Bez względu na to, czy FreeBuds 3 mają z produktami Apple więcej wspólnego, czy powinny, należy się im pięć minut w stosownym teście. Sprawdźmy więc, czy Huawei postarał się nie tylko w kwestii designu.
Pudełko i wyposażenie
FreeBuds 3 już na samym początku oferują “feeling” rodem z górnej półki. Solidne, tekturowe, a przede wszystkim schludne opakowanie otwieramy, jak szkatułkę, aby odnaleźć proste wyposażenie w stosownych tekturowych wnękach. Jest więc zabezpieczone etui ze słuchawkami, przewód USB-C do ładowania oraz instrukcja obsługi.
Design, materiały i wykonanie
Od razu daruję sobie wszelkie porównania do amerykańskiej konkurencji, bo jestem pewny, że nie chcecie o tym słyszeć po raz setny, a jako że sam nie miałem do czynienia z produktem Apple, to wszelkie porównania byłyby niewartościowe. Tak więc, trudno nie oddać bezprzewodowym słuchawkom FreeBuds 3, że nie są eleganckie. Zwłaszcza w czarnej wersji kolorystycznej (jest jeszcze dostępna biała), która chociaż przypomina swoim wykończeniem szkło, to jest tak naprawdę równie wytrzymałym (na zarysowania, czy pęknięcia), co podatnym na zbieranie zabrudzeń tworzywem sztucznym. To z kolei buduje znaczną część samego etui oraz samych słuchawek.
Owalne, śliskie etui o niewielkim kształcie zachowuje minimalistyczny design, który uzupełnia logo producenta tuż pod “klapką”, trudny do zauważenia przycisk funkcyjny oraz niezaślepione niczym złącze USB-C w towarzystwie diody. Opisywać naprawdę nie ma czego, chyba że zerkniemy już do środka etui. To otwiera się płynnie i wręcz dynamicznie, operując na magnesach i skrywa w sobie dwie namagnesowane wnęki z pojedynczym pinem ładującym na słuchawki. Pomiędzy nimi znalazła się też dioda informacyjna… i w sumie tyle. Tutaj warto podkreślić solidne osadzenie słuchawek we wnęce za sprawą zastosowanych magnesów i jakość wspomnianej klapki, do której trudno się doczepić.
Nieco ciekawiej robi się jednak przy samych słuchawkach, których design oceńcie proszę sami – sam nie jestem przekonany do tego wielgaśnego przedłużenia w postaci słupka. Tak czy inaczej, konstrukcję FreeBuds 3 można podzielić właśnie na charakterystyczny słupek zakończony metalem i dwoma wnękami dla mikrofonu oraz to, co najważniejsze, czyli główny moduł z 14-mm przetwornikiem, akumulatorem oraz całą elektroniką. Tutaj warto wspomnieć o dwóch lukach przysłoniętych metalową siateczką, przez którą dociera do nas dźwięk oraz niewielkim czujniku, wykrywającym moment wsadzenia słuchawek do ucha. Jego zastosowania jednak nie pojmuję, bo pomimo sygnału dźwiękowego, który FreeBuds 3 wydaje po jego zasłonięciu, nic zauważalnego się nie dzieje. Początkowo miałem wrażenie, że pauzuje to odtwarzany utwór, ale nie – po wyciągnięciu słuchawek z uszu ten nadal rozbrzmiewa.
Więcej technologii nie było, panie Huawei?
Jedno trzeba też oddać modelowi AirPods 3 – upchnięto w nie tyle technologii, że trudno sobie to nawet wyobrazić. Nad nią pieczę stanowi układ Kirin A1, który ponoć “jako pierwszy na świecie udostępnia łączność Bluetooth 5.1 w standardach BT/BLE”. Dodajmy do tego “zintegrowaną antenę, zoptymalizowany enkoder, zaawansowaną technologię transmisji oraz przetwarzania dźwięku” i wychodzi nam marketingowa papka, z której trudno się wygrzebać. Najlepiej podsumować ją prosto – AirPods 3 na papierze mają oferować fenomenalną łączność oraz równie dobry dźwięk.
To jednak wcale nie koniec i dobrze o tym wiecie. Najważniejszym dodatkiem w tym modelu jest aktywna redukcja szumów. Jeśli wiecie, jak ona działa w technologicznym ujęciu, to już możecie spodziewać się jej jakości w tym wydaniu, ale o tym zaraz. Jak tu bowiem pominąć kwestię jakości, ale po tej drugiej stronie? Mam tutaj na myśli mikrofon, nad którym pieczę stanowi czujnik przewodnictwa kostnego, który wykrywa wibracje, towarzyszące nam podczas mówienia, aby wyodrębnić nasz głos jeszcze lepiej. Dba o to również sam dookólny mikrofon (znajduje się na dole słupka), wyciszając okoliczny hałas. Innymi słowy, to aktywna eliminacja hałasu z otoczenia, która ma gwarantować jeszcze wyższą jakość rozmów przez EarBuds 3.
