W grę wchodzi również użycie DNA. Łącząc te trzy elementy badacze są w stanie w nowatorski sposób identyfikować szczątki żołnierzy poległych w konflikcie sprzed 60 lat.
Toczona w latach 1950-1953 wojna koreańska pochłonęła oficjalnie 36 914 amerykańskich żołnierzy, natomiast ponad 9800 zostało uznanych za martwych. Do dzisiaj organizacja odpowiedzialna za identyfikację ciał zajmuje się katalogowaniem odnalezionych szczątków.
Pod koniec lipca Korea Północna przekazała Stanom Zjednoczonym 55 kompletnych ciał. Teraz naukowcy zajmują się ich analizą z wykorzystaniem próbek DNA oraz izotopów. Nie jest tajemnicą, że północnokoreański rząd posiada więcej szczątków żołnierzy wchodzących w skład wojsk ONZ oraz USA. Problem w tym, że rządzący nie zamierzają oddać ich wszystkich, lecz robią to etapami, aby wybielić się w oczach świata.
Ustalanie tożsamości zaginionych jest bardzo żmudnym procesem. Organizacja zabiera szczątki do laboratorium na Hawajach, gdzie korzysta z kilku metod aby tego dokonać. O ile technika porównywania DNA odnalezionych ciał z materiałem genetycznym potencjalnych krewnych jest dość popularna, tak istnieje jeszcze druga, bardziej interesująca metoda. Chodzi o poszukiwanie charakterystycznych izotopów jądrowych. Amerykański przemysł spożywczy, oparty na kukurydzy powoduje, że w szczątkach Amerykanów często znajdują się duże ilości śladów po kukurydzy. Podobnie sytuacja wygląda z wodą, której sygnatury są różne w zależności od miejsca zaopatrzenia w H2O. Na podstawie takich śladów specjaliści są w stanie z dużą dozą prawdopodobieństwa ocenić pochodzenia denata.
[Źródło: popularmechanics.com; grafika: David Marshall]