Ubisoft mówiąc o Watch Dogs Legion potrafi raz sprawiać wrażenie genialnych twórców, a raz zanudzić nas na śmierć.
Watch Dogs Legion nie jest do końca tym na co liczyłem. OK, klimat jest trochę mroczniejszy i bardziej przypomina pierwszą część serii, ale za to porzucenie historii jednego człowieka na rzecz kilkudziesięciu bohaterów nie do końca mnie przekonuje. Chociaż… takie rozwiązania ma też swoje plusy.
Czytaj też: Społeczność Minecrafta buduje… martwe postacii
Jeden z deweloperów gry powiedział więcej o systemie śmierci w grze. Teraz nasi bohaterowie, gdy odniosą ciężkie obrażenia mogą się poddać lub spróbować ostatkiem sił wykonać zadanie do końca. Jeśli zginą – wtedy znikają z gry. Kto by wolał, żeby jego bohater zginął? Tutaj Ubi właśnie chce sprawić nam dylemat, bo co jeśli „prawie” zginiemy kilka metrów przed końcem zadania? Zaryzykujemy, czy może pójdziemy siedzieć?
O ile taka wizja gameplayu brzmi bardzo ciekawie, tak to co autorzy opowiadają później jest po prostu nudne. Jeśli zdecydujemy się na zatrzymanie naszego bohatera, to trafi on do więzienia. Ubisoft jest zadowolony z tego, że nasz bohater zostanie wysłany do jednego z czterech więzień, więc gracze ma dużą różnorodność rozgrywki pod względem powtarzania tych samych czynności.
Nie wiem, jak cztery lokacje, które pewnie po kilku przejściach będę znał na pamięć mają sprawić, że będę się dobrze bawił. Zaliczenie takiego „więzienia” stanie się po jakimś czasie mechaniczne i nie wiem co miałoby by tutaj ciekawego. Szczególnie, że ta sama firma oferuje w sadze o Asasynach dziesiątki różnych lokacji do zaliczenia.
Czytaj też: Nie uwierzycie ilu graczy gra w Rainbow Six Siege
Źródło: wccftech.com