Reklama
aplikuj.pl

Korowód absurdu i szaleństwa czyli recenzja serialu Król Tygrysów

Król Tygrysów Joe Exotic, Król Tygrysów Netflix, Król Tygrysów recenzja, Król Tygrysów opinia, Król Tygrysów Carole Baskin, Król Tygrysów zdjęcia z serialu, Król Tygrysów zwiastun

Do Króla Tygrysów od Netflixa robiłam kilkukrotne podejście. Głównie przez natłok nieetycznych praktyk, wielkiego ego, gróźb i niesmaku, jaki niosły ze sobą obejrzane odcinki. W końcu udało mi się przebrnąć przez całość. Zapraszam do lektury recenzji.

Tytułowy Król Tygrysów czyli Joe Exotic to właściciel zoo w Oklahomie i osobowość internetowa. W pierwszym odcinku przedstawia się go jako osobę ekscentryczną, kochającą duże koty i pragnącą dzielić się tą miłością z innymi. Tak naprawdę to uzbrojony po zęby wieśniak z plerezą, poligamiczny gej i osobistość tak kuriozalna jak to tylko możliwe. Oprócz zamiłowania do egzotycznych zwierząt nagrywa filmy na YouTube gdzie dzieli się swoimi utworami country i specyficznymi poglądami. Zdarzyło mu się nawet wystartować w wyborach na prezydenta i gubernatora. Joe wygląda i zachowuje się jakby był ósmym cudem świata, a tak naprawdę całą swoją osobą wzbudza, co najmniej, niesmak. Wydawałoby się, że jego świat kręci się wokół tygrysów i wieśniactwa, ale w rzeczywistości wszystko podporządkowuje swojemu największemu wrogowi – Carole Baskin prowadzącej Big Cat Rescue. To wobec niej stosuje mało subtelne groźby, oskarża ją o zamordowanie męża i namiętnie ciąga po sądach.

Czytaj też: Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny. Recenzja Westworld sezon 3 – odcinek 6

W zoo Króla Tygrysów to nie zwierzęta są najbardziej egzotyczne tylko ludzie, których Exotic gromadzi wokół siebie. Poczynając od jego dwóch mężów, którzy wcale nie są gejami. Cała reszta stanowi zbieraninę wyrzutków i ewenementów, którym nie udało się znaleźć miejsca gdzie indziej. Najdziwniejsze jest to, że choć każdy z nich w jakiś sposób dostrzegał toksyczność tytułowego bohatera to żadne z nich nie jest w stanie jednoznacznie określić winy Joe’go. To jakiś rodzaj uzależnienia? Ciężko to nawet określić. Kłopoty finansowe, przeterminowane jedzenie i groźby były na porządku dziennym, a oni i tak nadal przy nim trwali. To po prostu Joe Exotic i jego armia dziwadeł. Serial Netflixa rzuca światło na właścicieli dużych kotów w Stanach Zjednoczonych. Podczas, gdy na wolności żyje ich stosunkowo niewiele, to w klatkach i w charakterze maskotek prawie trzy razy więcej. W samym zoo Exotica jest ich kilkadziesiąt nie licząc innych zwierzaków. Można tam pobawić się z małymi tygryskami i choć wydaje się to urocze, to z każdym kolejnym odcinkiem już przestaje takie być.

Sama Carole Baskin w tym przedstawieniu wydaje się równie absurdalna co Exotic, choć zdecydowanie mniej szkodliwa, a jej motywacje udaje się zrozumieć. Kobieta szczyci się prowadzeniem sanktuarium dla zwierząt i prowadzeniem wojen z ludźmi hodującymi wielkie koty w klatkach. Jej największym wrogiem jest właśnie Exotic, którego praktyki uważa za niebezpieczne zarówno dla społeczeństwa jak i zwierzaków. Król Tygrysów to epopeja wojny pomiędzy tą dwójką, w której nie brakuje gróźb, ciągania po sądach, wzajemnych oskarżeń i totalnego szaleństwa. W takich konfliktach zawsze jest ktoś, kto cierpi poza kadrem. W tym przypadku to właśnie zwierzęta, nie ważne czy u Baskin czy u Exotica. W obu przypadkach są zamknięte w klatce. Jednak tytułowy król posuwa się do rzeczy, na które ciężko patrzeć. Podtykanie kociaków w charakterze przytulanek, a gdy podrosną i przestaną się nadawać – zabijane. A to wszystko pod okiem rządzących, którzy sami tygrysiątka przytulali i robili z nimi zdjęcia, więc nie mogli tego potępiać, bo wyszliby na hipokrytów.

Treść Króla Tygrysów była dla mnie wyjątkowo ciężkostrawna, głównie ze względu na wszystko co sobą reprezentował Joe Exotic i na jego praktyki. Patrząc subiektywnie, nie jestem w stanie pojąć fenomenu tej postaci, ale jednocześnie widziałam i czytałam w internecie na tyle absurdalne rzeczy, że chyba mnie to nie dziwi. Joe to kolorowy ptak, który jest tak bardzo odrealniony, że naprawdę może fascynować. Do tego cała przedstawiona w Królu Tygrysów historia jest prawdziwa, a sposób jej prezentacji sprawia, że pomimo wszystko chcemy nadal to oglądać. Ja też, choć mogłam nie wracać, obejrzałam całość. Niesmak miałam cały czas, ale to nie zmienia faktu, że chciałam znać zakończenie tego absurdu.

Twórcy poświęcili ogrom pracy w zebranie i ułożenie ogromu materiału w spójną i przystępną dla widza całość. Historia poprowadzona jest w sposób naprawdę fascynujący, bo Exotic i jego działania na początku wydają się naprawdę niegroźne. Jego zabawy z tygrysami są wręcz magiczne, ale z czasem coraz bardziej jest nam zwierząt żal. Powoli, ale nieubłaganie zagłębiamy się w to bagno i brniemy przez nie aż do samego końca. Reżyserzy Króla Tygrysów, Eric Goode i Rebecca Chaiklin, odwalili kawał dobrej roboty. Nie brakuje momentów, w których wybuchamy śmiechem, a także takich, w których po prostu nie wierzymy własnym oczom. Są też wstrząsające sceny, takie jak reakcja mężczyzny na przypadkowe samobójstwo. Niby niczego na ekranie nie widać, a jednak czujemy ciężar zdarzeń. Król Tygrysów to pozycja wyjątkowa na liście fanów true crime. Tego typu opowieści zwykle są mroczne, a bohaterowie zdecydowanie nie wywołują salw śmiechu. Joe jest inny, tak bardzo absurdalny, że chyba bardziej się nie da. I to chyba w tym wszystkim jest najgorsze. Jeśli miałabym opisać ten dokument w trzech słowach napisałabym: chaos, morderstwo, szaleństwo. Dodałabym jeszcze, że cierpiące zwierzęta, ale to już więcej słów.

Czytaj też: Disney już szykuje Mulan 2 licząc na sukces pierwszej części

Podsumowując polecam, bo warto zobaczyć, choć początek jest trochę nużący i męczący. Nie żałuję, że obejrzałam ten serial, ale wspomniany już niesmak we mnie pozostał. Ale taki to typ historii. Mimo wszystko to naprawdę nieźle zrealizowany dokument, który kosztował ogrom pracy.

Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News