Reklama
aplikuj.pl

Recenzja filmu Pan Jangle i świąteczna podróż

Pan Jangle i świąteczna podróż, Pan Jangle i świąteczna podróż recenzja, Pan Jangle i świąteczna podróż Netflix

Nie ma świąt bez bogato zdobionego, rozśpiewanego świątecznego filmu. Tym razem taka propozycją Netfliksa jest Pan Jangle i świąteczna podróż. Czy warto poświęcić czas i obejrzeć ten tytuł?

Pan Jangle i świąteczna podróż zabiera nas do magicznego świata wynalazców

W filmie Pan Jangle i świąteczna podróż obserwujemy tytułowego Jeronicusa Jangle, który w młodości skonstruował niecodzienna zabawkę. Miała ona dać mu sławę, ale przede wszystkim zapewnić radość milionom dzieci na całym świecie. Niestety niegodziwy były uczeń ukradł ją wraz całą księgą pomysłów głównego bohatera. A to skończyło się dla niego klapą. Jak to zwykle bywa w takich okolicznościach, wkrótce pan Jangle traci też ukochaną żonę, a córkę odsyła z domu by samemu pogrążyć się w żalu nad utraconym życiem.

Właściwa akcja ma miejsce już wiele lat po tej historii. Córka Jangle’a jest dorosła i ma własne dziecko, pomysłową, roześmianą Journey (Madalen Mills). Jeronicus (Forrest Whitaker) jest już stary, zgorzkniały, a jego sklep z fantastycznymi zabawkami zmienił się w komis, w którym dokonuje się też drobnych napraw. Wydaje się, że cała magia uleciała, a na jej miejsce pojawiły się długi. W tym czasie jego były uczeń (Keegan-Michael Key) jest uznanym twórcom zabawek, któremu jednak zaczyna się palić grunt pod nogami, bo przez te wszystkie lata korzystał tylko z ukradzionych pomysłów.

Dla głównego bohatera wszystkie zmienia się wraz z chwilą, gdy przyjeżdża do niego wnuczka Journey. Dziewczynka jest wszędzie, a do tego tak jak jej dziadek potrafi konstruować przeróżne rzeczy i ma w sobie tę magię, którą Jeronicus chyba bezpowrotnie stracił. A potem, jak łatwo można odgadnąć, wszystko prowadzi do szczęśliwego i moralnie właściwego końca, gdy bohater odnajduje utraconą magię, honor, bogactwo i miłość rodziny.

Nie brakuje tu spektakularnie wykonanych utworów muzycznych

Jak już na początku wspomniałam, jest to musical. A więc jak na musical przystało dostajemy sporo wstawek z piosenkami wykonywanymi wraz ze skomplikowaną i niezwykle efektowną choreografią. Każdy z takich występów to istna uczta dla oka, pełna energii, kolorów i prawdziwej magii. Jedynym minusem i to całkiem sporym, jest fakt, że jeśli oglądacie Pan Jangle i świąteczna podróż z oryginalnym dźwiękiem, to w niektórych piosenkach ciężko rozróżnić poszczególne słowa. Po włączeniu polskiego dubbingu (całkiem przyzwoitego, zwłaszcza jeśli chodzi o utwory) już takiego problemu nie ma.

W tym momencie muszę napisać o zachwycającej scenografii. Mamy tu do czynienia z pewną odmianą bardzo bogatego steampunku, co w takiej bajkowej, świątecznej odsłonie robi wrażenie. Bardzo podobają mi się stroje bohaterów, są nietuzinkowe, pełne barw i zdobień, nawet zgorzkniały i izolujący się Jeronicus nie został ubrany buro, choć jego wdzianka zostały nadgryzione zębem czasu.

Czytaj też: Recenzja serialu Miłość i Anarchia – sezon 1
Czytaj też: Recenzja krótkometrażowej animacji If Anything Happens I Love You
Czytaj też:
Recenzja filmu Zamiana z księżniczką 2 – Vanessa Hudgens w potrójnej roli

Pan Jangle i świąteczna podróż to ciepła, rodzinna opowieść pełna magii i z prostym przekazem

Podoba mi się, że choć film ma typowy dla podobnych produkcji, prosty przekaz, to bohaterowie nie są tacy jednowymiarowi jak to często się zdarza. Jeronicus jest może starszym, nieco zgryźliwym odludkiem, ale przy tym nie jest kłótliwy i stara się swoim zachowaniem nie zrażać wszystkich do siebie. A przynajmniej nie tak do końca. Wiele razy ma możliwość użycia bardziej dosadnych słów, zwłaszcza w stosunku do naprzykrzającej się mu listonoszki, jednak tego nie robi. U podstaw jego zachowania leży po prostu smutek i tęsknota. Dlatego właśnie tak budujące jest przybycie jego wnuczki. A zmiana, którą dziewczynka przynosi ze sobą nie jest gwałtowna, tylko bardzo stopniowa.

Musicie przygotować się na to, że Pan Jangle i świąteczna podróż niewiele nam wytłumaczy. W tym świecie magia po prostu jest i tyle. Jak działa, jaki ma związek z technologią, co oni tam liczą sobie w powietrzu? Tego nie wiemy. Magia jest i koniec. Kiedy to zaakceptujemy ogląda się całość zdecydowanie przyjemniej. Nie jest to też typowa historia świąteczna, nie znajdziemy tutaj Mikołaja, a o samych świętach wzmianek jest niewiele. Mamy za to klimat i bardzo bogate dekoracje, więc jest to film, który powinien spodobać się każdemu, niezależnie od tego, czy ktoś Boże narodzenie obchodzi, czy nie. Liczy się tutaj przekaz, a on jest prostu – liczy się miłość i rodzina, a także ciekawość wobec świata.

Ten film wyróżnia się na tle typowych produkcji świątecznych

Zwykle w podobnych tytułach mamy do czynienia z muzyką coraz bardziej popową. Utwory mają może w sobie coś z klasyków, ale takich radiowych. Tymczasem Pan Jangle i świąteczna podróż oferuje nam utwory opierające się raczej na rockowym bluesie, bo jest odświeżające i bardzo mi się podoba, bo idealnie pasuje do stworzonego na ekranie klimatu.

Oczywiście należy pamiętać, że to nadal film w dużej mierze skierowany do młodszych widzów, więc nie doszukujcie się tutaj jakichś niuansów ani filozoficznych przekazów. Morał ma być prosty, dobro zwycięża, a zło jest pokonane i najlepiej nawrócone. Mnie Pan Jangle i świąteczna podróż zachwycił i dostarczył sporo radości. Mam też nadzieję, że Wy również spędzicie przy nim miłe chwile, bo to tytuł, który aż chce się oglądać. I to nie raz.