Z produktami Hiro miałem już do czynienia wcześniej, czy to w kwestii zestawu słuchawkowego PSI, czy mikrofonu Omili. Chociaż nie trzeba być specjalistą, aby nie brać marki za tej najbardziej ekskluzywnej na rynku, to jednak coś tam do zaoferowania za rozsądną cenę ma i dziś sprawdzimy, czy zalicza się do tego zestaw słuchawkowy Hiro Zeus.
Czytaj też: Test mikrofonu HIRO OMiLi
Pudełko i dołączone wyposażenie
Kupujemy go w dosyć tandetnym pudle, które mnie osobiście nigdy by nie zachęciło, ale kogoś w markecie, do którego z pewnością zostało stworzone, już tak. Po prawej stronie kartonu Zeus spoziera na nas przez plastikowe okienko, ukazując swoją muszlę w pełnej okazałości. A w środku? Pustka, a przynajmniej akcesoriowa, bo większość pudła wypełnia plastikowa osłona na zestaw.
Najważniejsze cechy Hiro Zeus
- Ogólne
- Przeważający materiał: tworzywo sztuczne
- Waga: 635 gramów
- Słuchawki wokółuszne zamknięte
- Regulacja w formie pałąku
- Podświetlenie RGB
- Długość przewodu USB – 200 cm
- Kontroler poziomu głośności, podświetlenia i mikrofonu na przewodzie
- Wsparcie oprogramowania
- Przetworniki neodymowe
- Średnica: 50 mm
- Impedancja: 32 Ohm
- Pasmo przenoszenia: nieznane
- Czułość: 116±3dB
- Mikrofon
- Na chowanym w muszli elastycznym wysięgniku
- Dookólny
- Pasmo przenoszenia 100 – 10000 Hz
- Czułość: -58db±3db
Design, materiały i wykonanie
Już na pierwszy rzut oka widzimy, że Hiro skroił model Zeus idealnie pod graczy. Wita się z nami sporym ciężarem i rozmiarami, które jasno wskazują, że to zestaw stacjonarny, z którym nie powinniście opuszczać domu. Zresztą i tak na wiele Wam się wtedy nie zda, bo producent postawił na interfejs USB, którego użyjecie tak naprawdę wyłącznie w połączeniu z komputerem stacjonarnym lub laptopem.
Zeus sprawia bardzo dobre wrażenie tradycyjnym już połączeniem trzech głównych elementów w tego typu słuchawkach. Mowa więc o muszlach z tworzywa sztucznego, łączącym je ze sobą metalowym pałąku oraz nausznikach i opasce na głowę z solidnego pokładu pianki, owiniętego sztuczną skórą. Materiały i wykonanie nie budzą żadnych wątpliwości, oferując przyjemną w dotyku powierzchnię oraz wrażenie wysokiej wytrzymałości. Trudno się też doczepić do poszczególnych połączeń i rozwiązać, choć co bardziej upierdliwy użytkownik mógłby kręcić nosem na brak metalowych prowadnic w opasce (jest elastyczna z plastiku) oraz cienkie przewody, łączące obie muszle.
Zawszę wolę pozostawić Wam wygląd do oceny, ale nie mogę nie wspomnieć o tym, że choć z modelu Zeus bije gaming, to jednak w nie tym kiczowatym stylu. Jedynym wątpliwym dodatkiem jest plastikowy łącznik pałąku z opaską, na którym wyryto jakieś trójkątne dziwne znaki. Jeden wygląda, jak wiedźmiński znak, drugi przypomina „Skę” z piersi supermana, a reszta jest, bo jest. Chyba że to jakieś podszepty illuminati – w takim razie wszystko już rozumiem.
Wątpliwym dodatkiem do całości jest wszędobylski system podświetlenia muszli. Ten może i jakiś efekt ma, ale nigdy nie jestem w stanie go przełknąć w tym segmencie, bo nie tylko zawyża wagę słuchawek, ale też sprawia, że cena rośnie, a jakość ważniejszych elementów maleje. Wyobrażacie sobie szefa projektu, który zleca swojemu zespołowi stworzenie możliwie najlepszego zestawu do 200 złotych? Budżet, to ciągle budżet, a jeśli jego część poszła w RGB, to nie została przeznaczona np. na lepszej jakości przetworniki i to mnie boli.
Zadziwiającym elementem jest niestandardowy przewód o długości 200 centymetrów, który jest osłonięty materiałową osłonką… oraz silikonowa koszulką. Prędzej wyrwiecie więc przewód z muszli, niż go uszkodzicie na całej długości. Podobny pomysł zastosowano przy mikrofonie na krótkim wysięgniku, ale tam materiałowe poszycie zastąpiono tradycyjnym „armorkiem”, którego wsuwamy prosto do muszli.
