Nie jest żadną nowiną, że najlepsze scenariusze pisze życie. Lista ciekawych sylwetek z przeszłości, których dokonania można przelać do opowieści obrazkowych, jest bardzo obszerna. Scenarzysta Lionel Froissart, przy asyście dwóch rysowników, postanowił opowiedzieć historię Ayrtona Senny. Czy była to próba udana przekonamy się za chwilę.
Komiks historyczny lub biograficzny to w Polsce nośny temat, czego świadectwem będzie niesłabnąca popularność tego gatunku. Sami mamy na tym polu sporo doświadczenia, dlatego tym chętniej importujemy zagraniczne pozycje, dzięki czemu poszerzamy swoje horyzonty. W konsekwencji do moich rąk wpadły dwie pozycje wydane nakładem Sceram Comics. Są to Bomb Road oraz Ayrton Senna. Historia pewnego mitu. Mimo, że mam słabość do tematyki związanej z Wietnamem i Zimną Wojną, to w pierwszej kolejności sięgnąłem po Sennę. Z jednej strony wynika to z mojej pasji do motoryzacji, z drugiej zaś mam już dość „wielkiej historii” pisanej wojną i polityką.
Kim był Ayrton Senna?
Jeśli miałbym dokładnie wytłumaczyć, kim był Senna to nie starczyłoby mi stron i recenzja szybko przerodziłaby się w opasły elaborat. Każdy, kto interesuję się Formułą 1 zna to nazwisko. W historii sportu zapisało się wielkimi literami, bowiem obok tak znamienitych osobistości, jak choćby Nicki Lauda, Jim Clark czy Alain Prost, uznawany jest za jednego z najlepszych kierowców w historii.
Senna, z urodzenia Brazylijczyk, już od najmłodszych lat przejawiał pasję do ścigania. Jednym słowem wysokooktanowe paliwo i chęć bicia rekordów wyssał wraz z mlekiem matki. Znany był z dość nietypowego stylu jazdy, braku kompromisów na torze, ale kiedy było trzeba potrafił pokazać wielkie serce. Wszakże starsi fani tego sportu pamiętają, gdy Senna był w stanie zrezygnować z wyścigu tylko po to, aby pomóc koledze „po fachu” w rozbitym bolidzie.
Jego spektakularna kariera rozwijała się na przełomie lat 80. i 90., kiedy to wyścigi F1 różniły się znacząco od współczesnych zawodów. Bolidy miały więcej mocy i były trudniejsze w opanowaniu. Senna natomiast błyszczał w najtrudniejszych warunkach pogodowych. Podczas ulewy, kiedy inni tracili pozycje lub wypadali poza tor, Ayrton świętował największe sukcesy. Dla Brazylijczyków był on bohaterem tego samego kalibru, co Pele. Cieszył się również niesłabnącą sympatią Japończyków. O jego dokonaniach nie zapomniał także McLaren, nadając nazwę Senna najbardziej ekstremalnej maszynie, jaką wyprodukowała brytyjska marka. Mistrz Formuły 1 zginął na torze, robiąc to, do czego się urodził i co potrafił najlepiej. Nikt nie spodziewał się tragedii.
Życiorys przeniesiony do komiksu
Po tym krótkim wstępie mam nadzieję, że macie już przed oczami pewien obraz Ayrtona Senny. Dla miłośników F1 nazwiska tego nie trzeba przypominać, bowiem w kontekście ostatnich wydarzeń w świecie sportu warto je ponownie przywołać. Chodzi oczywiście o powrót Roberta Kubicy, który o mały włos swoją pasję również przypłaciłby życiem. Będąc na wpół inwalidą wrócił do F1, co tym bardziej elektryzuje osoby zainteresowane tematem. Nasz rodak, jest równie świetnym tematem dla komiksu, ale mam nadzieję, że jeśli takowy powstanie to będzie on inaczej przedstawiony niż recenzowana książka.
Przede wszystkim, cały komiks składa się z przebłysków z młodości mistrza i czasów, gdy ścigał się na torach nie tylko Formuły Pierwszej. Te fragmenty przenikają się wzajemnie, tworząc w miarę logiczną całość, ale moim zdaniem brak im większej spójności. Wydaje się, iż scenarzysta chciał tak wiele zmieścić na tak ograniczonej przestrzeni, że ostatecznie przekaz komiksu pozostaje mocno spłycony. To trochę tak, jakby czytelnikowi zaprezentowano film dokumentalny a nieporywającą historię fabularną. Senne obserwujemy z dystansu, patrząc na krótkie retrospekcje, co oczywiście nie pomaga w budowaniu więzi czytelnika z postacią. Tym samym pozostaje on nam obojętny. Nie tak powinna wyglądać opowieść o mistrzu tego kalibru. Nie mniej, kilka pozytywów znajdziemy. Są nimi choćby przedstawienie realiów tego sportu w tamtym czasie.
Za rysunki odpowiada duet Christiana Papazoglakisa i Roberta Paqueta. Warsztatowo wykonali kawał solidnej roboty. Przeczytana książka to do szpiku klasyczny europejski komiks, ze specyficznym dla franko-belgijskiej szkoły kadrowaniem oraz przedstawianiem ludzkich sylwetek. F1 to nietypowy sport, a więc przedstawienie technikaliów maszyn stanowi prawdziwe wyzwanie. Nie małym problemem jest również oddanie gorączki emocji panującej na asfalcie oraz trybunach torów wyścigowych. Dlatego o ile rysunki atakują nas dużą ilością przyjemnych dla oka detali, tak czasami jednak brakuje im większej dynamiki. Komiks nie wychodzi poza utarte schematy. Wydaje się, że amerykańska lub japońska szkoła rysunku taką tematykę mogłaby przetrawić znacznie lepiej.
Pamiętając mistrza
Komiks o tej tematyce, to wybitnie skomplikowany orzech do zgryzienia. Szczególnie, jeśli ma przekonać do siebie trochę młodszych czytelników, dla których opowieści o latach 80. to zamierzchła historia. Scream Comics dało się poznać, jako wydawca nietuzinkowy, posiadający w swoim portfolio same solidne pozycje. Tym razem postawili na dość mało znanego scenarzystę i rysowników, prezentując tym samym komiks, dla przeciętego czytelnika, co najmniej poprawny. Z drugiej strony jego cena nie jest zawrotna, bo dzięki promocjom oscyluje w granicach 40 zł. Jednocześnie nic nie mogę zarzucić formie wydania książki. Tu Scream zawsze robi świetną robotę.
Mimo narzekania, cieszę się, że wydano komiks Ayrton Senna. Historia pewnego mitu. Dla osoby mającej fioła na punkcie czterech kółek, a tym bardziej wyścigów F1, to istna perełka. Wszakże nie otrzymujemy zbyt wiele opowieści rysunkowych o naszych idolach ryzykujących niekiedy życiem za kierownicą. Dla takich osobników, nawet mimo wspomnianych wad, będzie to lektura wciągająca aż do samego końca.
Za udostępnienie komiksu dziękujemy wydawnictwu Scream Comics