Jak podaje serwis ZDNet, ogromne zestawy danych są obecnie do kupienia na dark webie, które pochodzą z wielu, ale zapewne z niezbyt popularnych w Polsce stron.
Kradzieże danych są obecnie powszechne w serwisach, gdzie – co tu dużo mówić – bezpieczeństwo ciągle jest narażone wieloma lukami. Wykorzystują to grupy hakerskie pokroju ShinyHunters, która właśnie sprzedaje około 73,2 miliona rekordów użytkowników.
Jak wiemy, około 30 milionów z nich pochodzi z aplikacji randkowej Zoosk, a 15 milionów z usługi drukowania Chatbooks. Reszta pochodzi z różnych stron, a w tym z gazety Star Tribune (1 milion), południowokoreańskich stron modowych i meblowych (łącznie 8 milionów) oraz strony Chronicle of Higher Education (3 miliony). Innymi słowy, jeśli ich nie używacie, możecie spać spokojnie… przynajmniej jeśli o ten wyciek mowa.
Czytaj też: Płoną kolejne maszty sieci komórkowej. Rosja wpadła we własną pułapkę
Chociaż nie można zweryfikować, czy wykradzione bazy danych są w ogóle prawdziwe, to źródło podkreśliło, że sprzedawane rekordy pasują do tych prawdziwych.
Warto podkreślić, że nie jest to pierwszy raz, kiedy o hakerach z grupy ShinyHunters słyszymy. Na początku maja podawano, że ta ukradła aż 500 GB danych z prywatnych repozytoriów GitHub Microsoftu i włamała się do indonezyjskiego sklepu internetowego Tokopedia. Chociaż ten pierwszy akt przestępstwa ponoć nie dotyczył żadnych wrażliwych materiałów, bazę danych sklepu można kupić za 5000 dolców.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News