Stargirl pomimo poruszania ciekawych, czasem i trudnych tematów nie zapomina, że jest serialem o nastolatkach. Dlatego już na wstępie dostajemy typowy dla podobnych produkcji przemarsz korytarzem szkoły. Wiecie, energetyczna muzyka, wolny krok, uśmiechnięte twarze. Czy to ktoś popularny?! A nie, to tylko garstka wyrzutków, która nie wie, gdzie ich miejsce. Uwaga, recenzja spoilerowa.
Czytaj też: Recenzja serialu Stargirl – sezon 1, odcinek 6
Courtney, nasza główna bohaterka, od samego początku jaśnieje jak słoneczko. Brec Bassinger ze swoim uśmiechem nadaje się do tej roli wręcz idealnie. Ciężko Court nie lubić, ale twórcy zadbali o to, żeby ta idealna z pozoru dziewczyna miała wady, które na przestrzeni poszczególnych odcinków gdzieś tam się pojawiały. Czasem akcentowano je bardziej, kiedy indziej mniej, ale nie pojawiają się z kosmosu. A w tym odcinku właśnie przywary Stargirl są najbardziej akcentowane. Widzimy, że w zachwycie nad posiadanymi umiejętnościami zaczyna być zbyt pewna siebie i arogancka co prowadzi do poczucia, że jest lepsza od innych. Nie, nie mówi tego wprost, ale pokazuje to reszcie JSA. Pat wiedząc, że dzieciaki nie dadzą sobie odebrać kostiumów superbohaterów postanawia zrobić im szkolenie. To właśnie wtedy Courtney pokazuje swoje brzydsze oblicze i fanatyzm, który okazywała właściwie od samego początku. Jednocześnie jej lekkomyślność, a wręcz głupota nie są nielogiczne. Patrząc w kontekście podejmowanych przez cały dotychczasowy sezon decyzji spodziewałam się, że w pewnym momencie tak to się skończy. Głowna bohaterka czuje się lepsza od reszty. Może się do tego głośno nie przyznawać, ale dobitnie to pokazuje, zwłaszcza w tym odcinku.
Tak jak zakładałam przy okazji recenzji poprzedniego epizodu, twórcy wprowadzają do gry kolejnego młodego złoczyńcę. Cindy od początku nie była miła, a teraz zaczęły się od niej odwracać nawet jej wierne przyjaciółki i chłopak. Gdzieś tam, po drodze, trochę ją poznajemy, ale dopiero gdy wraca do domu i idzie spotkać się z ojcem odkrywamy, kim jest. Nikogo nie zdziwi fakt, że ta dziewczyna znajduje się po tej złej stronie, a tak naprawdę na imię ma Shiv. Pomiata wszystkimi na około i owładnięta jest obsesją dołączenia do ISA, tak jak jej tatuś – Dragon King. Jest niecierpliwa, więc gdy tylko nadarza się okazja przywdziewa kostium i rusza spuścić manto Stargirl. Zarówno główna bohaterka jak i widzowie przekonują się, jak wiele prawdy kryło się w pewności siebie Courtney. Dostajemy bardzo dobrą scenę walki dwóch, tak różnych od siebie, dziewczyn. Różnych z pozoru, bo gdy przyjrzymy się im bliżej odkryjemy, jak wiele ich łączy. Gdy ze sobą walczą stanowią jakby swoje lustrzane odbicie, zwłaszcza, że obie dzierżą podobne bronie. Koniec końców nasza główna bohaterka obrywa porządnie i bez szpitala to się raczej nie obędzie. Na szczęście przychodzi jej z pomocą… woźny, który od samego początku przewija się w tle. Potem przybywa również Pat i śmiało można powiedzieć, że tylko dzięki tym dwóm Courtney jeszcze żyje.
Sam woźny jest bardzo ciekawą postacią, a pod koniec odcinka twórcy bardzo wyraźnie sugerują kim on jest. Podoba mi się sposób, w jaki nowe elementy wprowadzane są na główny plan, zarówno jeśli chodzi o cechy charakteru jak i samych bohaterów. To wszystko gdzieś tam się pojawia i krąży w tle czekając na swój moment. Dzięki temu można wczuć się w tę historie o wiele bardziej i nie mieć poczucia, że kolejne postacie twórcy wyciągają z kapelusza. Te pozory realności świetnie sprawdzają się w komiksowej konwencji, w jakiej utrzymana jest Stargirl. Nie zapominamy z jaką produkcja mamy do czynienia, ale zdajemy sobie sprawę, jak wysoki jest to poziom w porównaniu z Arrowerse. Twórcy wiedza co to są subtelności i nie traktują widzów jak kretynów podtykając im wszystko na tacy. Oglądając odczuwam, że grupa docelowa jest może trochę poniżej mojego wieku, ale to w żaden sposób nie wpływa na przyjemność, jaką czerpię z seansu.
Najnowszy odcinek ma służyć pokazaniu zarówno widzom jak i Courtney, że chcąc być członkiem JSA nie można działać w pojedynkę. Ich siłą jest grupa, zwłaszcza, że nie posiadają ani doświadczenia ani lat treningu. Entuzjazm i wrodzony talent bardzo się liczą, ale starcie Stargirl z Siv pokazało, że to za mało by wygrać. Muszą się wiele nauczyć, przede wszystkim działania w grupie, choć tutaj zdecydowanie największe braki ma główna bohaterka. Ona chce drużyny, a jednocześnie chce być liderką, chce być ważniejsza. I tutaj pojawiają się wyraźne podobieństwa z Cindy, która bardzo chce dołączyć do ISA i bierze sprawy we własne ręce. Podejrzewam, że w kolejnym epizodzie twórcy przybliżą nam postać woźnego. Zapowiedzi pokazują, że obrażenie Court były na tyle poważne, że trafiła do szpitala. Możliwe, że nawet tam nie będzie już miała spokoju. Ciekawi mnie jak zachowa się reszta grupy w reakcji na jej samowolkę. Zdecydowanie mam na co czekać, zwłaszcza biorąc pod uwagę cliffhanger.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News