Do badań klinicznych trzeciej fazy potrzeba co najmniej 30 000 ochotników. Połowa z nich otrzymuje szczepionkę, a połowa – środek placebo. Posiadanie danych obejmujących co najmniej 2 miesiące analiz umożliwia złożenie wniosku o dopuszczenie szczepionki do użytku.
Musi jednak wystąpić pewna liczba zakażeń, aby niezależni eksperci mogli ustalić skuteczność opracowanego środka. W przypadku szczepionek stworzonych przez firmy takie jak Moderna czy Pfizer, zanim zostały one zaakceptowane, rozpoczęła się produkcja. Twórcy postanowili bowiem zaryzykować.
Czytaj też: Czy po przejściu COVID-19 trzeba się szczepić na koronawirusa?
Czytaj też: Szczepionka Pfizer – wszystko, co o niej wiemy
Czytaj też: Chiny rozpoczną szczepienia na koronawirusa na wielką skalę
Miliony dawek zostało przygotowanych na długo przed przeprowadzeniem trzeciej fazy badań, która trwa stosunkowo długo. Naukowcy nie mają bowiem kontroli nad transmisją SARS-CoV-2, przez co muszą cierpliwie czekać aż uczestnicy eksperymentów zostaną zakażeni. Było to szczególnie „uciążliwe” latem, kiedy zachorowań na COVID-19 było mało – nawet bez większych obostrzeń.
Jeśli WHO zaaprobuje pomysł, to dojdzie do zakażania koronawirusem ochotników
Pojawił się więc pomysł celowego narażania ludzi na kontakt z koronawirusem. Oczywiście budzi to wątpliwości z zakresu etyki, choć nad pomysłem zdaje się na poważnie rozważać sama Światowa Organizacja Zdrowia. Spotkanie, m.in. w tej sprawie, odbędzie się w poniedziałek i ma w nim udział kilkunastu ekspertów oraz obserwatorzy.