Temat czarnej śmierci zawsze wydawał mi się nieco zbyt rzadko wykorzystywany w obecnej popkulturze, a przecież miał ogromne znaczenie dla historii ludzkości. Szkoda, bo temat jest wart wykorzystania. Nawet w tak prostej grze jak Rattus.
Zawartość
Jakiś czas temu udało mi się w końcu dorwać egzemplarz w języku polskim wydany swego czasu przez wydawnictwo Axel. Na chwilę obecną w sklepach możemy znaleźć niestety wyłącznie wersję angielską. Nie jest to wielki problem, gdyż gra jest w stu procentach niezależna językowo.
Pudełko Rattusa nie jest zbyt duże, co już sugeruje nam z jaką grą mamy do czynienia. W środku zawartości również nie ma wiele – trochę żetonów, standardowe drewniane znaczniki, niewielka plansza i karty (a właściwie grube kafle) stanów. Całość graficznie wygląda… ok. Nie mamy tu ani nic specjalnie ciekawego, ani rażącej po oczach brzydoty. Słowem – solidnie, ale nie zapadająco w pamięć.
Zasady gry
Rozgrywka w Rattusa jest dziecinnie prosta. Po przygotowaniu planszy i rozmieszczeniu żetonów szczurów przystępujemy do właściwiej rozgrywki. W swojej turze gracz wykonuje dwie bądź trzy fazy – jedna z nich jest nieobowiązkowa. Akcją nieobowiązkową w Rattusie jest dobranie karty stanu. Karta ta daje graczowi dodatkowe zdolności, jednak staje się on bardziej podatny na plagę Czarnej Śmierci.
Oprócz tego mamy również dwie obowiązkowe fazy. W pierwszej z nich umieszczamy nowe kostki na planszy w liczbie odpowiadającej żetonom szczurów. Ostatnia faza to przemieszczenie pionka Zarazy do sąsiedniego regionu. Następnie, o ile mamy tam więcej niż 2 żetony szczurów oraz jakiekolwiek kostki, po kolei odkrywamy żetony zarazy i rozpatrujemy ich efekty. Głównym efektem jest usunięcie odpowiedniej liczby wcześniej umieszczonych na mapie kostek. Rozgrywka kończy się w dwóch przypadkach: gdy wyczerpie się zapas żetonów szczurów lub któryś z graczy ma na planszy wszystkie swoje kostki populacji. Wygrywa osoba, która w momencie zakończenia gry ma na planszy najwięcej kostek… uff… napisanie tego było dłuższe, niż wytłumaczenie.
Wrażenia
Nie do końca byłem pewien czego spodziewać się po Rattusie, ale pierwsza rozgrywka nie pozostawiła złudzeń – mamy do czynienia z bardzo prostą grą. Można wręcz powiedzieć fillerem. Zasady możemy wytłumaczyć dosłownie w kilka chwil i już jesteśmy gotowi do gry. Właściwie gdyby nie temat Czarnej Śmierci to moglibyśmy mówić o tytule familjinym. Z drugiej strony, poza grafikami właściwie większego klimatu tutaj nie ma.
Poza prostotą rozgrywki bardzo podoba mi się sama dynamika. Poszczególne ruchy trwają dosłownie parę chwil. Nie przypominam sobie sytuacji, w której ktoś zastanawiał się nad ruchem dłużej niż minutę.
Nie ma również co ukrywać – Rattus jest grą mocno losową. Nigdy nie wiemy jakie żetony znajdują się akurat na naszym obszarze. Dokładanie kolejnych kostek populacji zawsze obarczone jest pewnym ryzykiem. Podobnie jak korzystanie z kart stanów. Nie oznacza to jednak, że nie da się solidnie zaplanować kolejnych działań – po prostu zawsze warto wziąć pod uwagę, że nasz plan może się nie udać.
Ostatnią rzeczą, która mnie osobiście przekonała do Rattusa, jest negatywna interakcja. Może nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale Rattus jest naprawdę podłą grą. Wpychanie pionka Zarazy na tereny oblegane przez przeciwników czy podbieranie sobie kart stanów jest tutaj na porządku dziennym. Ja to uwielbiam, więc tytuł kupił mnie od razu, ale wiem, że nie każdy jest fanem bycia wrednym.
Skalowanie, czas trwania gry, regrywalność
Teoretycznie w Rattusa możemy grać w składach 2-4, ale osobiście uważam, że najlepiej gra się w 3 osoby. Wiem, że BGG poleca grać w cztery osoby, jednak w tym składzie było dla mnie nieco zbyt chaotycznie i mieliśmy sporo trudności z konkretnym zaplanowaniem naszych działań. Natomiast w dwie osoby jest lekko za luźno na planszy, na dodatek często podbieramy sobie „tę jedną jedyną sensowną kartę stanu w tym momencie”. W trzy osoby jak dla mnie gra się w Rattusa idealnie.
Ile trwa rozgrywka? Jeśli gracze są wprawieni w bojach to zapewne da się zejść nawet do 30 minut, zwykle partie trwają o kwadrans dłużej. Dzięki temu Rattus świetnie nadaje się jako przystawka przed daniem głównym danego dnia.
I dochodzimy do aspektu Rattusa, na który najbardziej będę narzekał. W wersji podstawowej otrzymujemy jedynie 6 kart stanów. Wszystkie są od razu w grze, więc jedynym czynnikiem wpływającym na różnorodność partii są żetony szczurów. Troszkę mało, dlatego tutaj Rattus otrzymuje ode mnie sporego minusa. Jest tu jednak pewne ALE.
Dodatki
A tym wspomnianym wyżej ALE są dodatki. Tych jest naprawdę sporo. I mimo tego, że w większości są one dostępne jedynie w języku angielskim to warto się w chociaż jeden dodatek zaopatrzyć. Sam posiadam dodatek Szczurołap oraz promocyjne „Legendarne postacie”. Dzięki temu rozgrywki stają się nieco bardziej urozmaicone. Istnieje również możliwość rozszerzenia gry (dodatkiem Africanus) do nawet 6 osób. Od siebie powiem jedno – dodatek do Rattusa jest po prostu niezbędny do tego, żeby długo bawić się grą. W przeciwnym wypadku dość szybko nam się znudzi.
Podsumowanie
Jestem bardzo zadowolony z Rattusa i ponad roczne polowanie na własną kopię zdecydowanie było warte zachodu. Cieszę się, że od razu otrzymałem egzemplarz z dodatkami, gdyż w przeciwnym wypadku prawdopodobnie szybko znudziłbym się samą podstawką. A tak Rattus grzecznie leży na półce i uzupełnia moją kolekcję. Jeśli szukacie szybkiej, prostej gry to Rattus jak najbardziej może spełnić te oczekiwania. Ze swojej strony jak najbardziej jestem na TAK.
EGZEMPLARZ WŁASNY