Informacja, to najlepsza broń. Zwłaszcza jeśli połączyć ją np. z 155-milimetrowymi haubicami, które mogą zmieść wszystko ze sporego kawałka ziemi w sekundę. Nic więc dziwnego, że USA łączy satelity z artyleriami.
Cała zabawa jest prosta – operatorzy artylerii i one same mogą uzyskać dostęp do tego, co widzą satelity, dzięki czemu nie tylko łatwiej i szybciej jest im trafić cel, ale też go zidentyfikować. Testy tego rozwiązania zostały już przeprowadzone w Niemczech, gdzie jednostki artylerii wojskowej mogły po raz pierwszy wykorzystać dane satelitarne, aby trafić cele poza swoim zasięgiem wzroku.
Testy, według C4ISRNet, odbyły się na poligonie wojskowym Grafenwoehr w Niemczech. M777 155-milimetrowe haubice i wielozadaniowe systemy rakietowe M270 były w stanie uzyskać dostęp do czujników satelitarnych i wykorzystywać dane do atakowania zmyślonych celów (via Popular Mechanics). Korzystały przy tym z precyzyjnych pocisków kierowanych.
Ciągle jednak nie jest do końca jasne, w jaki sposób satelity pomogły artylerzystom trafić w cele. Wspomina się coś o lokalizacji GPS i choć samo w sobie ma to sens, to obecne pociski manewrujące wykorzystują już to zaplecze satelitowe do określenia swojej i wrogiej lokalizacji, ocenienia odległości i wreszcie ustalenia, czy są w stanie trafić w cel.
Czytaj też: Bentley rozpieszcza luksusem w czteroosobowej wersji Flying Spur
„Satelitowy czujnik” musi być jednak dla artylerii czymś innym, bo Armia USA twierdzi, że jej siły lądowe nie miały wcześniej do niego dostępu. Może to być dostęp do danych z SBIRS, a więc kosmicznego systemu podczerwieni, ale to jedynie domysły.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News