28 października Virgin Galactic jako pierwsza firma zajmująca się lotami kosmicznymi zadebiutowała na giełdzie. Po połączeniu ze spółką holdingową Social Capital Hedosophia wyceniono ją na ponad 1 mld dolarów, a obecnie jest warta około 800 mln dolarów.
Droga do sukcesu w turystyce kosmicznej na pewno będzie szalona, choć szefostwo jest przekonane, że ryzykowne przedsięwzięcie może się opłacić. Virgin Galactic została założona w 2004 roku, aby zaoferować klientom możliwość podróży w przestrzeń suborbitalną. Za 250 000 dolarów każdy może odbyć 90-minutowy lot do górnych partii atmosfery, gdzie doświadczy kilku minut nieważkości i zobaczy krzywiznę Ziemi. 600 osób z około 60 krajów dokonało już rezerwacji, a kolejne 3 700 osób zarejestrowało się w oczekiwaniu na zakup lotów.
Virgin oferuje również znacznie tańsze możliwości doświadczania podróży kosmicznych niż ma to miejsce w przypadku konkurencji. NASA ogłosiła w czerwcu, że będzie oferować podróże na ISS w cenie 35 000 dolarów za noc, choć cena nie obejmuje przelotu z użyciem sprzętu od SpaceX bądź Boeinga. Ten aspekt powoduje jednak ogromny wzrost kosztów, ponieważ mowa o „zaledwie” 60 mln dolarów.
Mimo, że Virgin Galactic nie poleciała jeszcze z komercyjnymi pasażerami, a obecnie firma przynosi straty, to do 2021 r. zamierza osiągnąć zysk, opierając się na ukończeniu 115 lotów, z których dochód wyniesie 210 mln dolarów. Do 2023 r. prognozuje się przychody w wysokości 590 mln dolarów i oczekuje się, że obsłuży ponad 3000 pasażerów.
Virgin Galactic nie spełniło oczekiwań w przeszłości – firmie nie udało się zrealizować własnych celów dotyczących lotów, które miały się rozpocząć w 2014 r. Z czasem jednak odbiła się od dna i zaczęła notować progres. W Spaceport America, z którego będą odbywały się loty, zainwestowano 220 mln dolarów. To tutaj pasażerowie przejdą trzy dni szkolenia przygotowującego do działania przeciążeń i nieważkości.