Otaczającym nas światem rządzi szereg zależności. Jedną z nich stanowi wpływ topniejącej wiecznej zmarzliny w Arktyce na powstawanie kwasu siarkowego. Substancja rozpuszcza skały, pod którymi znajdują się ogromne pokłady dwutlenku, jednego z czynników potęgujących efekt cieplarniany.
Można by rzec, iż Arktyka stanowi swego rodzaju tykającą bombę. Pokrywająca ją wieczna zmarzlina zawiera wiele minerałów, które przyczyniają się do powstawania m.in. kwasu siarkowego oraz węglowego. Oba przyczyniają się do erozji skał, jednak o ile kwas węglowy zatrzymuje dwutlenek węgla na miejscu, tak siarkowy powoduje jego wydzielanie się do atmosfery. Naukowcy przyznają, że mówimy o naprawdę ogromnych ilościach, które wcześniej wydawały się nieprawdopodobne.
Arktyka najgorzej znosi zmiany klimatu i są one widoczne w znacznie większym stopniu niż w innych obszarach. Powierzchnia lodu kurczy się, co jeszcze bardziej przyspiesza wzrost temperatury oceanu. Niedźwiedzie polarne polujące na foki tracą potencjalne źródło pożywienia i giną z głodu. Z kolej na lądzie topniejący lód odsłania nowe formy krajobrazu, zwane termokrasami. Taka forma terenu przyczynia się do powstawanie najbardziej niekorzystnego z punktu widzenia ekologii kwasu, czyli siarkowego.
Według szacunkowych danych, pod wieczną zmarzliną znajduje się ok. 1 400 miliardów ton dwutlenku CO2. Nadzieję daje jedynie obecność kwasu węglowego, który może wychwycić dwutlenek węgla i zapobiec jego uwalnianiu do atmosfery.
[Źródło: livescience.com; grafika: NOAA]