Na oficjalną i pełną prezentacje elektrycznego crossovera Tesla Model Y przyszło nam czekać naprawdę długo, ale po ostatniej zapowiedzi wczorajsze ujawnienie było po prostu pewne. Elon Musk osobiście wszedł na scenę w Los Angeles, aby osobiście pokazać światu piąty już samochód w kolekcji Tesli. W skrócie? Model Y, to taki Model 3, ale po spotkaniu z SUVem, mniejszym zasięgiem na jednym ładowaniu, większą przestrzenią wewnątrz i wyższą ceną.
Już wcześniej byliśmy pewni, że Tesla Model Y będzie bazować na platformie z samochodu Model 3, ale jego większy rozmiar sprawi, że pomimo posiadania tego samego akumulatora, jego zasięg będzie mniej okazały. Sama prezentacja była dla Muska świetną okazją do rzucenia okiem na samą historię firmy, nadmieniając Model S, który miał „konkurować z najlepszymi samochodami benzynowymi”, jako „dowód, że można pójść w elektryfikacje”. Dopiero po wspominkach dotyczących problemów produkcyjnych Model X i Model 3, Model Y wjechał na scenę, któremu nie poświęcono wiele czasu.
Tak więc, Model Y w wersji dalekiego zasięgu będzie pozwalał na przejechanie do 482 kilometrów, jego napęd pozwoli na rozpędzenie się do setki w nieco ponad 5,5 sekundy, a przy odpowiedniej okazji rozwinie prędkość nawet 209 km/h. Będzie też sprzedawany w czterech głównych wariantach (Standardowy Zasięg, Długi Zasięg, Dwa silniki z napędem na cztery koła, Wydajności), a opcjonalne dodatki sprowadzą się do opcjonalnej konfiguracji z siedzeniami dla siedmiu osób, szklanym panoramicznym dachu, czy zmianom pod kątem 1868-litrowej pojemności. Nie zabraknie też wersji z oprogramowaniem Tesla Autopilot.
Elon Musk podsumował całą prezentację swoimi spekulacjami, według których Model Y pobije łączną sprzedaż S, X i 3. To jednak okaże się jesieniom 2020 roku, kiedy to droższe wersje wjadą do sprzedaży. Na tę najtańszą za 39000$ przyjdzie wszystkim poczekać do wiosny 2021 roku.
Czytaj też: Trzecia generacja stacji ładujących Tesla Superchargers skróci czas ładowania o połowę
Źródło: New Atlas