Trust postanowił zakończyć rok 2018 z przytupem i zaledwie kilkanaście dni przed 31 grudnia zaprezentował swoje nowe produkty na nasz rynek, wśród których znajdziemy zestaw słuchawkowy GXT 393 Magna, który może działać zarówno w trybie przewodowym, jak i bezprzewodowym.
Pudełko i dołączone wyposażenie
W niewielkim pudełku GXT 393 Magna znajdziemy sporo wyposażenia, bo nie tylko słuchawki, ale również odbiornik Bluetooth na USB, 100 cm przewód jack 3.5mm, 100 cm przedłużka do dwóch jack 3,5mm, przewód microUSB do ładowania baterii, gamingową naklejkę oraz prostą instrukcję obsługi.
Najważniejsze cechy
- Ogólne
- Przeważający materiał: tworzywo sztuczne
- Waga: 319 gramów
- Rozmiar: 220 x 190 x 117
- Słuchawki wokółuszne zamknięte
- Regulacja muszli na zasadzie opaski
- Mikrofon dookólny
- Przewodowy i bezprzewodowy tryb pracy
- Bateria zapewniająca do 12 godzin działania
- Tryb 7.1
- Kontroler poziomu głośności+mikrofon wbudowany w muszlę
- Brak oprogramowania
- Kompatybilność z PC, laptopem i konsolami
- 2 lata gwarancji
- Przetworniki neodymowe
- Średnica: 50 mm
- Czułość: 101 dB
- Impedancja: 32 Ohm
- Pasmo przenoszenia: 20 – 20 kHz
Design, materiały i wykonanie
Ogromnie zdziwiło mnie to, że Trust w swoim nowym zestawie Magna nie poszedł w stronę pompatycznej wręcz gamingowości i postawił na nadal wyczuwalnie przeznaczony dla graczy, ale nie kiczowaty w tej kwestii design. Szkoda tylko, że za nim nie poszło podejście do zastosowanych materiałów, które tylko w jednym, choć niebywale ważnym elemencie, który bezpośrednio wpływa na ogólne wrażenie. Mowa dokładnie o muszlach, których tworzywo sztuczne zdecydowanie nie należy do tych z górnej półki. To jednak niewielki szczegół, który nie będzie Wam przeszkadzał w codziennym użytkowaniu modelu GXT 393. Zwłaszcza że jego pozostałe elementy składowe nie budzą żadnych wątpliwości. A mowa o aluminiowym pałąku, który dopełnia skórzany, podzielony na „poduszeczki” z wewnątrz pasek na naprężających się linkach. Niestety to jedyna regulacja, na jaką możemy liczyć, co nie wróży najlepszej ergonomii.
Trudno się jednak doczepić do jakości wspomnianego pałąka i nauszników. Tamtejsza skóra i pianka nie są może najlepsze, ale nie odbiegają od standardów w tym segmencie, a na dodatek zostały wzbogacone (w przypadku nauszników) o materiałowe wykończenie części, która ma styczność z naszym uchem. Jest więc to swego rodzaju hybryda dwóch podejść do rodzaju nauszników. Całość dopełniają ważne dodatki, jak płaskie i dobrze ukryte przewody łączące muszle, metalowe wstawki na muszlach stylizowane na szlifowane aluminium oraz… podświetlenie! To skrywa się pod czterema mlecznymi „paskami” na obu muszlach i pełnią nie tylko rolę ozdoby swoim niebieskim odcieniem, ale również informacyjną, co przejawia się w mruganiu przy niskim poziomie baterii i podczas parowania Bluetooth. Szkoda tylko, że nie możemy ich wyłączyć.
Tradycyjnie na prawej muszli znalazło się całe centrum dowodzenia oraz mikrofon ukryty w niewielkim przedłużeniu. Przez to całe „centrum” mam na myśli złącze microUSB przeznaczone do ładowania wbudowanej baterii, port jack 3,5 mm, przełącznik ON/OFF oraz dwa niby-pokrętła. Dlaczego „niby”? No cóż, może i wyglądają na coś zwyczajnego, ale działają jak trzystopniowe przełączniki. Tym pierwszym dostosowujemy na bieżąco poziom głośności, naciągając tamtejszą sprężynkę w górę i w dół, a drugim przełączamy się pomiędzy trybem 7.1, a stereo. Oba mają też jedną ukrytą funkcję, którą aktywujemy poprzez po prostu wciśnięcie „pokrętła” i jest nią zarówno dezaktywacja mikrofonu, jak i dźwięku. Trzeba przyznać, że oryginalnie.
