresie bardzo chętnie sięgałem po PCtowe Railroad Tycoon (dwójeczkę bardzo polecam). Dlatego kiedy usłyszałem o grze planszowej na licencji to doszedłem do wniosku, że muszę ją mieć. No i mam :-)
Zawartość pudła
Ok, ale dlaczego to nazywa się Railways of the World? Z prostej przyczyny – wynik zawirowań licencyjnych. Pierwsza wersja miała Railroad Tycoon w nazwie, teraz zastąpiono ją Railways of the World. Podobną sytuację mieliśmy chociażby z Age of Empires, które obecnie nazywa się Empires: Age of Discovery.
Ale wróćmy do Railways of the World. Zaopatrzyłem się w wersję „na bogato” tj. 10th Anniversary Edition, która zawiera dodatkowy moduł z mapą Meksyku. Koszt takiego cacka to około 300zł. W zamian dostajemy naprawdę kawał sk..dużego pudła. To chyba największa rozmiarowo gra, jaką kiedykolwiek miałem w kolekcji.
Co w środku? Po pierwsze, dwie mapy. Mapa Stanów jest po prostu ogromna. Jeśli wierzyć serwisowi BGG (sam nie mierzyłem) to jej rozmiar to 91x114cm. Mapa Meksyku jest zdecydowanie mniejsza. Reszta elementów, poza niezbyt ładnym torem punktacji, znajduje się w przygotowanym organizerze. Mamy tu bardzo ładne pionki w formie pociągów (WOW), śliczne znaczniki „pustych miast” (WOW), kapitalne karty z historycznymi zdjęciami (WOW) i… a co to? Papierowe pieniądze, chyba najgorsze jakie w życiu widziałem. Wprawdzie te z Eurobusinessu są brzydsze, ale mam wrażenie, że są lepsze (sic!) jakościowo. Powiem krótko – lepsze wydrukowałbym na domowej drukarce, na standardowym papierze. Szkoda, bo reszta wygląda bardzo dobrze.
Jeszcze słowo o instrukcji – tak naprawdę opis zasad to może 2-3 strony, na reszcie z 22 stron znajdują się modyfikacje zasad dla poszczególnych map (także tych niedostępnych), opcjonalne zmiany w zasadach oraz dodatki opcjonalna. I tutaj na chwilę się zatrzymam. Modułów zmieniających lekko zasady jest aż 6, przy czym w pudełku… nie znajdziemy żadnej. Co gorsza – widziałem tylko jedną w sprzedaży w polskim sklepie – Event deck to dodatkowe ~40zł. Szkoda, że nie zawarto tego w edycji jubileuszowej, nawet kosztem zwiększenia ceny.
Zasady (skrót)
To, co tutaj znajdziecie to opis podstawowych zasad Railways of the World. Niektóre fazy mogą wyglądać inaczej, jeśli zdecydujemy się na opcjonalne zasady. Po przygotowaniu rozgrywki i obowiązkowym odpaleniu „Thomas the Tank Engine Theme Song„, rozpoczynamy grę od fazy licytacji. W niej będziemy decydować o tym, kto rozpocznie daną turę. Ma to ogromne znaczenie dla rozgrywki i co do zasady – warto być pierwszym. Co jest naszym zadaniem? Zdobycie jak największej liczby punktów. Te zdobywamy za zadania (wspólne oraz osobiste), a także za dostarczanie towarów do innych miast.Po zadecydowaniu o kolejności każdy z graczy wykonuje 1 z 5 dostępnych akcji (budowanie torów, urbanizacja, modernizacja swoich pociągów, dostarczanie towarów oraz dobranie karty operacji). Każdy gracz ma 3 tury akcji. Po tych trzech turach nadchodzi ostatnia faza dochodu i zapłaty dywidend. Gra kończy się w momencie wyłożenia ustalonej liczby znaczników Pustych Miast.