Największy problem Hiro Zeus? Pilot, wielki, plastikowy kloc, który dostał dwa przyciski do zmiany poziomu głośności (tej systemowej, a nie osobnej), przycisk aktywacji i dezaktywacji mikrofonu/podświetlenia oraz jakiś tajemniczy przycisk ze słuchawkami, który w ogóle nie wpływa na brzmienie i chyba nawet Hiro nie wie, od czego jest. Spróbowałem bowiem zasięgnąć informacji u samego źródła (oczywiście z prywatnego konta, żeby sprawdzić podejście do konsumenta) i niestety nikt nie kwapił się do udzielenia odpowiedzi. Miłym dodatkiem jest jednak podświetlenie każdego z przycisków.
Ergonomia
Czuć, czuć i jeszcze raz czuć. Gdy zakładamy model Zeus na głowę po raz pierwszy, to wręcz odczuwamy, że nas przytłacza. Zestaw jest zwyczajnie tak ogromny i tak ciężki, że z pewnością nie zapomnimy, że mamy go na głowie. Muszę jednak przyznać, że wskazana przez producenta waga dotyczy tak naprawdę zestawu z przewodem, który waży swoje. Wymienione 635 gramów po założeniu na głowę przypomina raczej poziom 350 może 400 gramów.
Cała konstrukcja oparta na opasce w połączeniu z masywnymi nausznikami z solidną dawką pianki sprawia z kolei, że z zestawem Zeus praktycznie odcinamy się od zewnętrznego świata. Izolacja dźwięków z otoczenia stoi na wysokim poziomie… co może dla niektórych być problemem, kiedy np. mama zawoła na obiad (no co, każdy to zna).
Sprawia to jednak, że warto co kilkadziesiąt minut robić sobie przerwy od przyjemności, ale szczerze mówiąc, jak na taką ‘’mięsistość’’ nauszników i opaski jest naprawdę dobrze.
Oprogramowanie
Hiro postarał się nawet o stworzenie oprogramowania do swoich słuchawek, od którego bije tak słaby design, jakby zrobił go jakiś student po miesiącu zabawy w gimpie i w jakimś języku programowania. Finalnie zapewnia nam jednak możliwość aktywacji lub dezaktywacji (nie polecam) trybu 7.1 z dostosowaniem poszczególnego rozstawu wirtualnych głośników oraz dosyć rozbudowany equalizer z predefiniowanymi ustawieniami.
Resztę pozostawię bez komentarza:
Test dźwięku
Co tu dużo mówić, Zeus zapewnia sztandardowe brzmienie gamingowych zestawów słuchawkowych, co przejawia się w podbitych tonach niskich z ich miękkim charakterem. Średnica i tony wysokie są typowo… przeciętne i zdominowane przez te niższe, co jest domeną większości modeli w tego typu cenie. Czy to problem? Nie uważam, chyba że mieliście przyjemność posługiwać się do tej pory słuchawkami ze znacznie wyższej półki.
Do oceny tego, co w grach najważniejsze, czyli dynamiki, separacji i przede wszystkim odwzorowania dźwięków w przestrzeni użyłem poniższego materiału, który jest w tym po prostu świetny.
Jednak przeciętność tego zestawu odbija się i tutaj, a dokładnie w kwestii dynamiki oraz separacji poszczególnych ścieżek w całym soundtracku. Widać to zwłaszcza w znacznie rozbudowanych grach pokroju Wiedźmina, czy Battlefielda, choć w przypadku CS:GO oraz Fortnite ten problem nie występuje, bo tak wiele dźwięków po prostu tam nie uświadczymy i to tam zauważymy najlepiej dosyć okazałą, ale nie aż tak wielką scenę dźwiękową.
Test mikrofonu
Przeciętnie, ale przynajmniej z zachowaniem pozorów jakości. Chowany w słuchawkę dookólny mikrofonik ewidentnie cierpi na dodawanie od siebie szumów i przeciętną jakość, ale przynajmniej nie zaserwuje naszym słuchaczom krwawienia z uszu.
Podsumowanie
Szczerze? Testu Hiro Zeus bałem się po przeciętności zestawu PSI, któremu dałem “Tak” przez to, że był po prostu znacznie tańszy. Hiro pokazał jednak w przypadku tego modelu, że może zrobić świetne w tym segmencie słuchawki, które połączą najnowsze trendy i choć nie są możliwie najlepszym zestawem pod kątem cena/jakość w ujęciu brzmienia, to oferują dobrą, gaminowo-zakrojoną konstrukcję (choć projektant pilota powinien dostać po uszach), dobre, jak na ten segment brzmienie i świetną izolację od otoczenia. Dręczące go minusy ograniczają się do zależnego (systemowo) poziomu regulacji głośności, amatorskiego oprogramowania… i w sumie tyle. W cenie 180 zdecydowanie polecam rozważenie zakupu modelu Zeus.