Chociaż już sam tytuł Za szybcy, za wściekli daje srogie powody co wątpienia w jakość produkcji, ale to nie moja rola, aby oceniać to kinematograficzne dzieło. Dziś skupimy się bowiem na jednej z najciekawszych scen, która pomimo tego, że trwała zaledwie 10 sekund całego filmu, wymagała od ekipy i producenta wielkiego poświęcenia.
Czytaj też: 25 supersamochodów z Lamborghini Veneno na czele zostanie sprzedanych z rządowej kolekcji
Mowa dokładnie o scenie skoku przez most z Hondą S2000 w roli głównej, o której opowiada w swoim filmie Craig Lieberman. Okazuje się, że do tak krótkiej sceny zbudowano aż cztery S2000, z czego jeden z nich został wyposażony w niezwykle skomplikowany system zdalnego sterowania. Dzięki temu Honda mogła być kierowana za pomocą zdalnej kierownicy do gier wideo z fotela pasażerskiego Dodge Durango, o ile ten znajdował się w odległości 70 metrów. Podobno cały dzień zajęło kierowcy opanowanie tego rozwiązania, ale finalnie i tak dostał w kość przez przypadek.
Cała akcja sprowadzała się nie do prawdziwego skoku przez most, a rampę, która jednak została umieszczona na moście w Miami. Durango miał podążać za S2000 w górę rampy i zatrzymać się przed końcem, kiedy ten poszybował na drugą stronę, ale choć my tego nie wiedzieliśmy, hamulce w Dodge nie sprawdziły się najlepiej, a jego kierowca spadł z rampy, dostając w twarz poduszkami powietrza. Z kolei S2000 dosyć znośnie przeżył skok, a później mechanicy nawet doprowadzili go do sprawności.
Czytaj też: Co James May ma do powiedzenia o Tesla Model S?
Źródło: Road and Track