Lockheed Martin, czyli producent myśliwców F-35 wpadł ostatnio na pomysł modernizacji „stojaków na pociski powietrze-powietrze” w ramach systemu Sidekick, który zwiększa ich liczbę o 50%. Taka prosta zmiana sprawia, że od teraz siła ognia tych myśliwców w ramach operacji powietrznych może wzrosnąć o połowę.
Mowa dokładnie o F-35 Joint Strike Fighter, czyli myśliwcu o obniżonej wykrywalności, która wymusiła takie, a nie inne ukształtowanie w celu zminimalizowania ich sygnaturę na radarze. Dlatego też tego rodzaju myśliwce nie mogą już po prostu być rozbudowane o zewnętrzną broń, czy nawet zbiorniki paliwa, aby zmniejszyć szansę na przedwczesne wykrycie. Wszystko sprowadza się więc w nich do wewnętrznych zatok wbudowanych w kadłub, co ogranicza ilość broni, jaką myśliwiec może przewozić w jednym momencie.
Główną wadą F-35 była właśnie niska liczba pocisków powietrze-powietrze, bo do tej pory mógł pochwalić się wyłącznie czterema rakietami średniego zasięgu AIM-120 AMRAAM (po dwie na zatokę). To właśnie zatoki wziął na celownik system Sidekick, ponieważ teraz w każdej z nich zamiast dwóch AMRAAM, mogą zmieścić się trzy, co daje całe sześć rakiet powietrze-powietrze.
Zestawy są kompatybilne wyłącznie z F-35A i Navy F-35C Air Force, ale nadal największe pytanie opiewa na ich implementacje. Na ten moment firma Lockheed Martin nie planuje zaktualizować swoją linię produkcyjną o Sidekick, ale ten powinien trafić na pokład już istniejących w ramach programu modernizacji Block 4.
Czytaj też: Bombowiec B-2 Spirit USA odkrywa przed nami karty
Źródło: Popular Mechanics