Jako że filmy są nagrywane najczęściej przy płynności 25 i 29 klatek na sekundę, to „gryzą” się z technologią obecną w telewizorach, jaką jest opcja wygładzania ruchów. To ono odpowiada za efekt telenoweli, czy znacznie bardziej popularnie „efekt opery mydlanej” i choć niego można po prostu wyłączyć, to w przyszłości możemy doczekać się kompleksowego rozwiązania w postaci trybu filmowca.
Czytaj też: Znamy specyfikację Huawei Enjoy 10 Plus
W teorii więcej klatek = lepszy obraz, czyż nie? No cóż, wygląda na to, że wręcz przeciwnie, a przynajmniej w przypadku telewizorów, które obecnie przy włączonej opcji wygładzania ruchów wyciskają z filmów możliwie najwięcej klatek na sekundę, generując sztucznie te, które znajdują się w planowanych 24 w jednej sekundzie. To z kolei sprawia, że obraz wydaje się „rozmyty” i zdecydowanie taki, jakby było z nim coś nie tak. coś jest z nim nie tak.
Dlatego też filmowcy Paul Thomas Anderson, Ryan Coogler, Patty Jenkins, Martin Scorsese i Christopher Nolan skontaktowali się z UHD Alliance – obejmującym producentów elektroniki użytkowej, studia filmowe i telewizyjne, dystrybutorów treści oraz firmy technologiczne – i postanowili opracować rozwiązanie wygładzania ruchu, które pozwoliłoby widzom oglądać filmy w domu tak, jak zamierzali reżyserzy.
Finalnie ma to zaowocować dostępnym na telewizorach trybem filmowca, które zachowałoby prawidłowe proporcje, kolory i liczbę klatek na sekundę w filmach. Różnicą pomiędzy tym trybem, a zwyczajnym wyłączeniem efektu opery mydlanej byłoby to, że ustawienia byłyby dopasowywane automatycznie.
Czytaj też: Horror w maszynie – historia rozwoju gier grozy, cz. 2
Źródło: Popular Mechanics