Reklama
aplikuj.pl

Recenzja komiksu All You need is Kill

Żyj, zgiń, powtórz…

To nie pierwszy raz, gdy komiks podbija amerykańskie wytwórnie filmowe, ale japońska twórczość spod znaku mangi w murach Hollywood to prawdziwy ewenement, na tyle wyjątkowy, że warto poświęcić mu kilka słów. Jest to temat o tyle istotny, bowiem raz po raz słyszymy zapowiedzi kolejnych adaptacji azjatyckich komiksów przez amerykańską maszynę medialną, co zapewne przyprawia niektórych z Was o dreszcze. I słusznie.

Zanim jednak przejdziemy do konkretów należą się wam słowa sprostowania, mianowicie manga All You need is Kill nie posłużyła w bezpośrednim przełożeniu, jako materiał na scenariusz filmu Na Skraju Jutra, w którym główną rolę odegrał aktor Tom Cruise. Za pierwotny pomysł odpowiada pisarz Hiroshi Sakurazaka, czyli autor powieści noszącej identyczny tytuł, co manga, choć wydanej dość dawno temu, bo jeszcze w 2004 roku. Komiks i film wspólnie zaatakowały odbiorców dziesięć lat później działając całkowicie niezależnie od siebie.

Przebudzenie

Pamiętacie prześmieszny film Dzień Świstaka, gdzie prezenter pogody grany przez Billa Murray’a wysłany z zadaniem dokonania relacji z zapomnianej przez ludzi mieściny musiał jakimś cudem na nowo przeżywać ten sam dzień, będąc więźniem niewytłumaczalnej pętli czasowej? To, co jednak było dane przeżyć Keijiemu – bohaterowi mangi i powieści – nie przyprawia o uśmiech na twarzy. Po tym jak ginie w walce budzi się w swojej pryczy w bazie wojskowej, na skraju Japonii, by przez cały dzień następnie dokonać rytuału rutyny tylko po to żeby wczesnym rankiem następnego dnia ponownie umrzeć bolesną śmiercią w brutalnej bitwie, gdzieś na Pacyfiku. Co gorsza tylko on jest świadom całego fenomenu pozostając samotnym w swojej agonii.

Musicie wiedzieć jednak, że nie jest to zwyczajna bitwa między ludźmi. Wojna toczy się przeciw istotom zwanymi Mimikami prawdopodobnie pochodzącymi z kosmosu. Jako nowi kolonizatorzy terraformują powierzchnię Ziemi, zamieniając obecny ekosystem w trujące środowisko, tworząc tym samym przestrzeń, w której pierwotni mieszkańcy błękitnego globu nie są wstanie przeżyć. Mimiki prowadzą także skuteczną kampanię przeciw ludziom, niszcząc kolejne miasta zostawiając po sobie morze martwych ciał. Co gorsza, mimo zjednoczenia narodów w wojnie o przetrwanie, z wykorzystaniem zawansowanych skafandrów bojowych, nowoczesnego uzbrojenia konwencjonalnego jak i całego asortymentu broni masowego rażenia wynik bitew jest prawie zawsze taki sam – Mimiki odbierają nam kolejne połacie Ziemi zmuszając ludzi do stałej defensywy.

Nie jestem sam

Keiji jednak łatwo się nie poddaje. Uświadamia sobie, że posiadł wyjątkowy dar, o jakim większość wojaków marzy, czyli zdolności pozyskiwania doświadczenia bojowego z każdą kolejną walką mimo odnoszonych ran i poniesionej śmierci. Doprowadza do perfekcji swoje ruchy, szuka nowych strategii, rozwiązań na konkretne przeciwności przeistaczając się w coraz bardziej efektywną maszynę do zabijania.

all-you-need-is-kill_01

Inspiracją dla naszego bohatera jest także Rita Vrataski – członkini oddziałów specjalnych armii USA – którą spotkał „pierwszego” dnia bitwy, gdy umierał w skutek poniesionych ran. Stalowa Suka, bo tak przezywają ją żołnierze, jest jedynym najskuteczniejszym sposobem w eksterminacji Mimików, a każda bitwa z jej udziałem kończy się sukcesem. Jej krwisto czerwony kombinezon oraz wielki topór zamiast karabinu szturmowego stały się symbolem siły ludzkości i oporu w walce z bezwzględnym najeźdźcą. Obecność jej oddziału w bitwie ma kluczowe znaczenie, albowiem dowództwo nie może pozwolić sobie na utratę Japonii – jedynego pozostałego producenta skafandrów bojowych.

Jak wkrótce się okaże nadprzeciętne umiejętności Rity nie są wynikiem zwyczajnego treningu. Przyglądając się Keijiemu w bitewnym zgiełku, widząc jak żołnierz należący do kompanii rekrutów kładzie trupem kolejne zastępy Mimików, zadaje mu pytanie która to już jego pętla? W ten sposób jako czytelnik otrzymujemy nagły zwrot akcji plus solidną zachętę do dalszej lektury. Kluczem do tajemnicy jest zarówno Rita jak i Keiji, zaś obecność pętli czasowej przekłada się bezpośrednio na porażki ludzi w wyniszczającej wojnie.

