Wielu spośród nas nie miałoby nic przeciwko możliwości posterowania robotem za pomocą myśli. Nie musiałby to być od razu olbrzym wielkości Daimosa czy Evangeliona – większości wystarczyłby Yatta-Pies. Jednak to, co dla jednych byłoby świetną rozrywką i spełnieniem marzeń z dzieciństwa, dla innych może oznaczać przełom w codziennym funkcjonowaniu. Dla osób sparaliżowanych robot-pomocnik mógłby stanowić nieocenioną pomoc domową, choćby podając tą symboliczną szklankę wody.
Nad sterowaniem robotem za pomocą myśli pracują obecnie badacze z Politechniki Federalnej w Zurychu we współpracy z fundacją Defitech. Opracowali oni system który pozwala na sterowanie ruchem jeżdżącego robota. Beczkowate, sterowane myślą urządzenie porusza się wewnątrz pomieszczeń i za pomocą laptopa z kamerą i komunikatorem Skype umożliwia choremu komunikację z napotkanymi osobami.
Kierowca robota nosi na głowie specjalną czapkę pozwalającą na odczyt fal mózgowych. Kiedy „kierowca” myśli o poruszaniu własnymi kończynami, aktywność odpowiednich obszarów mózgu odczytywana jest przez czapkę i przekształcana w instrukcje dla robota. Na razie robotowi można rozkazać skręcić w prawo, w lewo i jechać. Sterowanie nie jest jeszcze zbyt dokładne, dlatego ma on zainstalowane oprogramowanie pozwalające na omijanie pomniejszych przeszkód.
W badaniu sprawdzono również jak ze sterowaniem robotem poradzą sobie ludzie zdrowi. Czy ich mózgi poradzą sobie lepiej, skoro na co dzień kontrolują kończyny? A może gorzej, bo przyzwyczajone są do związanego z ruchem czucia? Okazało się, że obie grupy – zarówno osób chorych, jak i zdrowych – radziły sobie jako zdalni prowadzący równie dobrze. Od jazdy prostym robotem do wykonywania akrobacji humanoidalnym androidem jeszcze długa droga, ale już udało się nam na nią wjechać.
[źródło: technologyreview.com; grafika: youtube.com]