Odpowiadamy więc: chodzi o „niewidzialny” chemiczny krajobraz w otaczającym nas powietrzu. Komary wykorzystują ten obraz, stosując wyspecjalizowane metody, aby znaleźć ofiary. Takimi ofiarami możemy być np. my, ludzie.
Komary polegają na „widzeniu” dwutlenku węgla. Kiedy oddychamy, dwutlenek węgla z naszych płuc zostaje wydalony, jednak nie miesza się on od razu z powietrzem. Tymczasowo pozostaje w formie obłoków, za którymi podążają komary.
Czytaj też: Jad skorpiona pomaga wykryć raka mózgu
Sprawy zaczynają się komplikować dla poszczególnych osób, gdy komary znajdują się w odległości ok. 1 metra od grupy potencjalnych celów. W bliskim sąsiedztwie komary podczas polowania biorą pod uwagę wiele czynników, które różnią się w zależności od osoby. Chodzi m.in. o temperaturę skóry, jej kolor i obecność pary wodnej. Naukowcy uważają, że najważniejsza ze zmiennych dotyczy związków chemicznych wytwarzanych przez kolonie mikrobów, które żyją na naszej skórze.
Są one niezwykle złożone i mogą zawierać nawet ponad 300 różnych związków. Różnią się w zależności od osoby, co wynika ze zmienności genetycznej i środowiska. W czasie eksperymentów mężczyźni z większą różnorodnością drobnoustrojów skórnych mieli tendencję do uzyskiwania mniejszej liczby ukąszeń komarów niż mężczyźni z mniej zróżnicowanymi drobnoustrojami skóry. Co więcej, ta druga grupa miała tendencję do posiadania następujących bakterii w swoich ciałach: Leptotrichia, Delftia, Actinobacteria Gp3 i Staphylococcus.
I choć nie mamy większego wpływu na obecność mikrobów na naszej skórze, to badacze zauważyli, iż najchętniej komary gryzą osoby ubrane na czarno. Jeśli więc narzekamy na częste ukąszenia, może warto zrezygnować z ciemnych ubrań?
[Źródło: livescience.com]
Czytaj też: Oparzenia tego Rottweilera były leczone rybią skórą