Mawiają, że dziecko jest w każdym z nas, więc czasem warto karmić je tym, co zwykło się pochłaniać w czasach beztroski, jak np. komiksami. Taki właśnie powrót do przeszłości ostatnio zapewnił mi komiks Asteriks. Imperium smoka i choć była to krótka przygoda, bo niespełna 30-minutowa, ciekawie było wrócić do historii dwóch mężnych Galów.
Asteriks. Imperium smoka to komiks głównie dla dzieci… ale najwyraźniej również tych dużych
Asteriks. Imperium smoka to nic innego, jak przełożony na komiks film o tym samym tytule, który zadebiutował na świecie 1 lutego, a w Polsce dziewięć dni później. Jest w nim wszystko to, za co kochamy opowieści o Asteriksie i Obeliksie, a więc szereg charakterystycznych, więc tym samym kultowych zachowań bohaterów. Te są oczywiście infantylne, ale mają w sobie ciągle to coś, co bawiło nas „za dzieciaka” i bawi nadal… a przynajmniej, jeśli po raz ostatni mieliście do czynienia z bohaterskimi Galami kilka lat temu.
Czytaj też: Recenzja komiksu Śmierć Neila Gaimana
W ogólnym rozrachunku Asteriks. Imperium smoka przypomina w pewnym stopniu historię z „Misja Kleopatra”, a przynajmniej odwzorowuje jej charakter, ale z ciekawym orientalnym twistem, który jednym może się spodobać, a drugim niekoniecznie. Umówmy się bowiem – nie jest to głęboka, a tym bardziej nakłaniająca do przemyśleń lektura. Nadaje się dla dzieci, dorosłym może przypomnieć dawne czasy… i to tyle. Ot fajna, krótka zabawa za dwie dyszki.