Jaki jest najprostszy przepis na sukces w showbiznesie? Mistyka! Mistyka i Naziści! Najlepiej do tego dodać istoty o nadprzyrodzonych zdolnościach, bohaterów z charakterem oraz aferę zagrażającą istnieniu świata okraszoną odrobiną humoru.
Jeśli do tego na ekranie/stronie królują mrok, zmrok i placuszki, powstaje istny bestsellerowy pewniak, który szturmem zdobywa pierwsze miejsca list przebojów. Z tego pomysłu skorzystał Mike Mignola tworząc postać Hellboya i jego świat. Po wielu latach, w trakcie, których samotnie (z drobną pomocą) wymyślał kolejne wątki i własnoręcznie wykonywał rysunki, postanowił oddać pałeczkę w zakresie rysunków głównych wątków Duncanowi Fegredo, a samemu skupić się na tworzeniu scenariusza. Krótsze opowiadania powierzył natomiast innym utalentowanym artystom z Richardem Corbenem czy Kevinem Nowlanem na czele.
Szósty tom przygód „Chłopca z Piekła” składa się w połowie z długiej historii „Burza i pasja”, będącej zakończeniem wielkiej epopei, która zawładnęła poprzednim tomem. Przeznaczenie Hellboya nie pozwala już mu siebie unikać i czerwonoskóry będzie musiał stawić czoła swojemu imieniu Bestii Apokalipsy! Na nic zdadzą się ucieczki czy cięte riposty, kiedy świat znajduje się na krawędzi zagłady, Hellboy będzie musiał dokonać wyboru – czy stanie się nasieniem zniszczenia, czy podejmie się nierównej walki o ocalenie ludzkości. Skutki każdej z tych decyzji mogą być zaskakujące.
W dalszej części komiksu znajdują się krótkie opowieści z wcześniejszego życia Hellboya: jego przygody w Meksyku, próba rozwiązania sprawy tajemniczego porwania we Francji i inne. Historie te czasami wnoszą elementy do całej układanki, którym jest mozaika wielkiego spisku, który doprowadził do wydarzeń z „Burzy i Pasji”. Pozostałe zaś przedstawiają czytelnikowi strony charakteru bohatera, których wcześniej nie ujawniał.
Wielu fanów bało się, że gdy Mike Mignola pozwoli innym twórcom zająć się stroną graficzną swojego dzieła, doprowadzi to do obniżenia ogólnego poziomu. Trzeba jednak przyznać, że już w poprzednim tomie Duncan Fegredo na spółkę z innymi udowodnili, że są godnymi zastępcami i komiks nie traci ani swojej niezwykłej dynamiki, atmosfery, ani nawet dozy artyzmu. Fegredo, mimo że bazuje na wstępnych projektach postaci Mignoli pokazuje, że potrafi klimatycznie kontynuować opowieść prezentując do tego swój styl. Scenarzyście pozwoliło to na skupienie całej uwagi na tworzeniu historii, która również na tym zyskała i przede wszystkim – ruszyła z kopyta. Fani nie muszą już czekać całymi miesiącami na kolejne zeszyty, kiedy autor samotnie starał się stworzyć komiks w wersji niemal ukończonej (pomijając kolor i temu podobne). Ekipy nie opuścił również Dave Stewart, jeden z najzdolniejszych kolorystów na rynku, który niezmiennie nakłada barwy na większość stron.
Polska edycja zbiorcza także prezentuje najwyższy poziom. Twarda oprawa, wysokiej jakości papier oraz druk pozwalają w pełni docenić twórcze wybryki artystów. Do tego Tomasz Sidorkiewicz za sterem tłumaczenia, jak zwykle nie zawiódł i oddał „charakterne” odzywki głównego bohatera i całego otoczenia. Dodając do tego pokaźną grubość albumu, czytelnik otrzymuje sporą dozę rewelacyjnej lektury.
Cóż, zatem pozostaje do dodania? Fanom serii nie trzeba jej zachwalać, oni wiedzą, że to sprawdzona marka i nie można się na niej zawieść. Nowi czytelnicy mogą się jednak przekonać jak pokrętne i wciągające potrafią być światy wykreowane przez Mike’a Mignolę. Co prawda, jeśli wcześniej nie mieliście styczności z tą opowieścią, polecamy rozpocząć lekturę od pierwszego albumu, lub chociaż piątego, w którym rozpoczyna się epopeja, której finałem jest „Burza i pasja”. Zatem: nieważne, kim jesteście – życzę miłej lektury!
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.