Ze skromnym medialnym hukiem na rynek wtoczył się nowy Huawei Y6s z usługami Google w przystępnej cenie, bo sięgającej zaledwie 749 złotych. Sprawdźmy, czy w tej cenie ma coś dobrego do zaoferowania.
Pierwsze chwile z Huawei Y6s
Nie da się ukryć, że w smartfonie do 800 złotych producenci zwykle obierają dwie drogi. Albo pakują do modelu wszystkiego dobrego “po trochu”, aby zmieścić się w budżecie, albo przeznaczają jego większą część na konkretne aspekty. W przypadku Y6s jest ciekawie, choć o tym dopiero później, ale jasno trzeba przyznać, że w kwestii fizyczności, nie jest to model atrakcyjny.
Oczywiście w porównaniu już do modeli za 1000/1200 złotych. W przypadku Y6s mamy bowiem do czynienia z wszechobecnym tworzywem sztucznym, które w wersji Starry Black przyjmuje na pleckach postać jednolicie czarnego wykończenia. Ten nie sprawia wrażenia wysokiej jakości, a na dodatek zbiera zabrudzenia w ponadprzeciętnym stopniu.
W kwestii wyglądu źle jednak nie jest. Ot smukły telefon o wymiarach 156,3 x 73,5 x 8 mm i 150 gramach wagi. Na górnej krawędzi znalazło się gniazdo słuchawkowe, na dolnej jeden głośny głośnik mono w parze z fałszywą „maskownicą” tuż obok gniazdo micro USB. Na prawej krawędzi postawiono na tradycyjny zestaw regulacji poziomu głośności i przycisku on/off, a z lewej szufladka ze slotami na dwie karty SIM i kartę pamięci microSD do 512 GB.
Finalnie trudno nie ocenić wykonania Y6s tak, że po prostu na jeden rzut oka widać i czuć to, że jest z niższej półki. Jak na cenę jest po prostu poprawny.
Stary dobry IPS ciągle w modzie
Topowych rozwiązań nie można też oczekiwać na tym froncie i rzeczywiście, potwierdza to panel IPS o przekątnej 6,09 cala i rozdzielczości 1560 x 720 pikseli. Mamy więc do czynienia z proporcjami 19,5:9, 79,2% pokryciem ekranem panelu przedniego i gęstością pikseli na poziomie 282 pikseli na cal. Jest to więc mieszanka, która ani nie rozczarowuje, ani nie zachwyca. Zwłaszcza jak nie robicie sobie wiele z wcięcia na aparat na samym środku górnej belki.
W praktycznym podejściu IPS daje się we znaki pod kątem patrzenia… (o zgrozo!) pod kątem. Trudno jednak doczepić się do szczegółowości, odwzorowania barw, czy jasności nawet w pełnym słońcu. W razie potrzeby można też pobawić się w ustawieniach:
Co skrywa Huawei Y6s?
Uważni z pewnością dostrzegą, że Huawei Y6s ma podobną specyfikację, do modelu Honor Play 8A z ubiegłego roku. Bazuje na niezbyt wydajnym układzie Mediatek MT6765 Helio P35 wykonanym w 12nm procesie, który zapewnia tradycyjne 8 rdzeni Cortex-A53, w których cztery są taktowane 2,3 GHz, a pozostałe cztery 1,8 GHz zegarami. Całość dopełnia układ graficzny PowerVR GE8320, 3 GB pamięci operacyjnej i w przypadku testowanego modelu 32 GB pamięci masowej.
Po dalszej stronie specyfikacyjnej mamy dostęp do komunikacji LTE, 2,4-GHz Wi-Fi, Bluteooth 4.2, czy zestawowi czujników z akcelerometrem, czujnikiem zbliżeniowym, czujnikiem światła, czy czytnikiem linii papilarnych na pleckach, czyli w miejscu, gdzie mimochodem ląduje nasz palec wskazujący. Czego brakuje? Niestety tak prozaicznego dodatku, jak żyroskopui niestety również NFC.