Wrażenia
Może nie widać tego po skrócie zasad, zwłaszcza że nie chciałem bez sensu przepisywać instrukcji, ale reguły Railways of the World są banalnie proste. 3 proste fazy, z czego tak naprawdę większego pomyślunku wymaga od nas jedynie faza akcji. Super prawda? I tak, i nie. Wprawdzie zasady są prościutkie i dają dużo możliwości działania, ale osobiście, biorąc pod uwagę cenę, oczekiwałem nieco większego skomplikowania. I znalazłbym to, czego chce, gdyby w tej wersji zawarto mini-dodatki. Tak, wiem że marudzę, ale boli mnie dość mocno to, że za niemal 300zł otrzymałem grę na poziomie skomplikowania Królestwa w Budowie. Railways of the World mógłbym niemal nazwać tytułem familijnym…
…niemal. Owszem, takie możemy mieć wrażenie przez kilka pierwszych tur, ponieważ plansze są dość duże i początkowo jest sporo wolnej przestrzeni. Jednak później wchodzą do gry karty operacji, konflikty interesów, „wbijanie się” w przestrzeń konkurencji. Słowem – idziemy na noże. I mimo że bezpośrednio nie możemy nic zrobić rywalowi, to chyba w żadnej innej grze blokowanie komuś pól nie było tak podłe jak w Railways of the World. Mówiąc krótko, gra zaczyna robić się naprawdę wredna, a bluzgi i groźby latały nad stołem. Kocham to :-)
Bardzo ważnym aspektem jest odpowiednie planowanie. Zaczynamy bez jakiejkolwiek gotówki, jesteśmy zmuszeni do zakupu odpowiednich obligacji. Te wprawdzie zapewnią nam pieniądze, ale co turę musimy jest spłacać. Dodatkowo zabierają nam punkty na koniec gry. Stawianie torów również trzeba zaplanować. Każdy chciałby zgarnąć dodatkowe punkty za najbardziej dochodowe połączenia (opisane na kartach pomocy), a także tak przewozić towary, by przeciwnicy na tym nie zarobili. Bardzo podoba mi się ten aspekt Railways of the World.
Podoba mi się również zawarcie różnych wariantów danych faz. Nie podoba ci się licytowanie tylko o pierwsze miejsce? To licytujmy się o każde kolejne! A może wyrównać szanse graczy i dać każdemu „przegranemu” w licytacji dodatkowe fundusze? Tylko od nas zależy z której opcji będziemy korzystać.
Klimat
Gdyby nie budowanie torów, to dość szybko zapomniałbym, że prowadzę przedsiębiorstwo kolejowe. W skrócie zasady można przetłumaczyć w ten sposób: zrób połączenia między kolorkami. Dostarcz sześcianik danego koloru do przestrzeni w tym samym kolorze. Liczba na karcie pociągu pokazuje o ile torów możesz przemieścić kwadrat. Mało klimatycznie to brzmi, prawda? Troszkę szkoda, że nie pokuszono się nawet o nazwanie przewożonych towarów.
Nie czujemy tu również większego poczucia rozrostu naszej firmy. Zbieramy coraz więcej pieniędzy, ale nasze możliwości pozostają takie same. Ulepszenie pociągów to wpływa jedynie na odległość z jakiej możemy przewozić towary. Nic nadzwyczajnego szczerze mówiąc.
Skalowanie, czas trwania gry, regrywalność
Jakbym się nie starał i jakiej mapy nie wybrał – Railways of the World po prostu nie działa dobrze na dwie osoby. Cała faza licytacji jest właściwie do wywalenia. Jeśli gramy w 3 osoby to polecałbym mapę Meksyku, na USA będzie zdecydowanie za luźno. Od 4+ polecałbym raczej USA.
Czas trwania gry? To trudne do określenia. Dlaczego? Ano dlatego że mamy tu zarówno dwie różne mapy jak i modyfikatory zasad. Generalnie Railways of the World zwykle zajmuje około 2h, aczkolwiek możemy zarówno rozgrywkę wydłużyć, jak i skrócić.
Elementów losowych wpływających na regrywalność trochę mamy. Towary za każdym razem losujemy z woreczka, więc ich rozmieszczenie będzie różne. Podobnie z kartami celu oraz kartami operacji. Nie narzekałbym na regrywalność, o ile podoba nam się podstawowy koncept, który będzie niezmienny.
Podsumowanie
Jestem bardzo zadowolony z rozgrywki w Railways of the World. Proste zasady, sporo kombinowania, wrednota rozgrywki, regrywalność… wszystko znajdziemy w tym wielkim pudle. Zdecydowanie mniej jestem zadowolony z ceny. Za taką kwotę oczekiwałem jednak większych możliwości. Brakuje tu również jakiegokolwiek klimatu, ot suche euro.
Pozostaje mi teraz jedynie polować na mini-dodatki do gry. Chyba że mojego wewnętrznego Sknerusa McKwacza wcześniej trafi szlag jak sobie przypomnę cenę i sprzedam Railways of the World w diabły. Mimo wszystko polecam zapoznać się z tym tytułem, najlepiej w jakiejś tańszej wersji, np. Railways of the Nippon, które kosztuje o około 100zł.
EGZEMPLARZ WŁASNY