Początkowo przyjemnie zaskakująca przemyślaną mechaniką i retro-futurystyczną stylistyką ze szczyptą steampunka, gra Steel Rats, bardzo szybko rozczarowuje monotonną rozgrywką, która po dwóch godzinach gry, jasno daje do zrozumienia, że wszystkie niespodzianki już wypaliła i dalej będzie już tylko więcej tego samego.
Wypuszczona spod skrzydeł studia Tate Multimedia (odpowiedzialnego m.in. za Kangurka Kao) produkcja Steel Rats to dynamiczna platformówka 2,5D. Utrzymana w retro stylistyce lat 50, gra przenosi nas do fikcyjnego miasta Coastal City, teraz opanowanego przez nieznanego pochodzenia Złomboty (czyli takie roboty zrobione ze złomu). Naszym zadaniem jest pokierowanie jednym z członków gangu motocyklowego – o tytułowej nazwie Steel Rats – i stawienie czoła mechanicznym przybyszom panoszącym się po ulicach miasta. Jako broń (i środek transportu) posłuży nam nasz retrofuturystyczny motocykl – z ryczącym silnikiem, piłą w przednim kole i całą masą reszty uzbrojenia.
Kierować możemy jednym z czterech członków gangu, różniącym się od reszty umiejętnościami i uzbrojeniem. Gra umożliwia dowolne przełączanie się między nimi w dowolnym momencie. Niestety, różnice między motocyklistami są bardzo słabo odczuwalne, toteż najwygodniej jest wybrać ulubioną postać, ulepszyć jej motocykl i grać tylko nią – całkowicie zapominając o reszcie gangu. Po przejściu danego poziomu zostajemy nagradzani złomem, wypada on także ze zniszczonych Złombotów. Jego odpowiednia ilość umożliwia modernizowanie danej postaci/motocykla, pod kątem jego sprawności bojowej i wyglądu, zapewniając, na przykład, dłuższy pasek wytrzymałości motocykla i ładniejszy kolor lakieru.
Steel Rats – gra momentami staje się wymagającą zręcznościówką
Ogólna mechanika rozgrywki przypomina przemodelowaną grę o motocyklach trialowych, w której pokonuje się górzyste przeszkody starając się nie przewrócić do tyłu ani do przodu. W Steel Rats także poruszamy się jedynie na boku ekranu, mogąc zawracać i minimalnie zmieniać tor jazdy w celu ominięcia ewentualnych przeszkód. Do tego dochodzi możliwość skoku, jazdy po ścianie (jeśli ta została pokryta specjalną powierzchnią) i przecinanie niektórych obiektów piłą tarczową przedniego koła. Cała rozgrywka opiera się na sprawnym pokonywaniu kolejnych lokacji – przejeździe z punktu A do punktu B, ze zręcznym manewrowaniem między przeszkodami i Złombotami, które ewentualnie możemy pociąć, zestrzelić lub po prostu rozjechać. Od czasu do czasu trafimy także na bardziej wymagającego bossa.
Początkowo przyjemna, mechanika rozgrywki szybko staje się nużąca. Po nieco ponad godzinie gry, zdajemy sobie sprawę, że widzieliśmy już wszystko i kolejne poziomy uświadczą nas już tylko większą ilością tego samego. Sytuacji nie ratuje ciekawa stylistyka poszczególnych lokacji, wizualnie bardzo od siebie różnych, bo praktycznie każdy poziom to po prostu przejazd z punktu A do punktu B. Toteż Steel Rats całkowicie odpada jako kilkugodzinny pożeracz czasu, mimo tego, że samej rozgrywki może wystarczyć na wiele, naprawdę długich godzin. Z drugiej strony, gra Steel Rats świetnie sprawdzi się jako okazjonalny umilacz czasu, do którego w wolnej chwili można zasiąść przy konsoli lub pececie, na przysłowiowe piętnaście minut. Chociaż ja żałuję, że tytuł ten nie jest dostępny na urządzenia mobilne, bo świetnie sprawdziłby się na smartfonach.