Wysokobudżetowy hiszpański serial Zaraza powraca z drugim sezonem o nazwie Ręka La Garduñi. Sewilli ponownie grozi epidemia i choć nie jest to dżuma, wiele osób zginie. Zapraszam do lektury recenzji dwóch pierwszych odcinków.
CZYTAJ TEŻ: XVI-wieczny detektyw i dżuma, czyli recenzja streszczająca pierwszy sezon Zarazy
Ze względu na panującą na świecie pandemię koronawirusa hiszpańska platforma Moviestar+ zdecydowała się na zmianę tytułu serialu Zaraza wraz z debiutującym drugim sezonem. Na szczęście Ręka La Garduñi bezpośrednio odnosi się do tematyki nowych odcinków, więc nie mam nic przeciwko. Ponownie przenosimy się do XVI-wiecznej Sewilli, ale akcja dzieje się pięć lat po wydarzeniach z finału poprzedniej odsłony. Powracają znani już bohaterowie, a także poznajemy zupełnie nowych, którzy sporo namieszają w dobrze prosperującym i bogatym hiszpańskim mieście.
Głównym bohaterem nadal jest Mateo, który stara się ułożyć życie w Nowym Świecie. Nie jest to łatwe, choć udaje mu się zaprzyjaźnić z tubylcami. Gdy dostaje list od Teresy postanawia powrócić do domu, gdzie czekają go kolejne zagadki do rozwiązania. Przez te pięć lat Teresa wraz z Valeriem podejmowali ryzykowną próbą ratowania miejscowych prostytutek dają im pracę a także organizując podróż do Ameryki, gdzie mogłyby rozpocząć nowe życie. I tu właśnie wchodzi tytułowa La Garduña czyli pierwsza włoska mafia której przywódca Conrado nie chce pozbywać się tak dobrego źródła dochodu jakim jest prostytucja. Jak można się domyślać postanawia zlikwidować źródło problemu, a że w tych czasach kobiety się ignoruje, jego celem staje się Valerio. Chłopak przez te lata dorósł, nauczył się wielu rzeczy i dobrze radzi sobie z interesami Teresy. Niestety wydaje się, że inteligencja nie jest wstanie uchronić go przed każącą Ręką Ręka La Garduñi. Gdy do Sewilli powraca Mateo znów będzie musiał rozwikłać zagadkę morderstw współpracując z młodym, ambitnym burmistrzem – hrabią Pontecorvo.
W streszczeniu pierwszego sezonu Zarazy pisałam Wam, że Mateo to taki XVI-wieczny Sherlock. Oczywiście nie jest to w żaden sposób obraźliwe, bo bardzo przyjemnie ogląda się jego próby dotarcia do prawdy. Cieszę się, że w nowych odcinkach na znaczeniu zyskała Teresa, która od epizodu przeskoczyła do pełnoprawnej głównej kobiecej roli. Jej wątek bardzo mi się podoba, a motywacje i działania wydają się spójne i zrozumiałe. Kobieta chce pomóc prostytutkom co ściąga na nią mafię, ale również musi zmagać się z urzędnikami, którzy nie chcą przyjąć do wiadomości, że płeć piękna też może prowadzić interesy i, o zgrozo, robić to równie dobrze jak mężczyźni! Jestem bardzo ciekawa jak rozwiną się jej relacje z Mateo, a także jak dalej będzie przebiegała współpraca pomiędzy głównym bohaterem a ambitnym hrabią. Po dwóch odcinkach mogę też powiedzieć, że twórcy postarali się, by fabuła nie nużyła tak jak w poprzednim sezonie. Nie jest idealnie, ale wydaje się, że napięcie będzie odpowiednio skumulowane, gdy akcja będzie tego wymagała.
Oczywiście muszę wspomnieć też o zachwycającej warstwie wizualnej, bo to nadal największy atut serialu Ręka La Garduñi. Widać gdzie podział się wysoki budżet. Według informacji zdjęcia realizowane były w prawie 130 lokacjach, a to naprawdę robi wrażenie. Czekam na kolejne odcinki i zdecydowanie polecam, bo to jeden z ciekawszych seriali kostiumowych, jakie ostatnio oglądałam.
Obsada: Pablo Molinero, Sergio Castellanos, Patricia López Arnaiz, Cecilia Gómez, Claudia Salas, Manuel Morón, Jesús Carroza, Estefanía de los Santos, Federico Aguado.
Pierwszy odcinek zostanie wyemitowany dzisiaj, 16 kwietnia, o 22.00 na kanale Epic Drama.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News