Podobieństwa i różnice

Obraz Na Skraju Jutra w reż. Douga Limana to kawałek dobrego kina rozrywkowego, a i sam Tom Cruise nie zawiódł. Ponadto film przepełnia spora dawka humoru, co poniekąd pozwala odetchnąć widzowi od przygnębiającej wizji śmierci. Na tym właśnie polega fundamentalna różnica między wizją reżysera a twórcą mangi – komiks nie pociesza, nie wygładza, tudzież nie klepie po główce czytelnika, zapewniając że stronę dalej będzie lepiej i wszyscy wrócą szczęśliwie do domu. Liman nagiął do tego stopnia fabułę noweli, że mamy wymuszone, iście amerykańskie zakończenie z powiewającą flagą w dłoniach głównego odtwórcy roli, w dodatku w typowej dla niego manierze scenariusz ma kilka luk pozostawiających widza na pastwę domysłów, względnie nieścisłości.

Pod tym względem manga All You need is Kill trzyma się znacznie bliżej zawartości noweli, prowadząc czytelnika konsekwentnie do finalnej konkluzji, serwując po drodze anatomię przemiany psychiki bohatera ginącego za każdym razem w coraz to brutalniejszy sposób, po wszelkie smaczki czyniące opowieść jeszcze bardziej zaskakującą z szczególnym uwzględnieniem finalnego aktu. Rzecz jasna manga nie jest wyłącznie mrocznym przeciwstawieniem filmu, gdyż autorzy sprawnie manipulują „gęstością” atmosfery, fundując momenty odprężenia.

Naturalnie mamy jeszcze całą masę technicznych różnic – akcje dziejące się w Europie (film) i Azji (manga), główni bohaterowie, wygląd uzbrojenia z moim zdaniem przewagą japońskiej wizji po prezencję samych Mimików, choć dla odmiany akurat te „amerykańskie” bardziej przypadły mi do gustu. Zdecydowanie manga dominuje także w temacie przemocy, serwując obrazki jakie nie poleciłbym młodym czytelnikom.

Żyj, zgiń, powtórz…

Nad All You need is Kill w przeciwieństwie do większości komiksów japońskich pracowała większa grupka osób – typowa manga to najczęściej dzieło jednego autora, z rzadka dwóch osób dzielących się obowiązkami, zaś sztab odpowiedzialny za tusz czy żmudne elementy tła pozostaje zawsze anonimowy (zupełnie inaczej niż w Ameryce). Scenariusz został ukuty przez samego twórcę noweli czyli Hiroshiego Sakurazakę, dlatego mogliśmy spodziewać się należytego poziomu. Scenopisy przygotował Ryouske Takeuchi, oryginalne ilustracje służące za podstawę warstwy wizualnej przypisać należy Yoshitoshiemu Abe zaś finalne kadry to pióro Takeshiego Obaty, którego kojarzyć powinniśmy m.in. za Death Note i serię Bakuman.

all-you-need-is-kill_03

Polskiemu wydaniu zasadniczo nie można nic zarzucić. Wydawca J.P.F. dołożył wszelkich starań, aby komiks ukazał się w jak najlepszej formie: ma większy od sztandarowych mang format, dobrej jakości papier oraz druk oddający poziom detali i dynamikę ilustracji. Jest to o tyle ważne, gdyż Obata stanął na wysokości zadania pokazując swój talent mangaki. Przykładowo – przedstawienie bitew, wizja uzbrojenia jak i jego zastosowanie w walce nadaje większego rozmachu tudzież dynamiki aniżeli pokazywał nam film napchany masą efektów specjalnych kosztujących niebotyczne sumki. Słowem należy jeszcze wspomnieć o dialogach przepełnionych momentami siarczystym językiem, choć jest to coś czego mogliśmy się spodziewać po żołnierzu przeżywającym w kółko koszmar na jawie. Tym samym, mając w świadomości jeszcze wspomnianą przemoc, sugerowany wiek czytelnika mangi wyceniono na powyżej 16 lat.

W mojej ocenie nie ulega wątpliwości, że to manga przewyższa film niemal pod każdym względem, choć wizja reżysera Douga Limana wcale nie jest zła, albowiem zaczerpnęła jedynie kręgosłup fabularny z noweli, przebudowując akcję na swój użytek, czyniąc tym samym finalny produkt przyjemny w odbiorze. Bazowanie na noweli także można ocenić jako słuszne podejście, gdyż japońska twórczość komiksowa rządzi się własnymi wypracowanymi przez grubo ponad półwieku zasadami narracji i specyficznymi narzędziami komunikacji z odbiorcą wręcz niemożliwymi do przełożenia na inne medium, szczególnie zorientowane w odmiennym kręgu kulturowym, tak aby było to strawne.

Tym samym, jeśli obejrzeliście na Skraju Jutra, to zachęcam aby sięgnąć po dwa tomy All You need is Kill, nie tylko celem porównania dwóch skrajnie różnych etosów narracji, ale także doświadczenia historii o pętli czasowej i jej więźniach z nieco innej perspektywy. Komiks również pewnie osiągnie wartość kolekcjonerską, z względu na poziom wydania, ograniczony druk, a także to jak szybko znika z półek księgarń.