Reklama
aplikuj.pl

Szczepimy się – i co dalej? Czy już jesteśmy odporni?

Szczepimy się - i co dalej?

Szczepienia przeciwko COVID-19 trwają w najlepsze, ale czy to oznacza koniec problemów z koronawirusem? Czy dzięki odporności zbiorowej będziemy mogli poczuć się bezpieczni i zapomnieć o SARS-CoV-2? Rzeczywistość wcale nie zapowiada się tak kolorowo.

O pandemii COVID-19 powiedziano i napisano już tak wiele, że wszystko będzie powielaniem istniejących opinii. Światowi eksperci, z dr Anthonym Fauci – głównym epidemiologiem USA – na czele, są zgodni, że nie pokonamy globalnego kryzysu bez zakrojonych na szeroką skalę szczepień. Przeciwko COVID-19 powinien móc zaszczepić się każdy na Ziemi, kto będzie tego chciał.

Póki co, rzeczywistość rozczarowuje, bo podczas akcji „Zaszczep się w majówkę” w wielu polskich miastach były wielogodzinne kolejki. Pogoda nie rozpieszczała, więc niewykluczone, że część z osób stojących w kolejce po zdrowie, złapała jakieś przeziębienie lub – nomen omen – SARS-CoV-2. Ironia losu, ale to tzw. wkalkulowane ryzyko.

Warto się w tym miejscu zastanowić: czy szczepienia faktycznie zahamują pandemię COVID-19? Czy za rok będziemy mogli o koronawirusie zapomnieć?

Sławna odporność stadna

Jedną dawkę szczepionki w naszym kraju przyjęło blisko 9 mln osób, podczas gdy pełną odporność (dwie dawki) ma 1/3. Są to obiecujące dane, ale do pełnego wyszczepienia populacji jeszcze nam daleko. Eksperci ds. zdrowia publicznego twierdzą, że aby życie wróciło do normy, kraj musi osiągnąć tzw. odporność stadną (zwaną inaczej zbiorową).

Trudno będzie osiągnąć odporność stadną

Odporność stadna jest osiągana, gdy duży procent populacji nie może zachorować, a zatem wirus nie może się rozprzestrzeniać. Im więcej osób jest zaszczepionych, tym mniejsze jest prawdopodobieństwo rozprzestrzenienia się wirusa. Ważną rolę odgrywają tu też ozdrowieńcy, czyli osoby, które przeszły COVID-19.

Nie jest pewne, jaki procent populacji musi być zaszczepiony przeciwko COVID-19, aby osiągnąć odporność stadną. Jednak wielu naukowców wskazuje, że powinno to być 70-80%. Niestety, osiągnięcie odporności stadnej może być skomplikowane przez inne czynniki, takie jak nowe warianty koronawirusa. Pojawiają się one regularnie (w różnych miejscach świata) i pojawiać będą dalej. To naturalna ścieżka ewolucji wirusa.

COVID-19 jak grypa

W przeciwieństwie do chorób, takich jak polio i ospa, które zostały wyeliminowane dzięki szczepionkom, COVID-19 nie zostanie całkowicie wyeliminowany – jest już zbyt rozpowszechniony i zbyt dobrze przenoszony. Ale powoli staje się łatwiejszy do opanowania dzięki zwiększonej liczbie badań, lepszemu leczeniu i wzrostowi liczby szczepień.

Konsensus w środowisku naukowym wydaje się być taki, że wirus ten stanie się endemiczny. Innymi słowy, będzie to rodzaj sezonowo krążącego wirusa, który będzie żył obok innych koronawirusów.

Neal Goldstein, epidemiolog z Drexel University Dornsife School of Public Health

W przyszłości będziemy myśleć o COVID-19 jak o grypie. Konieczne będą dawki przypominające szczepionki, prawdopodobnie podawane co roku, ale to spowoduje, że SARS-CoV-2 złagodnieje. Za pięć lat nie będzie tak groźny, jak jest teraz, choć nie można mieć złudzeń, że zniknie całkowicie. Dobrze podsumował to wspomniany Neal Goldstein:

Nie ma włącznika światła, który można by włączyć lub wyłączyć, aby powiedzieć: pandemia czy nie pandemia. Zasadniczo to, co widzimy, to ewolucja wirusa, która zachodziła zasadniczo przez cały okres istnienia wirusów.

To co dalej?

Można się zatem zastanowić, czy przywracanie społeczeństwa do „normalności” nie zaburzy całego procesu. Otwieranie gospodarki, luzowanie obostrzeń – to tematy, które są teraz na ustach wszystkich. Nic dziwnego, bo przecież ile można żyć w zawieszeniu, między lockdownem a niebytem?

Istnieje też szansa, że SARS-CoV-2 nie stanie się wirusem endemicznym, a masowe programy szczepień i zakrojone na szeroką skalę działania mające na celu zahamowanie pandemii, doprowadzą do całkowitej eradykacji patogenu. Jedyną ludzką chorobą, która została całkowicie zwalczona jest ospa prawdziwa – WHO ogłosiła to w 1980 r. Udało się to dzięki konsekwentnej kampanii szczepień. Trzeba pamiętać, że nie było wtedy jednak antyszczepionkowców, a wiara w naukę nie była tak często kwestionowana jak dzisiaj.

Czy COVID-19 uda się wyplenić jak ospę prawdziwą?

Specjaliści są sceptyczni, by miało się to udać. Powód jest jeden, ale znaczący. Mowa o mutacjach SARS-CoV-2, które sprawiają, że patogen staje się odporny na istniejące szczepionki. To oznacza konieczność opracowywania kolejnych szczepionek – i tak w kółko.

Wyzwaniem jest też sam program szczepień – wyszczepienie 70-80% społeczeństwa wcale nie jest łatwe, zwłaszcza w dobie pandemii. Kolejki, które ustawiały się do punktów szczepień w ramach akcji „Zaszczep się na majówkę” dają powody do optymizmu, a zdjęcia osób w social mediach z podpisami „wyczekałem się 7 godzin, ale wreszcie zaszczepiony” wskazują, że Polacy chcą ochrony przed COVID-19.

Warto pamiętać, że szczepionka przeciwko COVID-19 nie daje stuprocentowej ochrony przed patogenem. Po zażyciu drugiej dawki, nie można się zachowywać, jakby pandemii nie było. Owszem, szczepionka zmniejsza szanse na zarażenie się SARS-CoV-2 i w większość przypadków sprawia, że samą infekcję łagodniej przechodzimy, ale nie czyni nas niewidzialnymi dla wirusa.

Co więcej, po podanej szczepionce, nie zyskujemy odporności do razu. Wytworzenie przeciwciał zajmuje naszemu układowi immunologicznemu jakiś czas. Za w pełni zaszczepioną osobę uznaje się taką, u której minęły co najmniej dwa tygodnie od podania drugiej dawki (w przypadku preparatu dwuskładnikowego) lub 2-3 tygodnie od zastrzyku szczepionką jednoskładnikową (obecnie w naszym kraju tylko Johnson & Johnson).

Dlatego zachowujmy się mądrze i odpowiedzialnie, nawet jeżeli jesteśmy zaszczepieni. Wojna jeszcze się nie skończyła, ale mamy szansę ją wygrać.