Możemy się cieszyć, że Y6s napędza Android 9.0 z wszelkimi nowinkami w ustawieniach, jak również nakładka EMUI w wersji 9.1. Wydajnościowo jednak zachwytu nie ma – chociaż nigdy nie napotkałem dłuższego “zacięcia systemu”, to nie jest łatwo zauważyć, że aplikacje nie przełączają się najpłynniej, a w rozbudowanych grach grafikę lepiej ustawiać na niską. W testach Y6s wypada tak:
Przed zanurkowaniem w kwestie baterii i aparatu nie można pominąć kwestii odblokowywania telefonu przez biometrię. Chociaż rozpoznawanie twarzy sprawdza się po prostu dobrze i tak również określiłbym jego szybkość, to czytnik linii papilarnych jest zupełnie inną parą kaloszy. Co tu dużo mówić – po prostu jest cholernie szybki i dokładny.
Aparaty w Huawei Y6s
W erze przynajmniej dwóch aparatów na tyle, Huawei Y6s zaskakuje jednomodułową konfiguracją. Sprowadza się ona na tyle do aparatu o rozdzielczości 13 megapikseli, jasności F/1.8, podczas gdy ten na przodzie jest już 8 Mpx, a jego jasność wynosi F/2.0. Co rozczarowuje? Oprogramowanie.
Y6s nie oferuje bowiem nie tylko wsparcia SI, ale nawet trybu nocnego. Dodatkowo próżno szukać w nim stabilizacji, czy nagrywania powyżej rozdzielczości 1080p i 30 FPS. Jest jednak zarówno rozbudowany tryb Pro, dodatek HDR i opcja panoramy.
Jako że jest to poziom, w którym nie niuanse, a sama jakość gra najwyższą rolę, z oceną materiałów z pewnością poradzicie sobie sami. No cóż, warunki oświetlania są kluczowe.
Bateria
Przy swoim 3020 mAh akumulatorze model Y6s zdecydowanie sprawdza się świetnie w codziennym użytkowaniu, gdzie wyczerpanie go w dwa dni ponadprzeciętnego, choć zwyczajnego użytkowania, było dla mnie niemożliwe. Specjalnie dla testu postarałem się jednak, pozostawiając go samemu sobie głównie na YouTube i wyszło na to, że przy włączonym Wi-Fi i automatycznej jasności radzi sobie z 11/12-godzinnym seansem.
Rozczarowuje jednak brak szybkiego ładowania, przez który musimy radzić sobie z dołączoną ładowarką o mocy 5W. To sprawia, że naładowanie Y6s do poszczególnych poziomów zajmuje:
- 30% – 40 minut
- 50% – 66 minut
- 90% – 120 minut
- 100% – 133 minut
Huawei Y6s – podsumowanie
Jeśli przypomnicie sobie to, o czym pisałem na początku w kwestii tańszych smartfonów, to z pewnością znacie już odpowiedź na to, jaką strategię obrał Huawei. Finalnie wychodzi na to, że jest idealnym smartfonem do 800 złotych dla niewymagających użytkowników, którzy po pierwsze nie wymagają NFC oraz żyroskopu, a po drugie lubią strzelać dobre fotki. Można też dorzucić do tego brak szybkiego ładowania, które zdecydowanie da w kość tym, którzy mają tylko chwilę na doładowywania przez dzień.
Y6s zaskakuje jednak wytrzymałością baterii i skutecznością czytnika linii papilarnych, a choć nie należy do najpłynniejszych, to trudno zarzucić mu specjalnie denerwujące problemy z wydajnością. Wyróżnić też warto obecność głośnego, dobrego głośnika mono, diody informacyjnej, foli ochronnej na ekranie, Tak więc, jeśli mieści się w Waszym budżecie, to śmiało powinniście rozważyć jego zakup.