Jak już wspominałem przy cechach, Magna jest kompatybilny z… wszystkim, co ma port jack 3.5 mm albo na tyle ogarnięte oprogramowanie, które ogarnie odbiornik Bluetooth na USB (szkoda, że w grę wchodzą tylko PC). Tryb przewodowy realizujemy albo przy pojedynczym 4-biegunowym jacku (w domyśle konsole/telefony), albo przy jego połączeniu z przedłużką, zakończoną dwoma złączami jack 3,5 mm (PC/laptopy). Do tego bezprzewodowego wystarczy wpiąć wspomniany odbiornik i chwilę poczekać, aby wszystko zadziałało z automatu. Należy jednak pamiętać o regularnym ładowaniu baterii, co niestety wymaga podpięcia przewodu microUSB. Trudno mi określić, jak długo trwa ładowanie do 100%, ale już po dwóch godzinach mogłem korzystać z nich do około 9 godzin nieustannego słuchania muzyki.
Ergonomia
Niestety Trust zapomniał, że najważniejszą zasadą w przypadku wokółusznych zestawów słuchawkowych jest to, aby zapewnić małżowiną odpowiednią ilość miejsca w nausznikach. Magna niestety są okrągłe, a nie elipsowate, więc uciskają odrobinę nasze uszy, co zaczyna zwyczajnie męczyć po godzinie zabawy. Na całe szczęście nie towarzyszy temu nadmierne „męczenie się”, więc wytrzymanie z GXT 393 na głowie nie jest żadnym wyzwaniem. Na całe szczęście opaska jest na tyle oporna, że pewnie trzyma zestaw na naszej głowie.
Test dźwięku
Niestety dla modelu Magna i tym razem muszę posłużyć się moim ulubionym wnioskiem, według którego zestawy słuchawkowe w segmencie, do którego ta propozycja Trusta należy, a mianowicie tym, że to po prostu przeciętnie grający sprzęt. Jednak „przeciętnie” tylko w odniesieniu do pozostałych gamingowych modeli powyżej 500 złotych, a „dobrze” w porównaniu do konkurencji. Jednak zdecydowanie nie najlepiej, bo przynajmniej w moim odczuciu brzmienie tego modelu jest wyczuwalnie przygaszone (ciemne) i zimne, co przejawia się w specyficznym basie i brakach tonów wysokich. Nie jest to więc tradycyjne brzmienie, ale takie, które jednym się spodoba, a drugich odrzuci.
W przypadku wirtualnego dźwięku 7.1 również nie mogę powiedzieć nic innego, jak to, że momentami wypada lepiej, a momentami gorzej. Wszystko zależy od naszych upodobań, a możliwość jego (dez)aktywacji na bieżąco pozwala nam dokładne porównanie. Sama scena muzyczna i powiązane z nią odwzorowanie dźwięków otoczenia w grach również nie zaskakuje – jest bardziej szeroka, niż głęboka, a kroki przeciwników są rzecz jasna słyszalne.
Test mikrofonu
Niestety Magna nie oferują dobrej jakości nagrań, co jest spowodowane samym umiejscowieniem przetwornika, który zbiera dźwięki tylko przez niewielką dziurkę, oddaloną na dodatek od naszych ust. Stąd też niewielki poziom głośności, który nasi rozmówcy będą zmuszeni cyfrowo zawyżać, serwując sobie dawkę szumów. Pod tym kątem model od Trust zaprezentował się poniżej przeciętnej.
Podsumowanie
W dniu pisania tego testu GXT 393 Magna nie są jeszcze dostępne w polskich sklepach, a za granicami naszego kraju znajdziemy tylko oferty, w których wycenia się je na 69 funtów, co jest nie do przyjęcia. Osobiście mam nadzieję, że po zapełnieniu magazynów GXT 393 Magna będzie można dorwać za około 300 złotych. Nie oferują one bowiem najlepszej jakości dźwięku, ani mikrofonu, ale ich moc leży w mogącym się podobać wyglądzie, podświetleniu i oczywiście bezprzewodowej łączności z wytrzymałą baterią. Nie rozumiem jednak dlaczego producent nie postarał się o kompatybilność ze smartfonami za pośrednictwem Bluetooth. To nie jest przecież specjalnie trudne, jeśli produkt współpracuje z odbiornikiem w zestawie. Innymi słowy, polecam… ale za racjonalną cenę.
Wszystkie powyższe zdjęcia zostały wykonane za pomocą telefonu Wiko View 2 Pro.