Kwestie oprogramowania dopina z kolei aplikacja AI Life, gdzie zdecydowanie najważniejszym dodatkiem jest możliwość dostosowywania natężenia aktywnej redukcji hałasu z otoczenia. Nie sposób nie wspomnieć też o gestach opartych na dwukrotnym tapnięciu palcem w górną część słupka, które możemy dobierać ze stosownego menu (osobno dla prawej, jak i lewej słuchawki). Tylko od czasu do czasu zdarzało mi się, że musiałem je powtarzać
Bateria w EarBuds 3
Tego typu produkty mają zdecydowanie jedną przewagę nad innymi typami słuchawek bezprzewodowych – towarzyszące im etui jest czymś fenomenalnym i trudno się z tym kłócić. Zwłaszcza kiedy spędzamy w słuchawkach nie kilka godzin naraz, a kilkadziesiąt minut, dojeżdżając do pracy, ucinając sobie spacer, czy wsłuchując się w audiobooka. W teorii powinniśmy móc korzystać z propozycji Huaweia nawet przez 20 godzin. W praktyce jednak uzyskiwałem średnio 3 godziny odtwarzania na jednym ładowaniu i choć nie byłem w stanie zapisywać każdego momentu, w którym z FreeBuds 3 korzystałem (trudno dbać o kilkuminutowe sesje przez cały dzień), to szacunkowo w grę wchodziło około 14/15 godzin.
Wrażenia z użytkowania FreeBuds 3
Nie będę jednak ukrywał, że cały zamęt dookoła tego typu designu nie jest w moich oczach w ogóle uzasadniony. Co tu dużo mówić – przywykłem w ciągu lat do konstrukcji ze stosowną gumką i do kompletnie innego podejścia musiałem się nieco przyzwyczaić. Kiedy już miałem za sobą te pierwsze godziny, to niewielka waga i bezprzewodowość FreeBuds 3 sprawiała, że praktycznie o nich zapominałem, ale nie było aż tak kolorowo. Jeśli spacerowałem lub siedziałem, to nie było problemu – trzymały się świetnie w uszach, ale wystarczyło kilka gwałtowniejszy ruchów, aby straciły pierwotne ułożenie i z czasem zbliżały się niebezpiecznie blisko do wypadnięcia.
Ta konstrukcja ma jednak swoje zalety, bo nie odcinamy się aż tak od otoczenia, a na dodatek dla niektórych może okazać się zwyczajnie wygodniejsza. Tutaj jednak pojawia się pierwszy najgorszy, bo obiektywny zgrzyt z FreeBuds 3. Zastosowana w niej technologia aktywnego wyciszania otoczenia zwyczajnie nie mogła zrównać się z modelami, które właśnie wspomnianą gumką w kanale słuchowym odcinają nas od dźwięków z zewnątrz. O modelach nausznych nie wspominając. Nie mogę być jednak tak negatywny co do ANC (Active Noise Cancelling), bo w rzeczywistości coś tam dawały, ale jak dla mnie nie było to wystarczające, żeby zdzierżyć powodowany przez nią szum, który kompletnie kaleczył jakość dźwięku…
… a jeśli już przy nim jesteśmy, to ocena FreeBuds 3 pod tym kątem przysporzyła mi naprawdę wiele problemów. Początkowo zaskoczyłem się całkiem pozytywnie, mając z tyłu głowy fakt, że to “pchełki”, a nie solidne nauszne monstra ze znacznie większą membraną. Wyróżniłbym przy nich dosyć szeroką scenę muzyczną i zbalansowanie poszczególnych częstotliwości, które nadają brzmieniu naturalistycznego wręcz charakteru, ale w mojej ocenie bas jest tym, czego tutaj niestety nie ma za wiele. Jest więc dobrze, ale żeby uzyskać wynik bardzo dobry, trzeba już sięgnąć po wbudowany w aplikacje do odtwarzania dźwięku equalizer. Doceniam przy tym niezauważalne opóźnienia w kwestii synchronizacji dźwięku z odtwarzanym filmem.
Na sam koniec jakość rozmów. W skrócie? Trzech zapytanych znajomych stwierdziło po prostu, że mój głos słychać tak, jakbym mówił wprost do mikrofonu w telefonie, więc taki osąd wystarcza mi i to z nawiązką.
Jaki producent, takie AirPodsy
Trudno zarzucić Huaweiowi, że do swoich AirPodsów 3 podszedł po macoszemu. Mam nawet wrażenie (pomijając kwestię designu), że stworzył świetny gadżet dla swoich klientów, którzy zakochali się w jego smartfonach. Mam przez to na myśli możliwość bezprzewodowego ładowania etui za sprawą flagowców Huaweia, szybkiej technologii parowania, czy dostępnej tylko po aktualizacji HOTA dwukanałowej transmisji danych.
Same w sobie są też kawałkiem zmyślnej i ciekawie opakowanej technologii, która wpada w pułapkę samego designu (mowa głównie o aktywnej redukcji hałasu). Jednak umówmy się – czy ktokolwiek, kto ma kupować AirPodsy 3, nie zwraca szczególnej uwagi jedynie na ich design? To bowiem głównie za niego i bilet do czucia się “cool” przyjdzie nam zapłacić obecnie całe 699 złotych.