Jak podaje Union of Concerned Scientists (via New Atlas) rozpowszechnione usługi pokroju Ubera, czy Lyfta nie są korzystne dla naszego świata.
W ostatnim dziesięcioleciu popularność tego typu usług „transportu na zawołanie” wzrosła, podobnie jak emisje z całego sektora transportu. Tak wynika z nowego raportu Union of Concerned Scientists, a więc zespołu naukowców, którzy przeprowadzili analizę zanieczyszczeń pochodzących z pojazdów jeżdżących w ramach usługi w siedmiu dużych miastach USA.
Na podstawie zebranych danych stwierdzili, że te usługi generują o 69 procent więcej emisji dwutlenku węgla. Doszli do tego, porównując zlecone trasy do tych przejechanych „tradycyjnie”, czyli w ramach prywatnych podróży z własnym samochodem.
Aby dojść do swoich wniosków, naukowcy oparli się na publicznie dostępnych danych, ankietach użytkowników oraz innych badań pokroju zużycia paliwa przy zjawisku „deadheading”. Mowa o przejechanych kilometrach bez pasażera na pokładzie, a więc po wysadzeniu jednego i przed zgarnięciem drugiego. Według raportu zespołu ten aspekt usług jest najgorszy, sprawiając, że wzrost emisji sięga prawie 50%.
Innym znaczącym czynnikiem są niskoemisyjne formy transportu, które często są zastępowane usługami przywoławczymi dla wygody. Obejmują one spacery, jazdę na rowerze i transport publiczny, które przełożyły się na wspomniany wynik 69%.